Dziesięcina pazernego hitlerowca

Laicyzacja postępuje, coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, a ci, co chodzą, biednieją, z powodu inflacji, podwyżek opłat i tym podobnych czynników. Coraz zatem mniej forsy szeleści (metaliczne brzęczenie nie jest mile widziane) na tacach w poszczególnych parafiach, w konsekwencji czego kurie mają mniejszy udój. Zaś co bardziej chciwym purpuratom gigantyczne pieniądze, jakie do Kościoła katolickiego oraz powiązanych z nim organizacji płyną z budżetu państwa tudzież poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego (czyli z naszych podatków), najwyraźniej nie wystarczają. No to szukają nowych cycków do dojenia.

Marek Jędraszewski, arcybiskup metropolita krakowski – ten, co to krzyż zamienił na swastykę – przywraca oto dziesięcinę, czyli taki średniowieczny podatek. Kościelne osoby prawne w Archidiecezji Krakowskiej będą przeznaczały dziesięć procent swoich dochodów na podkarmienie kurii; oprócz oczywiście tego, co uzyskają ze składek i im podobnych form zdobywania pieniędzy. W praktyce hierarcha, któremu pod względem ideologicznym znacznie bliżej jest do Hitlera tudzież Kaczyńskiego, niż do Jezusa Chrystusa, będzie skubał z dziesięciny głównie parafie.

A że proboszczowie w większości nie są w ciemię bici – w każdym razie, w kwestii pieniędzy – to nowy arcybiskupi podatek sobie odrobią, zwiększając udój z wiernych. Innymi słowy, świeccy katolicy z Archidiecezji Krakowskiej (a z czasem pewnie też innych, bo wątpię, by sam jeden Jędraszewski wprowadził takie rozwiązanie) składkami swoimi nie tylko sfinansują dziesięcinę, ale też dochody lokalnych duszpasterzy; ci przecież będą woleli raczej przyhołubić więcej kasy, niż dzielić się nią z przełożonym, a dziesięcina to znakomita okazja do zmian w parafialnych cennikach. Syty będzie wilk, owce przytyją, trawa natomiast zostanie wygryziona do gołej ziemi.

A jeżeli ludzie się zbuntują i nie będą chcieli szczodrzej sypać banknotami (monety, jako się rzekło, zadowolenia nie budzą) na tacę? No to się ich postraszy, że w takim układzie nie będzie pogrzebu bliskiej osoby, miejsca na cmentarzu parafialnym (jeden z powodów, dla których jestem zwolennikiem kremacji i rozsypywania prochów – dygresja taka), ślubu kościelnego, chrzcin dziecka, bierzmowania… Dla wielu osób takie uroczystości są naprawdę ważne, księża zaś – ze szczególnym uwzględnieniem tych pazernych – doskonale o tym wiedzą, i nie cofają się przed takimi szantażami jak powyżej zarysowane, by wydoić z parafian to, w co szczerze oraz bezgranicznie wierzą, i co darzą nieograniczonym uwielbieniem, czyli forsę.

Przecież funkcjonariusze Kościoła katolickiego: hierarchowie i duchowni, muszą wyjść pod względem finansowym na swoje. Ludzie wierzący już niekoniecznie; Kościół pozostaje wszak organizacją biznesową, działającą dla zysku, przysparzanego przez uczestników uroczystości religijnych, nabożeństw, przyjmujących sakramenty, itd.

Cóż, biorąc pod uwagę, że mieszkam na terenie wchodzącym w skład Archidiecezji Krakowskiej, przybyło mi jeszcze jedno potwierdzenie podjętej jakiś czas temu decyzji o rezygnacji z korzystania z usług Kościoła katolickiego. Nie mam zamiaru głodzić się ani, tym bardziej, ryzykować powtórzenia próby samobójczej dla zysku hitlerowca Jędraszewskiego tudzież innych pazernych facetów w sutannach. Nawet zresztą, gdybym miał pieniądze, to nie finansowałbym głoszenia mowy nienawiści (większość kazań naszego dzisiejszego czarnego charakteru brzmi jak wyjęte z broszury NSDAP), pedofilskich zbrodni kleru oraz ukrywania ich przez hierarchów, ani też innych kościelnych patologii. Przynajmniej, nie z własnej woli, bo wpływu na to, na co idą moje podatki (poza jednym procentem), nie mam.

Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor