Kup rakietę Jankesowi

Niejaki Błaszczak Mariusz, minister obrony (jak nim został i dlaczego akurat on, chyba tylko Cthulhu wie) w rządzie formalnie Morawieckiego Mateusza, a faktycznie Kaczyńskiego Jarosława, wielce się raduje, podpisał bowiem z Amerykanami umowę na zakup wyrzutni rakiet Himars. Którą to transakcję sfinansujemy rzecz jasna my, obywatele, z naszych podatków.
Nie będąc specjalistą od uzbrojenia, trudno mi oceniać, czy Himars to produkt dobry czy zły. Martwi mnie wszelako, że umowa opiewa na zakup stosunkowo małej ilości tychże rakiet. Eksperci zwracają również uwagę, iż transakcja jest dla Polski niekorzystna, nie towarzyszy jest bowiem offset, czyli służący rozwojowi gospodarczemu pakiet inwestycji (np. produkcja części do zakupionego sprzętu w polskich zakładach). Jest to naprawdę istotna sprawa przy tego typu transakcjach, chodzi bowiem nie tylko o nabycie konkretnego sprzętu, mającego za zadanie zwiększyć potencjał obronny armii, ale też o to, by włożone w to pieniądze się zwróciły, a gospodarka rozwijała.
Tymczasem wydamy kupę kasy na tony metalu i nawet nie zarobimy na jego obsłudze i serwisowaniu. Tym bowiem zajmie się amerykański producent. W Polsce rakiety Himars będą jedynie stacjonowały. Nawet pojazdy do ich przewożenia będą produkcji amerykańskiej, choć w (k)raju nad Wisłą powstają takie, na których wyrzutnie tychże rakiet da się z powodzeniem zainstalować.
Już samo to świadczy, że w stosunkach z USA – nie tylko w wymiarze politycznym i militarnym, ale też gospodarczym – Polska jest li tylko pionkiem; nawet nie wasalem, lecz pańszczyźnianym chłopem. Umowa na zakup Himars jest dowodem na nasze skrajne poddaństwo wobec zaoceanicznego „sojusznika”, poddaństwo, którego ów „sojusznik” nawet nie musiał specjalnie wymuszać, skoro państwem polskim rządzą osoby nader niekompetentne, które nawet offsetu nie potrafią wynegocjować (istnieje ewentualność, że minister Błaszczak oraz prezes Kaczyński nie wiedzą, co to takiego ten offset). Amerykańskiemu koncernowi zbrojeniowemu (oczywiście ma on liczne powiązania z tamtejszą administracją rządową) wystarczy, jak się okazuje, tylko palcami pstryknąć, a PiS-owski rząd już pędzi z pieniędzmi, by nabyć wyroby tegoż przedsiębiorstwa, niezależnie od tego, jakimi warunkami obwarowana jest ta transakcja.
Tego typu „politykę” przed kilku laty dosadnie, acz wielce trafnie określił Radosław Sikorski.
Czyli, jeśli chodzi o faktyczny brak suwerenności Polski, jest jeszcze gorzej niż w okresie, kiedy państwo nasze znajdowało się w strefie wpływów radzieckich. Amerykanie nie tylko wciskają nam to, co chcą, nie tylko wykorzystują nas jako swojego pionka przeciwko Unii Europejskiej, Rosji, a ostatnio także Iranowi (w kolejce zaś czeka już Wenezuela), ale przy tym upokarzają nas na każdym roku. Jest to, oczywiście, zasługa praktycznie wszystkich rządów po 1989 roku, które pozwoliły na skolonizowanie (k)raju nad Wisłą przez międzynarodowy, w tym również amerykański, kapitał, i prowadziły politykę wasalizmu wobec zaoceanicznego Wielkiego Brata.
Jednakowoż Bezprawie i Niesprawiedliwość przekroczyło tu wszelkie granice, nie tylko klękając przed Waszyngtonem, ale wręcz padając przez nim na twarz. Za sprawą Jarosława Kaczyńskiego i jego partii staliśmy się dla Amerykanów co najwyżej chłopem pańszczyźnianym, którego się wykorzystuje, ale któremu nie trzeba płacić za harówę – on i tak się ucieszy, i jeszcze będzie pańską rękę całował (chyba, że się zreflektuje, bo wtedy może się skończyć rabacją galicyjską, na co jednak widoków nie ma).
Kończąc jednakowoż dygresję i wracając do rakiet Himars, to niekorzystna umowa i brak offsetu bynajmniej nie są w tym wszystkim najgorsze. Otóż, w mediach pojawia się coraz więcej informacji, jakoby sprzęt ów trafić miał nie do Wojska Polskiego, lecz do... oddziałów amerykańskich, stacjonujących w Polsce. Nasi żołnierze mają w ogóle nie mieć dostępu do tychże rakiet.
Jeśli to prawda, zapłacimy amerykańskiemu koncernowi zbrojeniowemu za dozbrojenie amerykańskiej armii. Tu już nawet nie jest poddaństwo, to nie jest uległość, to jest po prostu totalny idiotyzm. Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda (ksywa Adrian) tudzież Mariusz Błaszczak (ksywa Płaszczak) chyba nie są AŻ TAK durni, by tego nie zauważyć…
A zatem Amerykanie nie tylko nas wykorzystują, nie tylko nas obrażają, nie tylko wysługują się nami politycznie… Oni jeszcze z nas doją, ile wlezie, ku wielkiej radości politykierów z PiS-u.
Za co podziękujmy tymże politykierom przy urnie wyborczej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor