Jarosław Zdradziecki

Na początek, przepraszam za brak dwóch notek w tym tygodniu. Przedwczoraj mój stan psychiczny bardzo się pogorszył (atak depresji i nawrót myśli samobójczych), wskutek czego nie dałem rady pisać bloga, wczoraj natomiast byłem zajęty poza domem, miałem bowiem ważne sprawy do załatwienia.

Od wielu lat liczni komentatorzy z zaniepokojeniem, a bywa, że i grozą wskazują, iż Bezprawie i Niesprawiedliwość dąży do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Obawy te są jak najbardziej uzasadnione, na co zresztą wskazuje praktyka PiS-owskiego nie-rządu.

Ostatnio, dla przykładu, Kaczyński Jarosław nie tylko rozbudza (po raz nie wiadomo który z rzędu) fobie antyniemieckie w swoim elektoracie – tzn. wśród wyznawców, gdyż PiS-wscy wyborcy czczą prezesa niczym bóstwo wcielone – co, rzecz jasna, bardzo źle działa na nasze relacje z zachodnim sąsiadem, będącym zarazem naszym głównym partnerem gospodarczym, ale – co gorsza – zaczął wprost atakować fundusze unijne. Twierdzi chociażby, że ich znaczenie jest „marginalne”, toteż w sumie nie są one (k)rajowi nad Wisłą potrzebne.

To oczywista bzdura. Podniesienie się – przynajmniej częściowe i infrastrukturalne – z ruin, jakie pozostawił po sobie Balcerowicz wraz z innymi solidaruchami (spośród których, warto przypomnieć, Kaczyński również się wywodzi), zawdzięczamy właśnie pieniądzom z UE. Bez nich nie byłoby tych wszystkich dróg – od wyremontowanych lokalnych po świeżo wybudowane wyroby autostradopodobne (autostradami nazwać je trudno, ale to już wina naszych rządzących, nie Unii) – nowych i odnowionych budynków, programów rewitalizacji i wielu innych rzeczy. Jasne, można się spierać, ile z tych pieniędzy zostało właściwie spożytkowanych, niemniej nie czarujmy się – gdyby nie one, zniszczona przez solidaruchów oraz dziki kapitalizm Polska w ogóle by się nie rozwijała lub rozwój ów byłby o wiele wolniejszy. Z kolei otwarcie granic sprawiło, iż lepiej rozwija się szeroko pojęta współpraca gospodarcza z sąsiadami, liczne firmy (np. wszelkie logistyczne) w ogóle dają radę dzięki temu funkcjonować. Przynależność do Unii Europejskiej wymusiła też – chociażby ze względu na migrację zarobkową naszych obywatelek i obywateli – na działających nad Wisłą kapitalistach podwyżki płac… jakkolwiek nadal są one zdecydowanie zbyt niskie w stosunku do wydajności naszej pracy, do tego zaniżane przez plagę śmieciowego zatrudnienia; jednak patologie te stanowią winę neoliberalnego kapitalizmu, zainstalowanego w Polsce przez zdrajcę Balcerowicza, jak również kolejnych rządów prawicy postsolidarnościowej.

Mówiąc krótko, Jarosław Kaczyński, dezawuując rolę Unii Europejskiej i funduszy unijnych, łże jak z nut (nic dziwnego, prawicowiec w końcu). Znacznie wszelako groźniejsze są źródła tych jego łgarstw.

Otóż, UE wstrzymała wypłatę Polsce części funduszów i grozi wstrzymaniem innych z uwagi na PiS-owskie antydemokratyczne deformy sądownictwa, które pozostają jawnie sprzeczne z unijnymi standardami praworządności i zmierzają do faszyzacji naszego ustroju. PiS-owcy nie chcą wdrożyć programu naprawczego, toteż kurek z pieniędzmi – życiowo nam niezbędnymi! – jest przykręcamy. I to jest symptom tego, że Kaczyński chciałby (k)raju nad Wisłą z UE wyprowadzić.

Nie pierwszy, dodajmy, bo przecież ten sam cel miały wszystkie zamachy ze strony Bezprawia i Niesprawiedliwości na porządek ustrojowy Polski (rzecz jasna, chodziło i nadal chodzi w nich również o podporządkowanie instytucji państwowych oraz życia nas, obywateli, Kaczyńskiemu i jego mafii/sekcie, za ich zaś pośrednictwem – w jeszcze większym niż dotąd stopniu – wielkiemu kapitałowi), wyłamywanie się z unijnej polityki migracyjnej i klimatycznej, entuzjazm wobec zmierzających do osłabienia UE amerykańskich inicjatyw takich jak Tróimorze, sojusze z antyeuropejskimi ugrupowaniami skrajnie prawicowymi z innych krajów i wiele podobnych patologii.

Kaczyński, odkąd na czele Bezprawia i Niesprawiedliwości dorwał się do koryta w Warszawie, działa tak, by sprowokować Unię do wywalenia nas ze swojego składu. Wie bowiem, iż polskie społeczeństwo jest w większości euroentuzjastyczne (z uwagi chociażby na wspomnianą wyżej migrację zarobkową), toteż wycofanie się w stylu brytyjskim raczej by nie przeszło, i z tej przyczyny gra na wyrzucenie.

Zależy mu na tym, gdyż UE i jej standardy uniemożliwiają mu budowę całkowicie faszystowskiej dyktatury, nadto… Ano właśnie, i tu dochodzimy do sedna sprawy.

Komu najbardziej zależałoby na tym, by Polska – najlepiej wraz z innymi państwami Europy Środkowej – znalazła się na powrót poza Unią? Krytycy PiS-u twierdzą, że Rosji, bo wówczas automatycznie bylibyśmy w jej strefie wpływów. Rozumowanie takie nie jest pozbawione słuszności, acz zauważyć trzeba, że Rosjanie na dobrą sprawę nie mają tu czego szukać (co innego w Ukrainie). Chiny? Jesteśmy dla nich potencjalnie całkiem niezłym partnerem handlowym, ale właśnie jako członek Unii Europejskiej, gdyż umożliwia to nam pełnienie pomostu dla chińskiego kapitału, towarów oraz technologii, wiodącego dalej na Zachód (odnowienie Jedwabnego Szlaku, od pewnego czasu realizowane); poza UE bylibyśmy dla nich o wiele mniej wartościowi, co najwyżej jako rynek zbytu dla najtańszych wyrobów.

Mocarstwem, któremu najbardziej zależałoby na tym, by Polska przestała być państwem unijnym – przy jednoczesnym pozostaniu w NATO – są USA. Gdyby bowiem nasza współpraca gospodarcza z Europą Zachodnią uległa osłabieniu (na skutek chociażby powrotu ceł oraz kontroli granicznych, które uczyniłyby działalność licznych firm nieopłacalną), a zarazem Chińczycy wycofaliby się z planowanych nad Wisłą inwestycji, od razu wcisnąłby się do nas kapitał amerykański, dokańczając kolonizację rozpoczętą przez plan Balcerowicza… i częściowo wstrzymaną przez nasze wstąpienie do Unii Europejskiej i włączenie się w jej strukturę gospodarczą. Stalibyśmy się wówczas rezerwuarem jeszcze tańszej niż obecnie siły roboczej, zasuwających na fortuny jankeskich panów i wyzutej z tych resztek praw pracowniczych, jakie ostały się jakimś cudem pomimo deform solidaruchów. Bylibyśmy taką środkowoeuropejską Kolumbią. Kaczyński na to gra, ponieważ jako prawicowiec postsolidarnościowy jest marionetką Waszyngtonu.

W interesie Polski jest pozostanie państwem członkowskim Unii Europejskiej; ta zaś winna się reformować i przeradzać w federację. Każdy polityk, który działa przeciwko temu, jest zdrajcą. No, ale każdy polski prawicowiec z definicji pozostaje następcą oraz kontynuatorem konfederacji targowickiej. Kaczyńskiego Jarosława też to, rzecz jasna, dotyczy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor