Ściek irański

Odkąd Izrael zaatakował Iran, w naszych mediach głównego nurtu – od stacji telewizyjnych i radiowych, poprzez prasę po portale internetowe – mamy prawdziwy wylew anty-irańskiej propagandy. Jak zwykle w takich sytuacjach bywa, niewiele ma ona wspólnego z rzeczywistością.

Bodaj głównym jej punktem jest to, jak wielkie zagrożenie dla świata (właśnie, nie tylko dla Izraela, ale dla całego globu, wszystkich państw i społeczeństw) rzekomo stanowi perskie państwo. Z dnia na dzień okazało się, że jest ono niebezpieczniejsze niż Rosja Putina i chce napadać dosłownie na każdy kraj, od Izraela począwszy. Celem ajatollahów, co owa propaganda formułuje mniej lub bardziej wyraźnie, jest narzucenie ludzkości islamu szyickiego.

Oczywiście, konfrontacji z rzeczywistością treści owe nie wytrzymują. Iran, owszem, wielokrotnie groził Izraelowi, ale NIGDY nie zaatakował go jako pierwszy. Przeciwnie, to bliskowschodni faszyści dokonywali zamachów na irańskich dostojników czy naukowców, to oni też zbombardowali perskie państwo, na co odpowiedziało ono uderzeniami odwetowymi; na razie panuje wielce kruche zawieszenie broni, wymuszone przez USA, bo Trumpowi chyba ktoś mądry wytłumaczył, w co się wpakował, przyłączając się do bombardowań. Od połowy XIX wieku, kiedy to stoczył krótką wojnę z Afganistanem (pochłonęła kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych), Iran nie dokonał aktu agresji wobec żadnego kraju. Sam za to został zaatakowany w latach 80. przez Irak pod rządami Saddama Husajna.

Wedle propagandowego przekazu, większym zagrożeniem niż sama polityka zagraniczna Iranu, ma wszakże być szykowana przez Irańczyków bomba atomowa. Przyznać trzeba, iż jest to bardzo fajny materiał na fabułę powieści lub filmu szpiegowskiego… ale z faktami nic wspólnego nie ma. Nawet, jeśli Iran kiedykolwiek pracował nad bronią nuklearną, to jej nie wyprodukował; nie ma ani jednej głowicy, co potwierdza nawet wywiad amerykański. Państwo to jest też stroną układu o nieposiadaniu i nierozprzestrzenianiu arsenału jądrowego (na Bliskim Wschodzie nie przystąpił do niego jedynie… Izrael). Owszem, ma program atomowy, dotyczy on wszakże energetyki i pozostaje pod międzynarodową kontrolą.

Inną kwestią, jaką porusza propaganda, jest „reżim ajatollahów”, przestawiany nieodmiennie jako straszliwa tyrania, totalitaryzm niczym w III Rzeszy. Cóż, tu troszkę więcej prawdy jest. Nie da się ukryć, iż teokracja, jaką w Iranie ustanowiono po (kontr)rewolucji islamskiej, która obaliła beznadziejnego szacha Pahlawiego, do ustrojów demokratycznych się nie zalicza (inna bajka, że zachodnia „demokracja”, jako że istnieje w warunkach antydemokratycznego kapitalizmu, jest jedynie szczątkowa i w znacznej mierze fasadowa). Prawa obywatelskie są tam dość mocno ograniczone – zwłaszcza kobiet, przy czym akurat ustawodawstwo antyaborcyjne jest w Persji bardziej liberalne niźli w (k)raju nad Wisłą – ich granice wytyczają szyickie normy, w tym obyczajowe, zaś porządku pilnują liczne policje (także odpowiedzialne za moralność) i służby specjalne. Działa cenzura (na Zachodzie zresztą też, tyle, że nie państwowa, a rynkowa). Osoby uznane przez władze za przeciwników politycznych liczyć się muszą z poważnymi konsekwencjami.

Z drugiej strony, trudno uznać, aby panował tam jakiś straszliwy terror. Iran uchodzi za państwo bezpieczne, również dla turystów, przedstawiciele mniejszości (w tym religijnych) mają konstytucyjnie zagwarantowane prawa, kultura i sztuka rozwijają się bardzo dobrze – o czym świadczy chociażby słynne na cały świat kino irańskie, poruszające różne tematy społeczne, polityczne i religijne, nieraz nader krytyczne wobec tamtejszych władz czy ustroju. Prześladowania polityczne zapewne faktycznie w Iranie występują, niemniej rodzi się pytanie, czy ich skala jest większa niż w USA Trumpa, Francji (bardzo brutalnie są tam traktowani obywatele niezadowoleni z polityki rządu, a tłumienie demonstracji ulicznych to norma) czy Niemczech (represje wobec zwolenników niepodległej Palestyny). Przypuszczam, iż są mniej brutalne niż w neo-carskiej Rosji, a już na pewno bardzo daleko im do krwawych zbrodni, jakie popełniają władze Izraela, Arabii Saudyjskiej (też sojusznik USA; zresztą, tamtejszy wahabizm jest jeszcze bardziej restrykcyjny niż irański szyizm), o Afganistanie nie wspominając.

Krótko mówiąc, władzom Iranu do świętości daleko, ale są one zdecydowanie mniej tyrańskie, niż się to nam przedstawia. Na pewno nie jest to państwo totalitarne.

Jasne, Irańczycy mają wiele powodów do niezadowolenia, od politycznych po socjalne. I często owo niezadowolenie okazują, niekiedy w formie masowych manifestacji, bądź też przemycając je do dzieł kultury czy sztuki, np. wspomnianych wyżej filmów. Nie da się wykluczyć, że prędzej czy później wybuchnie tam rewolucja, która doprowadzi do całkowitej zmiany ustroju. Niemniej, musi to być działanie samych Irańczyków. Wszelkie zewnętrzne próby wywołania przewrotu w Iranie – i, dajmy na to, przywrócenia tam władzy dynastii Pahlawich, obecnie przebywającej na emigracji – są najpewniej skazane na niepowodzenie i nie ma wątpliwości, że doprowadziłyby do tragedii, jak to się stało w Iraku oraz Afganistanie.

Prawda jest taka, że anty-irańska propaganda, z jaką mamy do czynienia w mediach, służy interesom USA i Izraela. A konkretnie, firmom zbrojeniowym z tychże państw. Oraz, nie ma się co oszukiwać, światowym koncernom naftowym, które z jednej strony chciałyby wyeliminować perską konkurencję, z drugiej natomiast, położyć łapę na irańskich złożach.

Innymi słowy, za kłamstwami kryją się wielkie pieniądze. Nic nowego pod słońcem.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić