Nacisk dobry i zły

W kapitalizmie generalnie NIE MA etycznej konsumpcji; za wszystkimi bowiem dobrami i usługami, które nabywamy, stoi wyzysk, czy to w procesie produkcji, czy to w procesie dystrybucji. W przypadku niektórych branż dochodzi jeszcze do tego cierpienie zwierząt lub destrukcja przyrody.
Niemniej jednak, świadomość społeczna rośnie, a nacisk społeczeństwa na kapitał – również dzięki rozwojowi środków komunikacji – się wzmaga (nacisk na polityków zresztą też; wielu więźniów politycznych uwolniono, i to w państwach, gdzie o demokracji nie ma mowy, pod wpływem zorganizowanych akcji internautów; za pośrednictwem internetu organizowano też gromadzące setki tysięcy osób akcje protestacyjne, niektóre skuteczne). Jest to oczywiście zjawisko jak najbardziej pozytywne. Pod wpływem opinii społecznej coraz więcej firm, np. sieci handlowych, wycofuje ze swojej oferty futra, żywe karpie, kosmetyki czy leki testowane na zwierzętach, itd.; inne pod wpływem społecznego nacisku nieco luzują swoim pracownikom lub muszą się grubo tłumaczyć z lokalizowania fabryk tam, gdzie o prawach pracowniczych nie słyszano, albo też wypłacają odszkodowania skrzywdzonym osobom.
Każdy wszelako medal ma dwie strony, a każdy kij – dwa końce. Nawet więc najbardziej pozytywne zjawiska społeczne w niektórych sytuacjach ukazać mogą mroczne oblicze.
I tak, sieć Decathlon, zajmująca się dystrybucją ubrań i akcesoriów sportowych, wprowadziła na francuski rynek specjalny model hidżabu (chustka noszona na głowie przez religijne muzułmanki, jakby ktoś nie wiedział; spotkałem się z informacją – nie wiem, na ile prawdziwą – że hidżab noszą wyznawczynie Allacha chcące się wyemancypować) przeznaczony do biegania. Celem – oprócz oczywiście typowego dla kapitalizmu dążenia do zwiększenia zysków – była promocja aktywności fizycznej wśród pobożnych muzułmanek. Produkt ów miał być nadto sprzedawany także na innych niż francuski rynkach… Ale nic z tego nie wyszło.
Francuski oddział Decathlonu zasypany został bowiem nie tyle nawet krytyką, ile oskarżeniami i groźbami (w tym skierowanymi przeciwko pracownikom). Sprzedaż sportowych hidżabów miała, według grożących, oznaczać… „propagowanie islamskiego radykalizmu” (co ciekawe, zarzut ów nie spotkał innej znanej marki sportowej odzieży i akcesoriów, która we Francji także sprzedaje hidżaby dla kobiet aktywnych fizycznie). Było to jednak nie tylko działanie ze strony oburzonych obywateli/konsumentów; do akcji włączyły się władze państwowe. Politycy, z ministrem zdrowia na czele, opowiedzieli się za usunięciem rzeczonego produktu ze sklepów (ciekawe, jak bieganie w chuście na głowie może zaszkodzić zdrowiu; wiele osób biega w różnych nakryciach głowy, a część nawet w maskach – zwłaszcza przy smogu), a rzeczniczka antyspołecznego, skrajnie prokapitalistycznego prezydenta Macrona zasugerowała bojkot firmy Decathlon. Która to sieć pod wpływem tychże nacisków wycofała sportowy hidżab ze swojej oferty.
We Francji, owszem, obowiązuje prawo o świeckości państwa, zakazujące eksponowania symboliki religijnej w miejscach publicznych (poza świątyniami). Jako że wprowadziła je prawica (celem było zmniejszenie wpływów Watykanu), jest ono głupie i nieprzemyślane, nie uwzględnia specyfiki różnych religii, które w zróżnicowany sposób podchodzą do kwestii noszenia symboli, np. Sikhowi nie można nakazać zdjęcia turbanu. W ostatnich czasach zakaz noszenia religijnych nakryć głowy ograniczono we Francji jedynie do urzędów publicznych i szkół (poza wyznaniowymi, toteż francuscy muzułmanie chętnie zapisują dzieci do katolickich placówek edukacyjnych, gdzie mogą się one ubierać zgodnie z zasadami swojej wiary).
W całej tej sprawie nie chodzi zatem najprawdopodobniej o islam czy inną religię, ani też o nastroje społeczne – właśnie wszczynanie konfliktów o to, w jakim nakryciu głowy można chodzić lub biegać, sprzyja radykalizacji. Mamy tu do czynienia raczej z walką między dwoma koncernami oferującymi akcesoria sportowe, które wypuściły na rynek hidżaby do biegania, a że oba modele skierowane są do jednej grupy klientek, jeden z tychże koncernów postanowił zmanipulować część społeczeństwa i polityków, by zmusić konkurenta do wyniesienia się z tej konkretnej niszy rynkowej. Co się udało. A religia? Religia była li tylko pretekstem.
Nacisk społeczny, jak napisałem wyżej, jest zjawiskiem pozytywnym, jeśli przyczynia się do likwidacji lub przynajmniej ograniczenia patologicznych działań wielkiego kapitału, takich jak: wyzysk, eksploatacja klasy pracującej, krzywdzenie zwierząt, niszczenie przyrody, itd. W tym jednak przypadku posłużył on do rozegrania przez jednych kapitalistów ludzi przeciwko innym kapitalistom.
Coś takiego w skrajnym przypadku może być wręcz niebezpieczne, ponieważ, jak się okazuje, groźby i zastraszanie służyć mogą do sterowania, manipulowania społeczeństwem. Przykłady, do czego może to doprowadzić, znamy z historii, np. faszyzm czy nazizm.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor