Refleksje pomajówkowe
Na
początek dwie dygresje. Pierwsza: wszystkim strażakom z okazji ich
święta składam najserdeczniejsze życzenia. Druga: wszystkim
tegorocznym maturzystom składam z tego miejsca serdeczne wyrazy
współczucia. I pocieszam – pamiętajcie, że matura to bzdura,
jeden z wielu egzaminów, jakie człowiek musi zdać, i bynajmniej
nie najważniejszy, a jej wyniki stracą dla Was znaczenie zaraz po
tym, jak dostaniecie się na studia. Czego Wam z serca życzę.
A
teraz przejdźmy do meritum. Otóż, minęła nam majówka AD 2018.
Jak co roku, wielu Polaków z niej nie wróciło, gdyż zginęło w
wypadkach drogowych. Ich skala jest w (k)raju nad Wisłą porażająca,
a przyczyn tego ponurego stanu rzeczy jest wiele. Kiepskie, mimo
upływu lat i przeprowadzanych modernizacji, i źle oznakowane drogi.
Pogoda, która nie zawsze sprzyja koncentracji za kierownicą.
Zmęczenie kierowców. Bieda, skutkiem której większość z nas
jeździ starymi, bo kilkunastoletnimi samochodami, w wielu wypadkach
pozostawiającymi sporo do życzenia pod względem stanu
technicznego. No i ludzka głupota: brawura, zbyt szybka jazda,
prowadzenie pojazdu po alkoholu lub narkotykach, jazda ze smartfonem
przed nosem (ta patologia ma coraz szerszy zasięg!)… Przykłady
można mnożyć. Tak czy owak, ta majówka nie dla wszystkich z nas
skończyła się wesoło, i trzeba o tym pamiętać.
W
wielu miejscach odbyły się fajne, kolorowe, zaopatrzone w przyjemną
oprawę artystyczną pochody pierwszomajowe, organizowane przez SLD,
Razem i inne ugrupowania tudzież organizacje lewicowe. Podczas nich
padło bardzo wiele mądrych stwierdzeń; szczególnie Jan Guz,
przewodniczący OPZZ, nader trafnie opisał ponurą sytuację na
polskim rynku pracy. Obyło się, na szczęście, bez durnych
zachowań co poniektórych działaczy, do jakich dochodziło w
poprzednich latach (np. niepodanie ręki Włodzimierzowi Czarzastemu
z SLD przez Marcelinę Zawiszę z Razem, co było straszliwie głupie
z jej strony), niemniej jednak znów nasuwa się refleksja, że
szeroko pojęta lewica – chodzi mi tu zarówno o partie polityczne,
jak i różne organizacje społeczne – powinna współdziałać, a
nie walczyć między sobą.
Następnego
dnia, 2 maja, prezydent Duda Andrzej, znany również jako Adrian,
udawał, że szanuje polskie symbole narodowe, które tak naprawdę
depcze, piastując swój urząd (przyłożył się przecież, i to
kilkakrotnie, do zszargania konstytucji, do czego jeszcze wrócę). W
udawaniu czynny udział wzięli też inni politykierzy Bezprawia i
Niesprawiedliwości, współwinni przetransformowaniu III
Rzeczypospolitej Polskiej w Polską III Rzeszę Pospolitą Bananową.
Przy okazji dnia flagi, jak co roku, zapomniano o bohaterskich
polskich żołnierzach, którzy 2 maja 1945 roku wywiesili
Biało-Czerwoną na Bramie Brandenburskiej w Berlinie (pisałem o tym
w poprzedniej notce). Ludzi tych i ich bohaterstwo przypominały
jedynie internetowe profile lewicowych partii, organizacji i
poszczególnych działaczy.
Z
kolei 3 Maja, wspominając uchwaloną tego dnia w 1791 roku Ustawę
Rządową (bo tak się ten akt prawny formalnie nazywał) liczni
politycy, z Adrianem na czele, i komentatorzy jak zwykle zapomnieli
dodać, iż Konstytucja 3 Maja miała, owszem, swoje zalety
(zniesienie liberum veto, zrównanie praw szlachty i mieszczaństwa,
wprowadzenie ochrony prawnej dla chłopów), ale jeśli chodzi o
warstwę społeczną, była o wiele bardziej wsteczna niż o
kilkanaście lat wcześniejsza konstytucja amerykańska, a już
zwłaszcza niż o kilka miesięcy późniejsza konstytucja francuska,
wprowadzono ją drogą zamachu stanu (Sejm Czteroletni uchwalił ją,
korzystając z wyjazdu na Wielkanoc jej przeciwników), co
doprowadziło do zawiązania Konfederacji Targowickiej (zapisała się
do niej większość ówczesnego episkopatu, z prymasem na czele;
tak, biskupi bardzo chętnie Polskę zdradzili!), a ta nader szybko
poprosiła o rosyjską interwencję, co skończyło się drugim
rozbiorem. Mówiąc krótko, Konstytucja 3 Maja w zasadzie nie
obowiązywała, za to przyczyniła się do upadku Rzeczypospolitej
Obojga Narodów. Nie ma więc czego świętować.
Znacznie
jednak śmieszniejsze było to, że przy okazji tegoż chybionego
święta politykierzy, wliczając Adriana, mówili o szacunku wobec
obecnie obowiązującej ustawy zasadniczej – tej samej, którą
Bezprawie i Niesprawiedliwość radośnie łamie, szarga, depcze i
opluwa, wprowadzając niekonstytucyjne ustawy, w tym te niszczące
trójpodział władzy, upolityczniające sądownictwo, ograniczające
prawa obywatelskie, itd., pod którymi Adrian bez mrugnięcia okiem
składa swój podpis. Tenże prezydent znów mówił o konieczności
przeprowadzenia referendum konstytucyjnego w listopadzie (na stulecie
polskiej niepodległości, choć to raczej będzie w 2044 r., o ile
Polska przetrwa tak długo, co pod prawicowymi rządami wydaje się
wielce niepewne, bo to wszak duchowi spadkobiercy Targowicy, którzy
podobnie jak jej uczestnicy, mają na uwadze wyłącznie SWÓJ
interes), w którym zamierza zadać pytania (jakie, tego nie
sprecyzował) o to, co należy w Konstytucji zmienić. Takie
referendum jest nie tylko głupie, ale i nielegalne (ustawa
zasadnicza reguluje kwestię referendum konstytucyjnego, w tym
okoliczności jego przeprowadzenia), a i sam PiS się do niego nie
pali, ze zrozumiałych zresztą względów. Wygląda zatem na to, iż
Adrian po raz kolejny się wydurnia. No i niech najpierw przestanie
łamać obecną Konstytucję, a dopiero potem ją zmienia.
Niestety,
nie zakończył się sejmowy protest opiekunów osób
niepełnosprawnych. I nie ma na to widoków, gdyż rzekomo
„prospołeczni” politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości dążą
jedynie do tego, aby tych ludzi orżnąć. Oczywiście, to właśnie
protestujący mają rację, zaś ich żądania są w stu procentach
uzasadnione. Czego nie zauważa pewien kościelny hierarcha.
I
tym akcentem kończymy na dzisiaj refleksje pomajówkowe.
Komentarze
Prześlij komentarz