Wstyd niepotrzebny

W zeszłym roku w Polsce ponad cztery miliony osób cierpiało na depresję. A jest ona tylko jedną z wielu chorób tudzież dysfunkcji psychicznych, nękających każde społeczeństwo. Wymieć można jeszcze zaburzenia depresyjne, chorobę afektywną dwubiegunową, zespół stresu pourazowego (częsty u weteranów czy ofiar wypadków, gwałtów i innych traumatycznych przejść, coraz też powszechniej dotykający… młodzieży szkolnej), schizofrenię, zespół wypalenia zawodowego…

Przyczyny oczywiście są różne; nieraz takie, że ani by się człowiek nie domyślił, że u niego samego lub kogoś innego mogą one rozwalić zdrowie psychiczne. Niektóre są systemowe – wynikają z egzystencji w nieludzkich warunkach kapitalizmu bądź takiej czy innej dyktatury, niszczenia życia przez złe prawo, itd. Inne – pozasystemowe, czyli osobiste. Psychika może się posypać też z powodu utraty zdrowia fizycznego. Nie będziemy tu tego wszystkiego analizowali, zwłaszcza, że nie jestem psychiatrą ani psychologiem…

Ano, i tak oto doszliśmy do sedna sprawy. Coraz więcej osób w Polsce potrzebuje pomocy specjalistycznej: psychiatrycznej, psychologicznej lub ich obu. Z dostępnością, niestety, jest różnie; jako że od czasów rządu prawicowej, postsolidarnościowej koalicji AWS-UW (z której wyewoluowały dzisiejsze PiS oraz PO) system publicznej opieki zdrowotnej jest systematycznie niszczony, psychiatria i psychologia też cierpią. Trzeba więc albo czekać w kolejkach, jeśli chce się iść z NFZ, albo udać się prywatnie do odpowiedniego gabinetu; jeżeli jednak nie mamy forsy, to nici z tego. O ile jeszcze psychiatria dla dorosłych jakoś tam się trzyma (wiem, bo sam korzystał z takiej terapii po próbie samobójczej), o tyle dziecięca dogorywa (parę ładnych razy poruszyłem ten temat).

Jednakże patologie systemu, wynikające z nieudolności lub – co chyba bardziej prawdopodobne – złej woli prawicowców postsolidarnościowych, to jedna sprawa. Drugą jest to, że wielu ludzi potrzebujących medycznej pomocy w zakresie ratowania zdrowia psychicznego NIE CHCE takowej poszukiwać… co jakże często prowadzi do tragicznych konsekwencji. Mimo bowiem coraz liczniejszych (niekiedy, trzeba oddać, naprawdę dobrych) kampanii społecznych i edukacyjnych, i ciągłego, acz może niezbyt szybkiego wzrostu świadomości w temacie zdrowia psychicznego oraz problemów z nim, wciąż zbyt wiele osób wstydzi się skorzystać z pomocy psychologa, a zwłaszcza psychiatry.

Dlaczego? Ano, z powodu biorących się z niewiedzy, często też wspomaganych przez przestarzałe wzorce kulturowe stereotypów. Mówią one, iż tylko „wariaci” leczą się psychiatrycznie, albo udają się na wizyty do psychologa. Jeśli zaś nie wariaci/psychopaci/seryjni mordercy, to osoby słabe, które byle co może załamać, bądź też nie radzą sobie ze swoimi emocjami, podczas gdy powinny nad nimi panować. I inne bzdury w ten dekiel.

Co przeraża, bywa, że nakłada się na to presja rodziny. Jeśli, przykładowo, nastolatka mówi rodzicom, iż coraz gorzej się czuje, w związku z czym najprawdopodobniej potrzebuje terapii, to usłyszeć może: „Przecież nic ci ie jest! Weź się nie wygłupiaj! Wymyślasz jakieś problemy! Jesteś po prostu leniwa i chcesz uniknąć nauki/pracy”, „W naszej rodzinie nie ma wariatów i nie będzie!”… A potem następuje wielki płacz na pogrzebie, połączony ze zdziwieniem: „Jak to się mogło stać? Zawsze była taka wesoła…”. Przy czym jako przykład podałem dziewczynę, inspirując się właśnie takim komiksem edukacyjnym, który swego czasu widziałem na jednym z portali społecznościowych, ale dysfunkcje zdrowia psychicznego dotknąć mogą WSZYSTKICH, niezależnie od płci i wieku, samobójstwa natomiast częściej popełniają mężczyźni niż kobiety.

Równie szkodliwe, co stereotypy, są zidiociałe pseudo-porady kierowane do osób z depresją i innymi zaburzeniami zdrowia psychicznego: „Nie łam się!”, „Idź pobiegaj/na siłkę!”, „Weź się w garść!”, „Zmień nastawienie!”, itd. Są one bardzo niebezpieczne, cierpiąca bowiem osoba czuje się bagatelizowana, zarazem też owe brednie wywołać u niej mogą poczucie winy, iż nie da rady „zmienić nastawienia” (cóż, pralkę mam nastawioną na program „łatwe prasowanie”, a odbiornik w samochodzie na Anty Radio) czy „wziąć się w garść” (mówić tak osobie z depresją, to tak, jakby rekomendować udział w maratonie komuś, kto ma otwarte złamanie przynajmniej jednej nogi), co może doprowadzić do pogorszenia stanu zdrowia i śmierci.

Nie ma na świecie osoby, której zdrowie psychiczne nie byłoby narażone na różne choroby i inne dysfunkcje. Nie ma też osoby chorej psychicznie, jaka nie zasługiwałaby na profesjonalną pomoc. Pójście do psychologa oraz psychiatry nie różni się niczym od wizyty w gabinecie lekarza rodzinnego – tu i tu udajemy się, by chronić/ratować/odzyskać zdrowie.

Skoro nie wstydzimy się iść do pana(i) doktora(ki) z grypą czy anginą, to w żadnym razie nie powinniśmy odczuwać wstydu z powodu chęci leczenia depresji, choroby afektywnej dwubiegunowej, schizofrenii, itd. One wszystkie, jako się rzekło, dotknąć mogą każdego z nas. A lekarze są po to, by nam pomagać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor