Przykład niebezpiecznej ciemnoty

Fajny miał pomysł pan prezydent miasta Wałbrzych (gospodarczo zniszczonego przez prawicę postsolidarnościową, ale to inna historia), z zawodu będący lekarzem. Otóż, wyszedł on z inicjatywą obowiązkowych szczepień dla mieszkańców tejże dolnośląskiej aglomeracji. Idea owa spodobała się najwyraźniej większości wałbrzyskich radnych, którzy przyjęli odpowiednią uchwałę. Tę, niestety, uchylił PiS-owski wojewoda, toteż w życie nie weszła. Co jeszcze gorsze, u części wałbrzyszan pomysł obowiązkowych szczepień wywołał istną furię. Grożą teraz swojemu prezydentowi śmiercią, wyzywają go od doktora Mengele (zaiste chory absurd; Mengele przeprowadzał w Auschwitz odrażające eksperymenty i mordował ludzi, prezydent zaś Wałbrzycha chciał ludzkie życia ratować) i – jednym tchem! – do… Żyda (dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota, przy czym co do wszechświata nie ma pewności, a na nieskończoność ludzkiej głupoty dowód stanowią przytoczone wyzwiska), gromadzą się pod jego domem; samorządowiec musi mieć policyjną ochronę (lepiej on niż Kaczyński, swoją drogą) oraz monitoring miejsca zamieszkania.

Tak jest w Wałbrzychu, ale jestem nieomal pewien, iż gdyby historia z samorządowym pomysłem na obowiązkowe szczepienia rozkręciła się w jakimkolwiek innym regionie, mieście, miasteczku tudzież wsi, scenariusz byłby nader podobny… choć jeszcze gorszego, tzn. linczu na pomysłodawcy, wykluczyć takoż nie można. A jeśliby z obowiązkiem szczepień wyjechały władze państwowe (nieważne, jakich barw partyjnych), doszłoby do zamieszek o gigantycznej skali, może wręcz do wojny domowej.

Wszystko na skutek ludzkiej ciemnoty.

Swego czasu, jeszcze przed pandemią koronawirusa, czytałem na łamach tygodnika Polityka świetny wywiad z Kenem Follettem, brytyjskim pisarzem, autorem m. in. powieści historycznych. Stwierdził on, że dzisiejsze społeczeństwa są o wiele bardziej barbarzyńskie niż te ze średniowiecza. W tamtej epoce rozwój nauki, w tym medycyny, stał na mizernym w porównaniu z dzisiejszym poziomie, ludzie zatem wielu rzeczy nie wiedzieli, tłumaczyli je więc sobie magią, gniewem Boga, itd. Nie było to odrzucenie wiedzy, lecz jej brak. Dziś natomiast, kiedy nauka, medycynę wliczając, dynamicznie się rozwija, pozytywne efekty czego widzimy na każdym w zasadzie kroku, ludziska są gotowe ją odrzucać, i to dobrowolnie, bo ktoś jakąś bzdurę powiedział lub napisał. Jako przykład tegoż barbarzyństwa polegającego na świadomym odrzucaniu wiedzy podał Ken Follett ruch antyszczepionkowy. Od grubo ponad tu lat wiadomo, iż szczepionki ratują ludzkie życie, wydatnie przyczyniły się do blisko dwukrotnego zwiększenia jego długości, z ich pomocą wyeliminowano multum schorzeń zakaźnych, jakie dziesiątkowały nasz gatunek. I co? Niby to wszystko jest jasne, ale cała masa kretynów podnosi, że szczepienie jest złe („argumentacja” o chipach Billa Gatesa, autyzmie i produkcji szczepionek z płodów jest tak bezdennie idiotyczna, że szkoda czasu i wysiłku na jej analizowanie), szkodliwe, a przynajmniej niepomagające, i w żadnym razie nie powinno być obowiązkowe.

W stu procentach zgadzam się, iż odrzucanie pozytywnych skutków rozwoju naukowego, medycznego, technologicznego, itd. jest barbarzyństwem, pogrążaniem się w zdziczeniu, i świadczy o niesłychanej ciemnocie. Bardzo niebezpiecznej ciemnocie, dodajmy, gdyż antyszczepionkowcy skutecznie ją szerzą, rodząc śmiertelne zagrożenie dla ludzkiego życia; w skali świata znaleźć można przykłady chorób na długi czas wyeliminowanych dzięki szczepionkom, które wróciły na skutek działalności ruchów antyszczepionkowych.

To, że szczepienia są jedynym sposobem, byśmy jako gatunek nauczyli się koegzystować z koronawirusem (bo on już z nami pozostanie na zawsze, nie ma się co oszukiwać), czyli po prostu uzyskali na niego odporność zbiorową, dla każdego w miarę rozgarniętego człowieka wydaje się jasne… a przynajmniej powinno. To, że w ostatnim czasie szybko spada liczba zakażeń tymże mikrobem w Polsce i wielu innych państwach, wynika nie z lockdownu (tylko generował kolejne fale pandemii i zbierał śmiertelne żniwo), ale z tego właśnie, że akcja szczepień jakoś idzie. W (k)raju nad Wisłą, muszę przyznać, wypada ona nieźle, a jeśli są jakieś przestoje, to głównie z winy producentów szczepionek. Sam też się zaszczepiłem, tzn. przyjąłem tydzień temu pierwszą dawkę i czekam na drugą.

Skoro zaś bez szczepień z trwającą pandemią sobie nie poradzimy (możliwe, że wynaleziony zostanie lek skutecznie radzący sobie z COVID-19, i oby tak się stało, ale to pieśń przyszłości i ewentualność, nie pewność), to każdy rozsądny człowiek winien przyklasnąć pomysłom, by były one obowiązkowe, przynajmniej dla osób z określonych grup wiekowych i wykonujących zawody polegające na częstym kontakcie z ludźmi (wszystkie medyczne, nauczyciele i ogólnie pracownicy szkolnictwa, artyści ze szczególnym uwzględnieniem muzyków, kasjerzy, kurierzy, urzędnicy, pracownicy magazynowi, itd.). Szczepić nie powinny się wyłącznie te osoby, u których wykryto medyczne przeciwwskazania.

Wszelkie przeciwko temu protesty, a już szczególnie ataki na zwolenników szczepień (i obowiązkowych, i dobrowolnych), to nie tylko przykłady skrajnej ciemnoty, ale też działania zagrażające naszemu zdrowiu i życiu.

Szczepmy się, nie bądźmy ciemniakami!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor