Martwica programowa

Chyba każdy, nawet kiepsko rozgarnięty obserwator sceny politycznej (k)raju nad Wisłą dostrzega, że Platforma Obywatelska, największa pod względem liczby posłów i senatorów formacja „opozycyjna” (cudzysłów nieprzypadkowy) w polskim parlamencie, przeżywa kryzys, z każdym dniem, jak wygląda, coraz to poważniejszy.

Zaczęło to być widoczne kilka tygodni temu, kiedy to lider PO, pan Budka Borys, dał się wyrolować Kaczyńskiemu Jarosławowi w kwestii Europejskiego Funduszu Odbudowy; ustawił wówczas swoją partię w jednym szeregu z prawackimi eurosceptykami, czyli Zerowcami i Konfederacją. Od razu też wylały się ze strony polityków oraz co radykalniejszych wyznawców Platformy – i w ogóle całej Koalicji Obywatelskiej – pomyje na Lewicę, za to, że usiadła do negocjacji z nie-rządem w sprawie rzeczonego Funduszu. Owe pomyje, dodajmy, udowodniły (nie one jedne zresztą), iż PO jest dokładnie tak samo sekciarską prawicą jak PiS, tzn. nie toleruje samodzielności i odmienności światopoglądowej, nadto brały się one z tego, że Budce Borysowi nie udało się zwasalizować Lewicy (pisałem o tym w notce Szał konserwy).

No i się posypało. Bardzo szybko. Znacząco bowiem przyspieszył spadek sondażowego poparcia dla PO/KO; elektorat przepływa głównie do Polski 2050 Szymona Hołowni; omawianej formacji grozi wręcz, iż niedługo znajdzie się poniżej progu wyborczego. Naturalną koleją rzeczy, Platformę ogarnęły wewnętrzne spory i konflikty. Dwóch prominentnych działaczy zostało z niej wywalonych, i to w naprawdę brzydki sposób, tzn. poinformowano ich o tym telefonicznie, nie dając im możliwości odwołania się od tej decyzji. Podejrzewam, że inni znani i zasłużeni dla tej partii politycy pójdą w ich ślady, ale nie zostaną wyrzuceni, lecz sami się wypiszą w ramach koleżeńskiej solidarności tudzież protestu przeciwko metodom „przywództwa” pana Budki, coraz głośniej zresztą przez Platformersów krytykowanego (jak najbardziej celnie).

Nie sądzę, by na tym się skończyło. Rozpad i PO, i KO może postępować. Nie twierdzę, że musi, ale na razie i w tej partii, i w koalicji nie jest wesoło.

A wszystko to bierze się z tego, iż ugrupowanie, które dwa lata temu o mały włos nie wygrało wyborów parlamentarnych, i którego kandydat przed rokiem prawie pokonał Andrzeja Dudę w elekcji prezydenckiej, zwyczajnie nie ma… nie to nawet, że programu, ale wręcz pomysłu na siebie.

Miota się bowiem PO od betonowego, ale jeszcze w miarę cywilizowanego (tzn. niefaszystowskiego) konserwatyzmu do ostrożnego, cokolwiek ograniczonego liberalizmu. Jej liderzy i działacze nie wiedzą, zali chcą być zacofani czy postępowi. Niby udają anty-PiS, lecz sprowadza się to jedynie do werbalnego krytykowania Bezprawia i Niesprawiedliwości, bowiem w Sejmie platformerscy posłowie najczęściej glosują identycznie jak PiS-owcy (nic w sumie dziwnego, obiera partie są wszak prawicowe i jeszcze przed mniej więcej sześciu laty żadnych znaczących różnic ideologicznych między nimi nie było). Wykazywana pod przywództwem Grzegorza Schetyny zdolność do zawierania porozumień z innymi partiami opozycyjnymi w epoce Borysa Budki przeistoczyła się we wspomnianą wyżej chęć podporządkowania ich sobie. I tak dalej…

Wobec tego wszystkiego nie dziwi, iż PO nie może ustalić pomysłu na samą siebie, a co za tym idzie, nie ma wizji Polski, toteż i spójnego programu nie jest w stanie stworzyć (bo sama chęć odsunięcia Bezprawia i Niesprawiedliwości od władzy to trochę za mało). Tego ostatniego zresztą Platforma nie miała nigdy, a jeśli już to sprowadzał się on do „ciepłej wody w kranie” Tuska i „Niech siostra znajdzie lepszą pracę i weźmie kredyt” Komorowskiego.

Mówiąc krótko, spadki sondażowe, nieumiejętność prowadzenia merytorycznej polityki (co było widać po zachowaniu PO wobec Funduszu Odbudowy) czy wewnętrzne konflikty stanowią ni mniej, ni więcej, a naturalne następstwo tego, iż omawiana partia od pewnego czasu pozostaje intelektualnie martwa. Jej wyborcy – ci bardziej rozgarnięci, w każdym razie – to widzą. Zatem odpływają…

Jeśli PO się mentalnie nie ożywi, wkrótce na scenie politycznej będzie o jedną formację mniej. W sumie, chyba nie szkoda. I tak za dużo jest partii prawicowych, szkodzących Polsce od trzech dekad.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor