Jak łże prezydent

Pani Agata Kornhauser-Duda, czyli Pierwsza Dama, spotkała się z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Spotkanie podobno było bardzo miłe, ale pani prezydentowa żadnych konkretów protestującym nie obiecała, bo i jakie niby miałaby im składać deklaracje, będąc formalnie li tylko żoną prezydenta. Jej mąż, pan Duda Andrzej, znany też jako Adrian, jakiś czas wcześniej obiecał tym ludziom projekt ustawy gwarantującej realizacje ich jakże słusznych postulatów. Cóż, polski prezydent dysponuje inicjatywą ustawodawczą, Pierwsza Dama – nie. Tak czy owak, nie czepiam się tutaj pani Kornhauser; dobrze się stało, iż spotkała się ona z niepełnosprawnymi i ich opiekunami.
Spotkanie to z pewnością poprawi jej wizerunek. Tymczasem pan Andrzej Duda znów wiele uczynił, aby zepsuć (o ile to jeszcze możliwe) wizerunek swojej niezbyt skromnej osoby. Mianowicie, po raz kolejny nałgał niczym bura samica psa. Łgarstwo dotyczyło historii, a konkretnie Pałacu Królewskiego w Warszawie. Otóż, z okazji święta 3 Maja, Adrian o tejże wspaniałej budowli wypowiedział się w ten sposób: Zburzony ponownie podczas II wojny światowej, wysadzony przez Niemców. Odbudowany rękami patriotów po II wojnie, mimo braku silnego wsparcia ze strony komunistycznych władz.
Leszek Miller, były premier, bardzo szybko zareagował na prezydencką wypowiedź, uznając ją na Twitterze za kłamliwą. I miał w stu procentach rację.
Decyzję o odbudowie Zamku Królewskiego podjęło 19 stycznia 1971 Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej na wniosek jej I Sekretarza (o czym również przypomniał Miller, i co znaleźć można na stronie internetowej Zamku Królewskiego), którym był wówczas nie kto inny, a Edward Gierek. Ten sam, któremu Polska zawdzięczała gigantyczny awans cywilizacyjny, a Polacy – znaczące podniesienie poziomu życia. Mówiąc krótko, gdyby nie ówczesne władze – których wszelako NIE DA SIĘ nazwać „komunistycznymi”, gdyż PRL-owska technokracja biurokratyczna nie spełniała wymogów na komunizm ani na socjalizm – rzeczonego budynku by nie było. Adrian rację miał tylko w tym, że zburzyli go Niemcy podczas II wojny światowej.
W dyskusji na ten temat, toczącej się na Twitterze, wziął również udział pan Waldemar Kuczyński, który z kolei napisał tak: Pan Prezydent ma chyba potworne uczulenie na prawdę. Gdyby powiedział coś prawdziwego, mógłby zapewne dostać dyspepsji trwającej tygodniami. Więc jej unika.
Z tą, cokolwiek humorystyczną, opinią trudno się nie zgodzić, ale załgana wypowiedź Adriana na temat tego, kto odbudował Zamek Królewski, pozostaje jeno małą cząstką znacznie większego i głębszego problemu, a w zasadzie raka toczącego Polskę. I bynajmniej nie ma w tym nic śmiesznego.
Otóż, odkąd w roku 1989 postsolidarnościowa prawica dorwała się do władzy (którą pojmuje nader prymitywnie, bo jako koryto), podejmuje ona liczne, z roku na rok coraz szerzej zakrojone i coraz więcej kosztujące podatnika wysiłki, by szerzyć swoją zakłamaną propagandę, wypaczającą obraz Polski – zarówno jej współczesności, jak i przeszłości. Prawicowi politykierzy, używając w tym celu Instytutu Fałszowania Historii (IPN), mediów publicznych i komercyjnych, szkół i uczelni, robią absolutnie wszystko, by zeszmacić obraz naszego kraju w latach 1944-89. Przedstawiają ówczesną Polskę jako państwo zniewolone, w którym Polacy żywili się wyłącznie octem, a władze z moskiewskiego nadania robiły wszystko, by wyzuć Polaków z patriotyzmu i polskości (czymkolwiek ta miałaby być). Kłamstwo Adriana – było nie było, prawicowca, a nawet prawaka – po prostu wpisuje się w ów schemat zatruwania polskich umysłów łgarstwami na temat PRL-u. Prawica postsolidarnościowa, która swój rodowód czerpie ze zdrady Polski i złamania postanowień Okrągłego Stołu w kwestiach społeczno-ekonomicznych, szerząc te brednie, chce po prostu zbudować legitymizację dla swoich rządów i poczynań. Dlatego pokazuje, jak to w PRL-u (która to nazwa państwa zaistniała dopiero w roku 1952, wcześniejsza brzmiała tak jak dziś – Rzeczpospolita Polska) było źle, a jak wspaniale jest obecnie (Bezprawie i Niesprawiedliwość precyzuje, że dopiero ono zbroiło Polakom dobrze), zaś osiągnięcia legalnych, cieszących się międzynarodowym uznaniem władz z lat 1944-89 są dezawuowane (w szczególności odbudowa Polski – w tym warszawskiego Zamku Królewskiego – ze zniszczeń wojennych, uprzemysłowienie gospodarki, likwidacja pozostałości po feudalizmie, likwidacja analfabetyzmu, powszechne zatrudnienie, wprowadzenie dobrej jakości i ogólnodostępnej służby zdrowia, itd.). Co gorsza, do szerzenia podobnych bzdur przykłada rękę również lewica w postaci Razem, czego zupełnie nie rozumiem.
Jasne, Polska Ludowa, w tym PRL, nie była rajem na ziemi. Tamtemu okresowi można wytknąć niedemokratyczny system rządów, represyjność wobec obywateli, a przede wszystkim to, że opierająca się na upaństwowieniu i centralnym planowaniu gospodarka nie była socjalizmem (aby on zaistniał, dominować powinna wspólna, co NIE ZNACZY, że państwowa, własność środków produkcji, klasą panującą winni zaś stać się robotnicy, nie partyjni biurokraci). Nie znaczy to jednak, że można załgać obraz naszych dziejów, w tym epoki, która mimo licznych wad, była i tak jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą, w historii Polski.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor