Elita

Przy okazji awantury wywołanej wielce niefortunną wypowiedzią Olgi Tokarczuk (odniosłem się do niej w zeszłym tygodniu) rozgorzała w Polsce dyskusja o klasizmie i elitaryzmie. Przypomnę, że ten pierwszy jest dyskryminowaniem i gardzeniem osobami ze względu na przynależność do mniej zamożnych i/lub trudniących się ciężką pracą klas społecznych, a ten drugi – dyskryminacją i pogardzą wobec ludzi nieprzynależących do elit.

No właśnie, co to są elity? Kogo do nich zaliczyć?

Moim zdaniem, kwestia jest wewnętrznie dość rozbudowana i w znacznej mierze subiektywna. Zależy bowiem od tego, o JAKICH elitach mówimy, samo to pojęcie dotyczyć może osób wyróżnianych na podstawie rozmaitych czynników.

Dla mnie elitami zawsze byli ludzie, którzy czymś się odznaczali: albo wybitnymi osiągnięciami, albo wyższymi niż reszta kwalifikacjami, albo jakimiś cechami, które wyróżniają ich spośród ogółu.

I tak, elitą kultury i sztuki są wybitni twórcy (owszem, Olgę Tokarczuk też za takową uznaję, mimo iż jej ostatnia wypowiedź wywarła na mnie złe wrażenie) tudzież artyści. Kryterium wybitności jest przy tym subiektywne; tzn. zależy od odbiorcy, bo to on może uznać pisarza, malarza, rzeźbiarza, plastyka, reżysera, aktora, itd. za wybitnego lub nie.

Elitą militarną będą z kolei żołnierze oddziałów specjalnych, gdyż aby w nich służyć, muszą spełnić naprawdę wyśrubowane wymagania. A także ci, co w boju odznaczyli się odwagą, walecznością, poświęceniem… Niekoniecznie zresztą chodzi o takich, co masowo rozlewali krew podczas wojen. Przykładowo, do elity armii USA jak najbardziej zaliczyć należy Desmonda Dossa, sanitariusza, który w trakcie walk na Pacyfiku, stanowiących jedno z kluczowych wydarzeń II wojny światowej, nie zabił nikogo (był adwentystą, przez co… nie brał broni do ręki), za to uratował życie wielu ludziom.

Elitę proletariacką tworzą, rzecz jasna, osoby najbardziej pracowite. Ale nie ci, co ślepo zasuwają, lecz potrafią pracować wydajnie, tak, aby wykonać swoje obowiązki, zarobić na utrzymanie i mieć czas dla siebie oraz bliskich. A zarazem posiadają świadomość swoich praw i w razie potrzeby umieją ich o przestrzeganie zawalczyć.

Jeśli mowa o elitach finansowych, to oczywiście chodzi o najbogatszych przedstawicieli naszego gatunku. Niestety, niewielu z nich wzbogaciło się dzięki WŁASNEJ pracy, intelektowi czy talentom; są i tacy, stanowią wszelako wyjątki. Największe fortuny gromadzą kapitalistyczni wyzyskiwacze w rodzaju Muska i Bezosa, którzy żerują, a w zasadzie pasożytują na wysiłku proletariuszy. Czasy kapitalistów, którzy aby zarobić, faktycznie musieli popracować nad wynalazkami czy nowymi technikami produkcji, innymi słowy, znać się na czymś (np. Edison, Ford, Renault, Citroen, Porsche, Toyoda, Bata) dawno już minęły, teraz mamy erę miliarderów-tasiemców. Toteż w tym wypadku słowo „elity” używane może być sarkastycznie.

Podobnie jest z elitami politycznymi, kiedy bowiem spojrzymy na ludzi pełniących najwyższe urzędy państwowe czy samorządowe, migiem się przekonamy, iż większość z nich z elitarnością – niezależnie od jej pojmowania – nie ma wiele wspólnego… o ile cokolwiek.

Elity naukowe to najwybitniejsi naukowcy i, badacze i odkrywcy – wiadomo.

Ale już z elitami intelektualnymi, czyli tymi, do których w nieszczęsnej swojej wypowiedzi odwoływała się Olga Tokarczuk, jest znacznie trudniej. Byłbym mianowicie nader ostrożny w ocenianiu, kogo do ich grona zaliczyć, a kogo z niego wykluczyć. Na pewno za elitę intelektualną uznać trzeba ludzi mądrych… ale mądrość jest pojęciem wysoce relatywnym tudzież niejednoznacznym. Oznacza nie samą tylko inteligencję, wiedzę (i umiejętność korzystania z niej) oraz krytyczne samodzielne myślenie, lecz także chociażby życiowe doświadczenie, wyciągnie wniosków z błędów własnych i cudzych, wrażliwość oraz wiele innych przymiotów. Na sto procent NIE ZALEŻY ona od formalnego wykształcenia; człowiek, jaki nie ukończył podstawówki, może być bardzo mądry, podczas gdy nie brakuje profesorów bądź doktorów co i rusz popisujących się swoim idiotyzmem (Zybertowicz, Roszkowski, Matczak, Balcerowicz tudzież wielu innych).

I tak dalej…

Mówiąc krótko, rodzajów elit jest wiele, podobnie jak kryteriów ich wyróżniania. Nic dziwnego, skoro społeczeństwa są ogromnie zróżnicowane wewnętrznie. Dlatego z uznawaniem poszczególnych jednostek za elitarne lub wręcz przeciwnie należy być nad wyraz ostrożnym, zaś elitaryzm jest równie paskudny jak każda inna forma dyskryminacji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor