Profanacja szczytnej idei
To,
co dzieje się wokół pedofilii w Kościele katolickim, a także
wokół pomnika niejakiego Jankowskiego Henryka (oba tematy są
oczywiście mocno ze sobą związane), przysłoniło nieco inną
aferę, kto wie, czy nie jeszcze bardziej poważną.
Chodzi
oczywiście o to, co działo się w Polskim Czerwonym Krzyżu. W
dolnośląskim jego oddziale w latach 2014-2017 ginąć miała
używana odzież, zbierana w specjalnych kontenerach i przeznaczona
dla osób niezamożnych. Kradli ją najprawdopodobniej pracownicy też
oddziału, po czym miała ona być sprzedawana w zaprzyjaźnionych
second-handach i hurtowniach. Czyli taka mafia odzieżowa. Smaczku
całej sprawie dodaje fakt, że wówczas PCK kierowali politycy, a
raczej politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości; z dolnośląskim
zaś oddziałem związani byli posłowie i radni wojewódzcy tej
partii.
Ale
to jeszcze nie wszystko. W ostatnich dniach wyszło na jaw, iż z
tego samego oddziału PCK ginąć miała… żywność (także
oczywiście przeznaczona dla osób ubogich). A w zasadzie nie tyle
ona ginęła, ile wykorzystywana była przez PiS-owców w kampanii
wyborczej; rozdawano ją potencjalnym wyborcom. Afera sięga dość
wysoko, wedle bowiem medialnych doniesień w tę żywnościową
chryję wmieszana była sama ministra „edukacji” i kandydatka na
eurodeputowaną w jednej osobie, czyli niejaka Zalewska Anna, a w
każdym razie jej bliscy współpracownicy.
Rzecz
jasna, nie przesądzam tutaj, czy to wszystko prawda; niech ustalą
to organa ścigania, oczywiście po tym, gdy nowa, nie-PiS-owska
władza po wyborach oczyści je i zreformowawszy, przywróci do stanu
właściwego. Co nie zmiana faktu, że zgadzam się z Donaldem
Tuskiem, który stwierdził, iż jeśli doniesienia odnośnie tych
kradzieży pokrywają się z faktami, cała ta sprawa „nie mieści
się w głowie”.
Nie
chodzi bowiem o to, że wokół politykierów PiS-u znów gromadzi
się smrodliwe powietrze; nigdy wszak nie uważałem ich za ludzi
uczciwych. Problem leży w tym, iż Polski Czerwony Krzyż zalicza
się do instytucji, które cieszą się (cieszyły?) dużym
społecznym zaufaniem. Ja sam wrzucałem niepotrzebną odzież (taką,
w której już nie chodziłem lub tę, co została po zmarłej
bliskiej osobie) do ich kontenerów, których w pobliżu miejsca
mojego zamieszkania stoi kilka – a niechby ktoś miał jeszcze z
tych ubrań pożytek. PCK organizuje też zbiórki żywności w
supermarketach i dyskontach; wrzucałem im do koszyczka paczkę
makaronu lub ryżu – a niechby kogoś głodnego tym makaronem albo
ryżem nakarmiono (wychodziłem z założenia, że żaden biskup tego
nie zeżre, bo serwują mu lepsze jadło).
Nie
mieszkam wprawdzie na Dolnym Śląski, ale… czy będę tak robił
dalej? No właśnie nie wiem; muszę się zastanowić. Afera
podważyła bowiem społeczne zaufanie nie tylko do PCK jako takiego,
ile w ogóle do tej formy pomocy. Bo skoro na zajmującej się tą
pomocą organizacji łapę trzymają politycy (i w zasadzie to
nieważne, czy z PiS-u, czy z jakiejkolwiek innej partii), którzy
być może pozwalają na nieuczciwe zarobkowanie na przekazanych
tejże organizacji darach lub wykorzystują je w kampanii wyborczej
(czyli kradną po prostu)… to jaki sens ma przekazywanie tejże
organizacji CZEGOKOLWIEK?
Sama
idea zinstytucjonalizowanej pomocy bliźniemu została tu podważona
i sprofanowana. Szkoda mi tylko wolontariuszy, którzy się w to
wszystko angażują.
Oczywiście,
nie oznacza to, że nie doceniam polityków, którzy biorą udział w
autentycznych akcjach pomocowych. Przykładowo, po ostatniej kampanii
wyborczej część działaczy SLD (i z tego, co wiem, nie tylko)
przekazała swoje plakaty wyborcze schroniskom dla zwierząt, na
ocieplenie boksów przez zimą. Byli też politycy, którzy
dystrybuowali ciepłe posiłki wśród bezdomnych. Jasne, wszystko to
miało na celu również promocję siebie i swoich grupowań, ale z
takich akcji rzeczywiście był jakiś pożytek, no i ich uczestnicy
nikogo nie okradli.
A
wracając do meritum i konkludując, okazuje się, że Bezprawie i
Niesprawiedliwość niszczy nie tylko lasy, stadniny, gospodarkę,
budżet, media, wymiar sprawiedliwości, szkoły, ustrój, itd., ale
też zaufanie społeczne. Nie wiem, czy to ostatnie jest najgorsze
spośród niechlubnych „dzieł” PiS-u, ale z pewnością jest
najsmutniejsze.
Komentarze
Prześlij komentarz