Noblistka i klasizm

Internet i media huczą na temat pewnej wypowiedzi Olgi Tokarczuk. Niechże więc i ja przedstawię swoje zdanie w tej kwestii, zwłaszcza, że wczoraj i przedwczoraj poruszyłem ciekawsze dla mnie tematy.

Otóż, na Festiwalu Góry Literatury nasza rodzima laureatka Literackiej Nagrody Nobla oznajmiła: Powiedzmy sobie szczerze – literatura nie jest dla idiotów. Ja nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów, żeby czytać książki, trzeba mieć jakieś kompetencje, wrażliwość pewną, rozeznanie w kulturze. Książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą (…). Nie wierzę, że przyjdzie czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis. Więc piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są gdzieś do mnie podobni. Piszę do swoich krajanów (źródło cytatu: https://lubimyczytac.pl/teksty-olgi-tokarczuk-nie-dla-idiotow-goraca-dyskusja-po-ostrej-wypowiedzi-noblistki-o-czytelnikach).

Jak łatwo się domyślić, słowa te wywołały falę komentarzy i burzliwe dyskusje. Jedni – zwłaszcza osoby o lewicowych, tzn. równościowych i prospołecznych poglądach, zarzucili Oldze Tokarczuk klasizm (nietolerancja, dyskryminacja, uprzedzenie ze względu na przynależność do klas społecznych uznawanych za „gorsze” z powodu mniejszej zamożności tudzież wykonywanego zawodu) i elitaryzm (przekonanie, że niektóre jednostki są „lepsze” od innych, z powodu pochodzenia, przynależności klasowej, wykształcenia, wiedzy, zamożności i im podobnych cech). Inni powyższej wypowiedzi bronią, doszukując się w niej racji. Co ciekawe, dotychczas po stronie Olgi Tokarczuk stawały głównie środowiska lewicowe i liberalne, tym razem jej słów bronią raczej prawicowcy, wprzódy negatywnie do pisarki nastawieni.

A co ja o tym myślę?

Spośród dzieł Olgi Tokarczuk przeczytałem dotychczas (w kolejności chronologicznej): Prowadź swój pług przez kości umarłych, Księgi Jakubowe i Podróż ludzi Księgi. Przy sposobności sięgnę po inne jej powieści, w tym tę najnowszą, czyli Empuzjon. I szczerze uznaję ją za jedną z najwybitniejszych twórczyń w historii literatury nie tylko polskiej, ale ogólnoświatowej. Słusznie otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. A Księgi Jakubowe to, moim skromnym zdaniem, jedno z najważniejszych arcydzieł, jakie powstały od czasu, gdy gatunek ludzi wynalazł pismo.

Niemniej, cytowana powyżej wypowiedź zrobiła na mnie złe wrażenie. Zarzuty odnośnie klasizmu i elitaryzmu wydają mi się uzasadnione. Nie wiem, czy pani Tokarczuk popisała się nimi w sposób zamierzony, czy mimowolny… no, ale nie czarujmy się – słowa jej można interpretować tak, jakby uznawała ona tych czytelników, co jej dzieł nie lubią – a już szczególnie ludzi, jacy po książki nie sięgają – za „gorszych”, „idiotów”, siebie zaś samą – za autorkę piszącą swe prace dla osiągających niebotyczne wyżyny intelektualne. Najwyraźniej zatem twierdzi, że są dzieła literackie „lepsze” – adresowane do czytelniczej elity (na podstawie jakich kryteriów wyróżnionej, tego już nie wiem), i „gorsze” – dla całej reszty, czyli „podludzi”. Jeśli faktycznie dobrze dobrałem interpretację, to pani Tokarczuk jak najbardziej popisała się i klasizmem, i elitaryzmem. Bardzo nieładnie!

Oczywiście, literaturoznawcy rozróżniają literaturę „popularną” (skierowaną do szerszego grona czytelników, łatwą w odbiorze, rozrywkową) i „wysoką/piękną”. Kryteria tego podziału są jednak wysoce rozmyte i niejasne. Do jakiej kategorii zaliczyć należy, przykładowo, twórczość J.R.R. Tolkiena (z Władcą Pierścieni na czele), H.P. Lovecrafta, Roberta E. Howarda, Arthura Conan Doyle’a, Raymonda Chandlera, Ernesta Hemingway’a, Jacka Londona, George’a Orwella, Lwa Tołstoja, Michaiła Bułhakowa, Henryka Sienkiewicza, Bolesława Prusa, Stanisława Lema, Andrzeja Sapkowskiego… czy samej Olgi Tokarczuk? Spełniają one kryteria przynależności do obu grup. Warto też podkreślić, iż kiedyś wyróżniano kategorię literatury pulp (głównie: kryminał, horror, fantastyka, przygoda), adresowanej do klasy robotniczej i ogólnie czytelników poszukujących rozrywki; pełniła podobną funkcję, co dzisiejsze seriale, w związku z czym często traktowano ją pogardliwie, tymczasem pisali ją wybitni twórcy (w tym kilku spośród wyżej wymienionych; sami sprawdźcie, którzy), jacy wręcz wytyczyli standardy dla kolejnych generacji autorów zajmujących się gatunkami. Od siebie dodam, że powieść/opowiadanie adresowaną(e) do szerszej grupy czytelniczej, a zatem prostą(e) i zrozumiałą(e), najtrudniej jest napisać, a w każdym razie wymaga to znacznie więcej wysiłku niż stworzenie dzieła, jakie zrozumie wyłącznie autor(ka), jego/jej najbliższa rodzina i ewentualnie grono przyjaciół.

Uważam, że to, czy dana książka jest dobra, czy zła, oceniać powinni czytelnicy na podstawie swoich gustów. Nie ma też czytelników „lepszych” i „gorszych”. Jako pisarz (bo tworzę science-fiction i horrory) chciałbym, aby moje powieści i opowiadania dotarły do możliwie najliczniejszych odbiorców, bez względu na ich przynależność klasową, status ekonomiczny, kolor skóry, wyznanie, pochodzenie, narodowość, wykonywany zawód, itd. Pod strzechy te moje wypociny nie zawędrują, gdyż dzięki Polsce Ludowej te zobaczyć możemy jedynie w skansenach (acz, jeśli prawica dłużej porządzi,prawdopodobnie zamieszkamy w lepiankach), niemniej, pod dachy domostw… czemu nie?

Olga Tokarczuk wypowiedziała się więc w sposób nader niefortunny, dla wielu osób obraźliwy. Na jej miejscu przerosiłbym za te słowa. Rację miała wszakże w jednym: nie wszyscy muszą czytać. Ale nie dlatego, że są „głupi”; po prostu mają inne zainteresowania, hobby, pasję niż książki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor