Atomówka w kolonii

Politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości – a także inni prawicowy – nieźle się podniecili. Zaczynają się bowiem negocjacje w sprawie NATO-owskiego (czyli stanowiącego emanację zbrodniczego amerykańskiego imperializmu) programu rozmieszczania… arsenału nuklearnego w Europie. PiS-owcy aż się palą, by Polska wzięła w nim udział, deklarują zatem przyłączenie się do rozmów. Amerykanie z kolei bardzo chętnie wtrynią nam atomówkę.

Szykują się wszak do konfliktu z Chinami, już nie tylko politycznego tudzież handlowego, jak dotychczas, ale militarnego. Znacznie więc dla nich lepiej, jeśli kontratak Chińczyków wymierzony będzie nie w terytorium USA, lecz w którąś z ich europejskich marionetek… eee… znaczy, państw sojuszniczych.

Poza tym, stale toczy się wojna rosyjsko-ukraińska, będąca między innymi poligonem do testowania uzbrojenia produkowanego przez obie jej strony, czyli Rosję i NATO (którego broń testują Ukraińcy). Imperium zła, jak niedawno pisałem, rade by było rozciągnąć teren owego poligonu na południowo-zachodnie obwody Rosji, i zapewne nie miałoby nic przeciwko, aby testować na tamtejszej ludności nie tylko uzbrojenie konwencjonalne, lecz także to masowego rażenia. A głowicę nuklearną łatwiej i taniej byłoby wystrzelić w rosyjską stronę z Europy niż z Ameryki Północnej. Nawet jednak, gdyby do takich czynów Jankesi się nie posunęli, to zlokalizowany w europejskich państwach NATO arsenał jądrowy będzie służył do szachowania Putina – im więc bliżej znajdzie się on rosyjskich granic, tym lepiej. Polska z geograficznego punktu widzenia nadaje się zatem idealnie.

Zwłaszcza, że imperialiści uważają ją – i mają w stu procentach rację! – za swoją nieformalną kolonię, pod rządami amerykańskich marionetek z prawicy postsolidarnościowej, czyli obecnych PiS-u i PO. Politykierzy owi wykonają co do joty wszystko, czego tylko zażyczą sobie ich panowie z Waszyngtonu. Już przecież udostępnili terytoria pod jankeskie bazy wojskowe, jeszcze za to płacąc, kupowali amerykańskie uzbrojenie po zawyżonych cenach (i bez przetargu, offsetu, a nawet rozeznania, czy jest on kompatybilny z naszą strategią obronną); dlaczego zatem nie mieliby z otwartymi rękoma przyjąć głowic nuklearnych?

Rzecz jasna, Amerykanie będą trzymali ręce na tychże; Polska jedynie da ziemię pod wyrzutnie, zapłaci za ich wzniesienie i utrzymywanie (a jakże, przecież kolonie, również nieformalne, są jak krowie wymiona – służą do dojenia), a w razie wojny jej terytorium stanie się – dosłownie! – tarczą chroniącą USA.

Mówiąc krótko: Jankesi sobie zarobią, my zaś poniesiemy koszta oraz, w razie wojny, najwyższą ofiarę.

No, ale po to w 1989 roku wylansowali oni przekupioną forsą od CIA targowicę (prawicę) postsolidarnościową i umieścili ją na szczytach władzy w (k)raju nad Wisłą, by teraz się ona odwdzięczała. Nasze państwo jest tylko instrumentem w rękach amerykańskich imperialistów. A ewentualne rozmieszczenie ich arsenału atomowego na naszym terytorium tylko podkreśli status Polski jako państwa zależnego od Waszyngtonu, i nawet członkostwo w Unii Europejskiej (w której, przez głupotę oraz złą wolę PiS-owców, nasza pozycja gwałtownie słabnie) nie pomoże.

Rzecz jasna, nie ma się co łudzić, iż te amerykańskie atomówki zwiększą poziom bezpieczeństwa czy to (k)raju nad Wisłą, czy to jakiegokolwiek innego państwa europejskiego. Przeciwnie; miejsca, gdzie ów arsenał zostanie rozmieszczony, staną się pierwszymi celami w razie (kontr)ataku Rosji, Chin, Iranu czy innych krajów, w stronę których swe ociekające krwią szpony wyciągnie jankeskie imperium zła.

Lecz solidaruchom to nie przeszkadza. W razie wojny jako pierwsi przecież zwieją poza pole rażenie, wraz ze swoimi kapitalistycznymi szefami. A nasze życie nie miało i nie ma dla nich żadnego znaczenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor