Hucpa pod jankeski dyktat

Dziś w Warszawie rozpoczyna się dwudniowa konferencja bliskowschodnia, niby na polskiej ziemi, ale w istocie amerykańska. Niestety, dla naszego państwa będzie ona nader szkodliwa, a przy tym zagrażająca naszemu bezpieczeństwu, gdyż doprowadzić może do eskalacji trwających obecnie konfliktów zbrojnych i do wybuchu nowych.
Bardzo nie spodobała się ona w Unii Europejskiej, gdyż stanowi wyłom z jej polityki w tym zakresie; część państw unijnych przyśle jedynie mniej znaczących (chodzi oczywiście o pełnione urzędy) przedstawicieli, tylko zresztą dlatego, że owej „imprezy” tak całkowicie zignorować nie mogą. Zabraknie Iranu (o którym wszelako będzie się debatowało; trudno się dziwić, że władze tego państwa są wściekłe na Polskę za udostępnienie terenu pod konferencję), Palestyny (a przecież jest to jeden z punktów zapalnych na Bliskim Wschodnie) oraz Syrii.
Oficjalnym celem spotkania jest debata na temat pokoju na Bliskim Wschodzie (czy raczej tego, jak go zaprowadzić), faktycznym – projekcja imperialistycznych planów USA, Izraela oraz Arabii Saudyjskiej, którego chcą dzielić wpływy w tamtym regionie. I nie tylko dzielić, ale też odzyskiwać; pozycja Ameryki słabnie, coraz istotniejszymi graczami na Bliskim i Środkowym Wschodzie stają się Rosja, Turcja (niby druga potęga militarna w NATO, ale prowadząca coraz bardziej samodzielną, wobec Stanów oczywiście, a zarazem coraz bardziej imperialistyczną politykę), no i Iran właśnie. A pewnie już niedługo Chińczycy wejdą tam ze swoimi inwestycjami…
Przyczyny słabnięcie politycznej pozycji USA są oczywiste; wszak imperium to rozpętało na Bliskim i Środkowym Wschodzie w ciągu kilkunastu ostatnich lat szereg wojen (Irak, Afganistan, itd.), które spotęgowały polityczny oraz społeczny chaos, doprowadziły miliony ludzi do nędzy, wywołały wędrówkę ludów, a co gorsza, stanowią polityczną pożywkę dla różnych ekstremistów i terrorystów. Stany Zjednoczone, ich polityka zagraniczna oraz siła militarna nie są już czynnikami stabilizującymi (a kiedykolwiek były?), lecz destabilizującymi. Podobnie rzecz ma się z Izraelem i jego, trwającymi od dziesięcioleci, zbrodniczymi działaniami wobec Palestyńczyków i konfliktami z arabskimi sąsiadami. Tak samo jest też z Arabią Saudyjską (uczestniczy w wojnie w Jemenie, skutkującej gigantyczną katastrofą humanitarną). Nie dziwota więc, że państwa te robią wszystko, by opinia publiczna nadal widziała w nich gołąbki pokoju, a jednocześnie starają się torpedować inicjatywy, co mogą zniweczyć ich linię polityczną, np. porozumienie UE z Iranem w kwestii nieprodukowania przez niego broni atomowej (dlatego właśnie omawiana konferencja wymierzona jest właśnie w Iran).
Oczywiście, imperializm amerykański, izraelski ani saudyjski nie pomoże zakończyć trwających na Bliskim Wschodzie wojen. Gorzej – jeśli państwa te uzgodnią podjęcie dalszych radykalnych kroków, np. przeciwko Teheranowi, wybuchnąć może nowy konflikt zbrojny, o trudnej do przewidzenia skali. Taki, który może bezpośrednio zagrozić także Europie, w tym Polsce. Dlatego to warszawskie spotkanie jest takie groźne.
Rządzący (k)rajem na Wisłą politykierzy z Bezprawia i Niesprawiedliwości o mało co nie defekują z radości, że impreza ta odbywa się akurat w Warszawie. Ma to być niby dowód potwierdzający, jak ważnym jesteśmy „sojusznikiem” USA (które traktują nas jako swoje dominium, czego konferencja jest jednym z licznych przykładów), i jak bardzo wzrośnie nasza pozycja międzynarodowa. Otóż nie wzrośnie, bo konferencja ma spore szanse, by JESZCZE BARDZIEJ zepsuć polskie relacje z pozostałymi krajami członkowskimi UE, stosunki z Iranem i Palestyną już się na jej skutek pogorszyły, stosunki z Rosją też się dzięki niej nie poprawią… Dalej, po raz kolejny staniemy się narzędziem w łapie Donalda Trumpa, służącym mu do rozbijania od środka Unii Europejskiej, co jest kolejnym celem tegoż spotkania.
Przed negatywnymi konsekwencjami (zarysowanymi wyżej), jakie owa impreza przynieść może Polsce, ostrzegają eksperci od polityki międzynarodowej, publicyści oraz politycy opozycji. Spośród tych ostatnich bodaj najdosadniej, ale też najtrafniej wypowiedział się Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej: Jako SLD jesteśmy przeciwko organizowaniu konferencji bliskowschodniej, uważamy ją za polityczną hucpę, pod dyktat USA. Zorganizowanie tego spotkania nie jest polską racją stanu. Ta konferencja w Polsce nie powinna się odbyć (źródło cytatu: https://www.facebook.com/SLDLewicaRazem/posts/2153971558000517?comment_id=2153981501332856&reply_comment_id=2153990397998633&notif_id=1550060481151841&notif_t=feed_comment_reply).
Niech jego słowa stanowią podsumowanie tejże notki.
A my, wyborcy, będziemy mieli w tym roku aż dwie okazje, by rozliczyć jankeskich pachołków z PiS-u za organizowanie politycznych hucp, zagrażających naszemu bezpieczeństwu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor