Protestu ciąg dalszy
Na
początek – serdecznie przepraszam za dwudniową nieobecność.
Spowodowana ona była ważnym wyjazdem we wtorek i podróżą we
środę. No, ale już jestem, pora więc przejść do meritum.
Sejmowy
protest osób niepełnosprawnych i ich opiekunów trwa. Nie ma się
zresztą co dziwić; wprawdzie Bezprawie i Niesprawiedliwość
spełniło (i to się partii rządzącej chwali, co piszę bez
sarkazmu) postulat podniesienia renty socjalnej do wysokości
minimalnej renty ZUS-owskiej, lecz wciąż staje okoniem, jeśli
idzie o zwiększenie zasiłku pielęgnacyjnego ze 153 do 500 zł
miesięcznie, czego domagają się protestujący (jak trafnie
zauważył emerytowany biskup Pieronek, Tadeusz swoją drogą, „to
im się po prostu należy”). Zamiast tego niemiłościwie nam
panujący niezbyt oświeceni despoci przyznali niepełnosprawnym
zestaw już to fikcyjnych (brak kolejek do lekarzy), już to nie
zawsze potrzebnych (darmowe cewniki) świadczeń, co oczywiście
uczestników sejmowego protestu nie zadowoliło. Nadto nie
dopuszczono do nich ani weteranki-uczestniczki Powstania
Warszawskiego, ani szefowej Polskiej Akcji Humanitarnej, pani Janiny
Ochojskiej, które chciały protestujących wspomóc… a to już
zakrawa na hańbę dla Polski.
No,
ale przed kilkoma dniami rząd ogłosił, że wprowadza obiecaną
wcześniej „daninę solidarnościową”, która ma zagwarantować,
iż w budżecie (k)raju nad Wisłą znajdą się pieniądze na
realizację głównego oczekiwania protestujących (właśnie ich
brakiem tłumaczyli politykierzy odmowę spełniania tegoż żądania).
Polega to na tym, że najbogatsi Polscy – ci, których dochody
przekraczają 1 mln zł rocznie – obciążeni zostaną specjalnym
podatkiem, przeznaczonym właśnie na zapewnienie pieniędzy dla
niepełnosprawnych.
I
co się okazało? Ano, uczestnicy sejmowego protestu z miejsca
zaapelowali do tychże najzamożniejszych obywateli, aby „daniny
solidarnościowej”… NIE płacili; jeżeli bogaci chcą pomagać,
niech robią to z dobrej woli – padło z ich ust.
Świadczy
to z jednej strony o nader wysokiej dojrzałości społecznej tych
ludzi, z drugiej natomiast – o ich ogromnym wyczuciu politycznym.
Jak już kiedyś na tych łamach zauważyłem, cała ta „danina
solidarnościowa” ma na celu antagonizowanie społeczeństwa, czyli
po prostu szczucie jednych grup na drugie, w tym przypadku oczywiście
obywateli z najbardziej zasobnymi kontami na niepełnosprawnych i ich
opiekunów. Wiadomo, jest to metoda „dziel i rządź”. Bynajmniej
nie chodzi tu ani o zapewnienie środków na szczytny ów cel (jeden
z uczestników protestu trafnie zauważył, iż pieniądze z „daniny
solidarnościowej” trafić mogą nie do potrzebujących, lecz na
konta fundacji, które niekoniecznie świadczą pomoc, za to
pozostają dość blisko związane z wiadomym środowiskiem
politycznym), ani o wprowadzenie normalnego, sprawiedliwego systemu
podatków progresywnych.
System
podatkowy w Polsce jest bowiem de facto regresywny. Z jednej bowiem
strony struktura podatków dochodowych jest dość mocno spłaszczona
(tylko dwa progi), z drugiej mamy nader wysokie podatki pośrednie i
żałośnie niską kwotę wolną od danin publicznych, co rodzi
patologiczną sytuację, w której im obywatel MNIEJ zamożny, tym
BARDZIEJ jest obciążony podatkami względem swoich dochodów. No, a
w budżecie cały czas kasy brakuje. PiS-owska „danina
solidarnościowa” bynajmniej nie zmieni tego wszystkiego na lepsze,
o czym też niedawno pisałem, toteż nie będę się tu powtarzał.
Obserwując
z zewnątrz całą tę sprawę, dochodzę do wniosku, że
politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości za zupełnych idiotów
uważają tak osoby prowadzące w Sejmie protest, jak też całą
resztę społeczeństwa (sądzą wedle siebie?). Cały czas wciskają,
ile to robią dla osób niepełnosprawnych, jaki to system opieki
(bardzo zresztą potrzebny, bo na dzień dzisiejszy takowego nad
Wisłą brak) zamierzają dla nich stworzyć… a kiedy przyjdzie co
do czego, traktują tych ludzi w odrażający sposób. Mydlą im
oczy, obrażają ich, grożą…
No
i trudno się nie zastanawiać, jak to jest. Skoro bowiem sytuacja
budżetowa Polski jest obecnie aż tak pomyślna, że mamy (podobno)
znaczącą nadwyżkę, starcza kasy na durne rejsy (przy okazji ich
organizowania oszukuje się znanego żeglarza), jeszcze durniejsze
ławeczki, podkomisję szerzącą kłamstwa na temat katastrofy
lotniczej, Instytut Fałszowania Historii i tym podobne rzeczy, to
dlaczego rząd stawia AŻ TAKI opór, gdy trzeba przyznać pewnej
grupie społecznej w pełni jej należne świadczenie finansowe,
które w skali państwa nie będzie nazbyt kosztowne. Jeden z
prominentnych politykierów Bezprawia i Niesprawiedliwości przyznał
nawet, że gdyby dać niepełnosprawnym te 500 zł miesięcznie,
Polska by… zbankrutowała. No to jak w końcu jest z tym budżetem?
Obawiam się najgorszego. Jedno jest pewnie – ktoś tu kłamie…
Tak
czy owak, serdecznie życzę uczestnikom sejmowego protestu, żeby
wywalczyli to, co im się po prostu należy. I aby już ich tak nie
szargano.
Komentarze
Prześlij komentarz