Marionetka krwawego Binjamina
Stało się! USA zbombardowały Iran. A teraz Donald Trump zaprasza Irańczyków, aby ponownie zasiedli przy stole negocjacyjnym… od którego nigdy nie wstali, lecz zostali zmuszeni do zamilknięcia przez Izrael i Stany Zjednoczone.
Tak oto amerykańskie imperium przystąpiło do wojny izraelsko-irańskiej. Po stronie agresora, dodajmy, czyli Izraela. Amerykański atak, podobnie jak wcześniejsze izraelskie, oficjalnie ma na celu zapobiec wyprodukowaniu przez Iran arsenału nuklearnego. Tyle, że wywiad USA twierdzi, iż Persowie takiegoż arsenału nie mają, ani nawet – wbrew temu, co głosi zachodnia propaganda – nie dążą do jego stworzenia; zaznaczmy, że irańskie prace nad energetyką atomową są na bieżąco kontrolowane przez międzynarodowych obserwatorów i ekspertów. Cóż, w tej kwestii wierzę szpiegom.
Jak niedawno pisałem, faszystowski premier Izraela, Binjamin Netanjahu, rozpętał wojnę z Iranem po to, aby odwrócić uwagę światowej opinii publicznej od ludobójstwa w Gazie (które cały czas trwa), i żeby odwlec usunięcie go ze stołka. Oczywiście chodzi też o bogacenie się koncernów zbrojeniowych.
A Trump… No właśnie. Do ostatniej chwili twierdził, że chce pokoju, aż tu nagle wysłał lotnictwo, by zbombardowało cele w Iranie. Uczynił to ni mnij, ni więcej, a na zamówienie (jeśli nie żądanie) premiera Netanjahu. Który, jak twierdzą liczni obserwatorzy amerykańskiej oraz izraelskiej sceny politycznej, ma ogromny wpływ na administrację Trumpa, może nawet większy (sic!) niż sam ten kapitalista. Amerykańscy lotnicy sprowadzeni więc zostali do roli najemników wysługujących się Izraelowi, zaś Trump, a wraz z nim całe USA okazały się niczym więcej, jak marionetką Netanjahu i reszty izraelskich faszystów. Innymi słowy, niewielkie terytorialnie państewko, liczące 11 mln obywateli (nie uwzględniam tu Palestyńczyków żyjących pod okupacją, nie wszyscy z nich bowiem mają izraelskie obywatelstwo), z łatwością wykorzystuje w swoich celach pięćsetmilionowe, rozległe supermocarstwo, roszczące sobie prawo do rządzenia światem. USA stały się pachołkiem Izraela. Oczywiście, proces ten zachodził już od dawna; liczne amerykańskie koncerny zbrojeniowe zbankrutowałyby, gdyby nie eksport broni do bliskowschodnich faszystów; teraz Netanjahu ma bezpośredni wpływ na imperialistyczną politykę.
A trzeba przyznać, że jankeskie wsparcie jest mu potrzebne. Wojna z Iranem idzie bowiem znacznie gorzej, niż krwawy Binjamin sobie zaplanował. Izraelskie myśliwce zestrzeliwane są jeden po drugim (co nie zdarzyło się od bardzo dawna, bodaj od wojny w byłej Jugosławii!), a ich obrona przeciwrakietowa nie radzi sobie z irańskim ostrzałem, który radośnie rozwala wiele miast, z Tel Awiwem na czele. Mimo rządowych zakazów (taka to demokracja), Izraelczycy (co bogatsi rzecz jasna) wieją masowo, głównie na Cypr; nie wiadomo, czy spróbują go skolonizować, czy rozjadą się stamtąd do swoich ojczyzn. Ci biedniejsi, których nie stać na łapówki dla właścicieli łodzi, zostali uwięzieni w „swoim” kraju i albo zginą w nalotach, albo wykorzystani zostaną jako mięso armatnie. Nic więc dziwnego, że Netanjahu zamówił sobie amerykańskie bombardowanie Iranu, którego, okazało się, sam nie da rady pokonać.
Jak Iran odpowie na ów imperialistyczny akt agresji, jeszcze nie wiadomo, ale sytuacja jest nader groźna dla całego świata. Na razie Teheran mówi o zamknięciu Cieśniny Ormuz, co byłoby okropnie bolesnym ciosem dla światowego handlu ropą naftową i gazem ziemnym…
A na Trumpa służalczość wobec krwawego Binjamina sprowadzić może kłopoty. Nie tylko bowiem Demokraci, ale i Republikanie – czyli partia prezydenta! – coraz głośniej mówią, że decyzję o bombardowaniu Iranu podjął bezprawnie, czym powinny zająć się odpowiednie organa. Innymi słowy, może dojść nawet do impeachmentu, zwłaszcza, jeśli udział w tej durnej wojnie przyniesie USA więcej strat niż korzyści. Co jest niewykluczone; Iran to znacznie trudniejszy przeciwnik niż Irak i Afganistan, a przecież inwazje na te dwa państwa okazały się dla Stanów Zjednoczonych i całego NATO politycznymi klęskami. Warto zauważyć, iż Persowie mają liczących się na świecie sojuszników, w tym Chiny i Rosję. Gdyby tacy na przykład Chińczycy spróbowali uderzyć w USA od strony gospodarczej, Amerykanie mocno by to odczuli… a polityka celna Trumpa już teraz bardzo im szkodzi.
W każdym razie, międzynarodowa pozycja polityczna Stanów Zjednoczonych Ameryki znacząco się obniżyła…
Cóż, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja, czas pokaże. Niemniej, prawdopodobieństwo, że bycie marionetką Netanjahu i Izraela nie wyjdzie na dobre ani USA, ani samemu Trumpowi, graniczy z pewnością…
Komentarze
Prześlij komentarz