Przemilczane ludobójstwo

W naszych mediach pojawia się wiele informacji, jak to źle w Rosji traktowany jest Nawalny (owszem, to, co robią z nim władze tego kraju, jest godne potępienia, niemniej jednak sam Nawalny również nie jest postacią zasługującą na pochwałę, ze względu na swój rasizm chociażby), jak to Łukaszenka prześladuje Białoruską opozycję, a Chińczycy dręczą Ujgurów (wartość informacji na ten temat jest akurat wysoce niepewna, pochodzą one bowiem z tych samych źródeł, co te o broni masowego rażenia, jaką miał rzekomo posiadać Saddam Husajn).

Rzadziej mówią nam ośrodki masowego przekazu, że francuska opozycja – zwłaszcza uliczna – traktowana jest przez Macronowski aparat represji równie brutalnie, co opozycja rosyjska, białoruska czy turecka, zaś prawicowe władze Grecji niemalże całkowicie zablokowały możliwość prowadzenia jakiejkolwiek działalności opozycyjnej (kolebka demokracji…). Z rzadka jeno padnie informacja o tragedii w Jemenie czy Syrii (państwo to znudziło widać redaktorów naczelnych), jeszcze rzadsze są te o koszmarze Palestyńczyków (nawet do ich dzieci strzela izraelskie wojo).

Ani słowa za to nie ma o bliskowschodnich mężczyznach, kobietach i dzieciach, które być może nawet teraz, kiedy czytacie te słowa, giną jako „przypadkowe” (w istocie zaś z góry wliczone do strat własnych) ofiary w ataku rakietowym przeprowadzonym przez amerykańskie drony. Wiedzy na ten temat szukać należy na lewicowych portalach, bo tam jeszcze dziennikarze o tym piszą i mówią. „Stojące na straży demokracji” USA nie prowadzą przecież – głosi ich propaganda, bezrefleksyjnie powtarzana przez polskie głównonurtowe ośrodki medialne – ludobójstwa. Ano, prowadzą, przy użyciu dronów właśnie. I, jak sądzę, nie tylko na Bliskim Wschodzie; wcale bym się nie zdziwił, gdyby jankeskie rakiety spadały na głowy mieszkańcom takiego na przykład Meksyku. Ludobójstwo to jest jednak przemilczane przez ośrodki masowego przekazu, informowanie bowiem o nim opinii publicznej stałoby w sprzeczności z imperialistycznymi interesami wielkiego kapitału.

Oficjalnym celem tychże morderczych akcji jest eliminacja, czyli mordowanie po prostu, przywódców organizacji terrorystycznych, takich jak Al-Kaida czy ISIS. Czy chodzi o realne uporanie się z zagrożeniem, jakie owi terroryści generują, czy raczej o likwidację przeciwników kolonizowania ich krajów przez amerykański i międzynarodowy kapitał, to inna bajka. Ataki przy użyciu dronów wedle oficjalnej propagandy są precyzyjne, tzn. wymierzone w konkretne osoby wybrane na cel. W praktyce jednak rakiety niosą śmierć wielu przypadkowym ludziom, w tym także kobietom i dzieciom; giną ci, co mieli pecha znaleźć się w pobliżu miejsca ataku. Zamiast pojedynczych budynków, gdzie ukrywają się prawdziwi lub rzekomi terroryści, niszczone bywają całe osiedla. Już nie wspominam o tym, że cele tych zamachów to osoby, którym żaden sąd nie postawił nijakich zarzutów, ani tym bardziej nie wydano na nie żadnych wyroków; typowanie ich do zamordowania odbywa się na podstawie kryteriów ściśle politycznych.

Jak najbardziej można zatem stwierdzić, iż mamy do czynienia z ludobójstwem. Rozpoczął je laureat Pokojowej Nagrody Nobla, Barack Obama, i trwa ono do dziś. Obecny prezydent USA, Joe Biden, też zainaugurował swoją kadencję bombardowaniem Bliskiego Wschodu. Nie o poszczególnych prezydentów tu jednak chodzi, lecz o to, że imperializm amerykański, jak każdy inny zresztą, jest zbrodniczy; interesy kapitalistów wymuszają na politykach popełnianie zbrodni, państwa bowiem, którymi politycy rządzą, stanowią instrument realizacji kapitalistycznych interesów.

Na drony zdecydowali się Amerykanie dlatego, że używanie tych zdalnie sterowanych pojazdów latających jest tańsze, logistycznie łatwiejsze i bezpieczniejsze, niż wysyłanie w dane miejsce oddziału komandosów. Atakując wrogów przy pomocy drona, ryzykuje się jedynie utratę sprzętu, nie życie czy zdrowie żołnierzy, no i jest to szybszy oraz tańszy sposób mordowania ludzi. Nadto, odmiennie niż w przypadku operacji wojskowych o większej skali, nie trzeba się wykłócać się z ONZ czy NATO o pozwolenie na przeprowadzenie operacji militarnej.

Czyli ekonomia w pełnym zakresie. Dzieci spalone żywcem, zasypane gruzami lub rozerwane na strzępy nie obciążają przecież finansowo administracji USA.

A z terroryzmem rzecz jasna TRZEBA walczyć, ale żeby walka owa była skuteczna, należy wyeliminować jego przyczyny: imperializm (w tym oczywiście amerykański), neokolonializm, nędzę i upodlenie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor