Bunt w obozie koncentracyjnym

Serdecznie przepraszam za brak wczorajszej notki. Musiałem załatwić ważną sprawę urzędową, a po powrocie do domu miałem jeszcze sporo innej roboty, no i depresyjne pogorszenie nastroju nastąpiło… Ale teraz przejdźmy do dzisiejszego tematu.

Od 4 października w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Lesznowoli trwa strajk głodowy. Jego uczestnicy domagają się poprawy warunków bytowych, jakie panują w owym miejscu, a także modyfikacji sytuacji prawnej osób uchodźczych w Polsce. Jest ich trzydzieścioro troje; swoje postulaty w liczbie trzynastu przekazali funkcjonariuszom Straży Granicznej. Co będzie dalej, zobaczymy.

Jest to już trzeci w tym roku protest w rzeczonym ośrodku. W kwietniu głodowali tam Syryjczycy, w maju Kurdowie, teraz natomiast strajkują osoby o różnym pochodzeniu. Łączy ich to, że przez granicę polsko-białoruską usiłowali przedostać się do Europy, uciekając przez wojnami, terroryzmem, głodem, prześladowaniami politycznymi bądź wszystkim tym łącznie i jeszcze wieloma innymi tragediami. I za ową próbę ratowania życia trafili do ośrodka; choć mogli zostać pobici przed naszych strażników granicznych, po czym cofnięci z powrotem do Białorusi, gdzie też czekałoby ich bicie, a pewnie i los jeszcze gorszy.

Tych, co znaleźli się w Lesznowoli oraz innych podobnych ośrodkach, trudno wszelako nazwać szczęściarzami. Według tego, czego można się dowiedzieć (za pośrednictwem głównie internetu, choć w nielicznych dobrych tytułach prasowych też pojawiają się teksty na ten temat) od zajmujących się sprawą aktywistów, osoby uchodźcze są tam taktowane jak więźniowie. Czyli tkwią w celach, liczyć się muszą z szykanami i innymi formami przemocy słownej (o fizycznej również chodzą słuchy), zadręcza się ich przesłuchaniami zawierającymi element terroru psychicznego, ogranicza do maksimum możliwość kontaktu ze światem zewnętrznym… Siedzą tam przez wiele miesięcy, ich sytuacja prawna jest całkowicie niejasna, a kiedy w końcu wychodzą, funkcjonariusze SG po prostu wywożą ich do takiego czy innego miasta, po czym zostawiają; pomocy udzielają aktywiści i wolontariusze, o ile osobom uchodźczym uda się z nimi skontaktować.

Nic zatem dziwnego, że w owych Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców co jakiś czas wybuchają strajki głodowe (czyli protesty zupełnie pokojowe, dodajmy, tyle że oczywiście stanowiące zagrożenie dla zdrowia i życia ich uczestników). Nikt nie chciałby być w ten sposób poniewierany, a już na pewno nie osoba, która uciekała do Europy, aby ratować siebie tudzież bliskich. Niestety, o tychże protestach media głównego nurtu informują bardzo mało albo zgoła wcale; no bo po co tacy czy inni „ciapaci” (Jezus Chrystus też się do owej grupy zaliczał, swoją drogą) czy „czarni” mają pchać na chrześcijański biały Zachód? Niech zamarzają albo zatruwają się muchomorami w lasach i na bagnach, niech zostaną zatłuczeni na śmierć lub zastrzeleni przez strażników granicznych, niech sobie powiszą na płocie z drutem kolczastym wśród rechotu mundurowych oprawców… A jeżeli już trafią do ośrodka, to niech się nie ośmielają protestować, bo to i tak akt „niezmierzonej łaski” z naszej strony, że tam siedzą…

No właśnie, TAM. O ile jasnym jest, iż Strzeżonym Ośrodkom dla Cudzoziemców ogromnie daleko do Auschwitz-Birkenau, Sobiboru, Treblinki, Sachsenhausen czy Dachau, o tyle do Berezy Kartuskiej już znacznie bliżej. Wsadza się tam ludzi traktowanych jako przestępców, bo tak sobie zażyczyli nie-rządzący, więzi w celach przez długi czas bez jakiegokolwiek wyroku sądowego, łamie prawa człowieka… Mówiąc krótko, mamy do czynienia z obozami koncentracyjnymi, ni mniej, ni więcej. Nie takimi (oby!), pobyt w których oznaczał zagładę, ale jednak obozami koncentracyjnymi.

No, ale cóż innego mogliby wymyślić klerofaszyści z Bezprawia i Niesprawiedliwości, o umysłach zatrutych wypocinami Adolfa Hitlera i jemu podobnych szaleńców, przefiltrowanymi przez kadzidlany dym?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor