Dane dla faszystów

Niedawno pisałem o nierozliczonych przez obecną ekipę rządową afer, przestępstw tudzież zbrodni PiS-u. Jest tego sporo, pociąganie mafiosów/sekciarzy do odpowiedzialności idzie opornie (zatrzymano tylko kilka płotek i odebrano immunitet Ziobrze będącemu Zerem; znacznie sprawniej odbywa się prześladowanie aktywistów klimatycznych, działaczy pomagających uchodźcom czy śmiertelnie chorych osób, jakie naraziły się administracji publicznej), nic więc dziwnego, że wyborcy są zawiedzeni, co stanowiło jedną z przyczyn klęski wyborczej Rafała Trzaskowskiego.

Jeśli miałbym wybrać najpaskudniejsze, a zarazem najbardziej niebezpieczne czyny Bezprawia i Niesprawiedliwości, to w czołówce, obok fatalnych działań w zakresie wspierania pandemii COVID-19 oraz rozpoczęcia popełniania zbrodni na granicy polsko-białoruskiej (dziś Światowy Dzień Uchodźcy, tak swoją drogą), znalazłaby się sprawa Pegasusa. Jest to, przypomnę, izraelski program służący do inwigilacji komputerów, smartfonów i innych tego typu urządzeń. Nie-rząd PiS-u zakupił go, aby z jego pomocą inwigilować ówczesnych opozycyjnych polityków i ogólnie wszystkich, którym nie po drodze było z władzą Kaczyńskiego Jarosława, sprawowaną za pomocą wiernych akolitów, takich jak bankster Pinokio. Kogo koniec końców „sprawdzano” za pomocą tego informatycznego guana, nie wiadomo, komisja śledcza niewiele bowiem zdołała ustalić; całkiem możliwe, że w gronie ofiar znalazło się wielu zwyczajnych obywateli.

Tak czy owak, za zakup i – bezprawne! – stosowane Pegasusa nikt siedzieć nie poszedł, i nie ma widoku na to, by tak się stało. A powinno, wykorzystywanie bowiem tego programu w celach politycznych, jak to robili PiS-owcy oraz ich aparat represji i nadzoru (terroru), stanowiło nie tylko praktyczkę antydemokratyczną, charakterystyczną dla faszyzmu tudzież innych dyktatur, ale też akt zdrady Polski. Dlaczego?

Ano, z tej prostej przyczyny, że Izrael tak naprawdę udostępnia (za grube oczywiście pieniądze) swoim klientom jedynie licencję na korzystanie z Pegasusa. Wszelkie zaś dane pozyskane przy użyciu tegoż dziadostwa przechodzą przez serwery izraelskie i tam właśnie są administrowane.

Innymi słowy, nie tylko PiS-owskie służby inwigilowały ludzi w (k)raju nad Wisłą przy pomocy Pegasusa. Izraelskie też. I to za naszą forsę, dodajmy.

Tak, chodzi o służby państwa w zasadzie już niemal faszystowskiego (niby działa tam opozycja polityczna, ale jej rola jest stopniowo ograniczana, a jej deputowani, podobnie jak obywatele, represjonowani są za krytykę rządu, na przykład popełnianych przez niego zbrodni w okupowanej Palestynie), władanego przez skrajną prawicę, z szalonym premierem na czele. Do tego państwa wyjątkowo agresywnego, dokonującego nie tylko ludobójstwa w Gazie i szerzącego terror na Zachodnim Brzegu Jordanu (oraz w żydowskich gettach, jeśli ich mieszkańcom nie podoba się polityka rządu), ale też dopuszczającego się zbrojnych agresji na Liban, Syrię, Jemen oraz w ostatnich dniach Iran. Jasne, w czasie, kiedy PiS-owcy nabywali Pegasusa, skala zbrodni izraelskich była nieco mniejsza niźli dziś… ale tylko nieco, bo wszak polityka tego państwa do rozlewu krwi sprowadza się nieustannie od 1948 roku, kiedy to ono powstało, a taka na przykład rzeź Gazy nie zaczęła się w październiku 2023 roku, lecz znacznie wcześniej; wówczas po prostu zwiększyła się jej skala.

Dodajmy, iż Polski z Izraelem nie łączą żadne sojusze polityczne ani militarne. Oba kraje utrzymują stosunki dyplomatyczne, mają podpisanych kilka umów, ale na tym koniec. Nie ma (i bardzo dobrze!) współpracy wojskowej, jak na przykład z USA czy innymi państwami NATO.

A zatem PiS udostępniło, jeszcze za to płacąc z naszej krwawicy, dane polskich polityków, pewnie dziennikarzy i czort wie, ilu obywateli, krajowi niebędącemu naszym sojusznikiem, za to – faszystowskim reżimem, stanowiącym jedno z największych zagrożeń dla światowego porządku i bezpieczeństwa. Mało tego, jednym z głównych elementów izraelskiej faszystowskiej ideologii jest antypolonizm (na ile stanowi on reakcję na polski antysemityzm, pozostaje kwestią do osobnej analizy), tępy i fanatyczny, jaki wpajany jest Izraelczykom od dziecka. Mimo iż premier Netanjahu jest polskiego pochodzenia, jego – oraz całego rządu Likudu – spojrzenie na Polskę wcale nie jest przychylne; przeciwnie, pełno w nim wrogości, niebazującej zresztą na faktach.

I właśnie takie państwo, w dodatku na tym zarabiając, pozyskało dane o polskich politykach i innych obywatelach. Pytanie, czego i kogo konkretnie dotyczące, a także w jakiej ilości.

I pytanie, do czego Izrael może owe informacje wykorzystać, to znaczy, w jaki sposób, w jakim zakresie i w jakim celu naciskać na polskie rządy…

Ale, jako się rzekło, za tę zdradę żaden PiS-owiec nie został pociągnięty do odpowiedzialności…


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić