Więcej na pogrzeb

Jak wszyscy wiemy, umieralność na COVID-19 w Polsce była jedną z najwyższych na świecie; nadal zresztą jest, mimo iż liczba wykrytych zakażeń spada. W stosunku do liczby obywateli, w najgorszym okresie pandemii wypadliśmy nawet gorzej niż Indie (tak!). Do tego doliczyć trzeba spowodowane lockdownem (zwłaszcza służby zdrowia) zgony na inne choroby, w tym i takie, leczenia których w ciągu ostatniego roku w znacznej mierze zaprzestano. Konkludując, przez minione kilkanaście miesięcy w (k)raju nad Wisłą pożegnało się z życiem najwięcej osób od zakończenia II wojny światowej. Jest to oczywiście skutek z jednej strony totalnej nieudolności PiS-owskiego nie-rządu, z drugiej zaś trwającej od czasów Buzka niewydolności służby zdrowia, na którą przeznacza się zbyt mało środków, a sam składkowy system finansowanie jest… no właśnie, główną przyczyną tej niewydolności. Podniesienie składki na ubezpieczenie zdrowotne, zaproponowane w Polskim Ładzie, niewiele pomoże, bo tu należałoby zmienić system finansowania publicznej opieki zdrowotnej na podatkowy, taki chociażby, jaki działa w Wielkiej Brytanii.

Ale kończmy dygresję i wróćmy do głównego tematu, jakże dziś ponurego.

Jako się rzekło, koronawirus i inne choroby zabiły u nas w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy kilkaset tysięcy osób. Każdy zgon to rzecz jasna tragedia dla rodziny zmarłego… a często również kłopoty finansowe. Pogrzeb to bowiem kosztowna sprawa.

Trzeba nie tylko opłacić usługę zakładu pogrzebowego, ale też wykupić miejsce na cmentarzu (lub zapłacić gminie/parafii za otwarcie grobu, jeśli już ktoś został w nim pochowany), zamówić nagrobek (z doświadczenia wiem, że właśnie wydatki z nim związane są najwyższe), w przypadku zmarłych wierzących dochodzą jeszcze „ofiary co łaska” za ceremonię religijną, a że lockdown się kończy, to i stypy w lokalach gastronomicznych (też przecież niepracujących za darmo) wrócą… Wyprawienie członka rodziny na tamten świat może pochłonąć nawet kilkanaście, a niekiedy wręcz kilkadziesiąt tysięcy złotych; da się, rzecz jasna, przyoszczędzić, ale i tak około dziesięć patoli trzeba mieć w kieszeni. Jeżeli denat był ubezpieczony na życie (w dobrym towarzystwie ubezpieczeniowym, tzn. takim, co nie robi problemów z wypłata odszkodowań), to nie ma problemu, pod warunkiem rzecz jasna, iż suma ubezpieczenia pokryje koszta związane z pochówkiem. Ale jeżeli okaże się zbyt niska lub, co gorsza, zmarły polisy nie miał…

Ktoś powie, że jest zasiłek pogrzebowy, wypłacany przez ZUS. I to prawda, system ów działa, sprawdza się w praktyce, z wypłatą nie ma problemów, co też wiem z doświadczenia dwóch pogrzebów. Jest tylko jeden problem – wysokość tego świadczenia. Wynosi ono bowiem 4 tys. zł. Przed laty była to suma dwukrotnie wyższa, ale pan Rostowski, minister finansów w rządzie PO-PSL, za premiera Tuska Donalda od ciepłej wody w kranie, obciął ją o połowę, rzekomo w ramach walki z trwającym wówczas kryzysem ekonomicznym. Cięcie owo bardzo mocno uderzyło po kieszeniach rodziny, których bliscy zmarli nie mieli wykupionego ubezpieczenia na życie. Zasiłek pogrzebowy wystarcza bowiem tylko na opłacenie usługi zakładu pogrzebowego (jeśli jest dobrze zorganizowany, najbliższym denata wystarcza podpisanie papierów, a zakład sam ściąga pieniądze z ZUS-u; bardzo ułatwia to życie, wiem coś o tym)… pod warunkiem, że nie jest on szczególnie pazerny, a zwłoki są kremowane.

Dlatego uważam, że jedyna obecnie w polskim parlamencie prospołeczna formacja, czyli Lewica, domagać się powinna przywrócenia poprzedniej stawki zasiłku pogrzebowego…. Co najmniej, bo postulat podwyższenia jej do 12 tys. złotych lub więcej też by nie zaszkodził. Zwłaszcza teraz, w okresie masowej umieralności na COVID-19 i inne choroby. Przypominam, iż lockdown i spowodowany nim narastający kryzys gospodarczy przyczynił się do zubożenia wielu polskich obywateli i ich familii, toteż wzrost wysokości takich świadczeń jak właśnie zasiłek pogrzebowy jawi się wręcz jako konieczność.

Dobry byłby też pomysł wprowadzenia tańszej formy pochówku, czyli rozsypania prochów na polu pamięci (specjalnie w tym celu wyznaczony fragment cmentarza), oczywiście na życzenie samego zmarłego, wyrażone np. w testamencie lub ostatniej woli, czy też jego rodziny.

Wiem, że Lewica złożyła projekt ustawy w tej sprawie. I zdaję sobie spraw, iż to nie przejdzie; polom pamięci i rozsypywaniu prochów (uważanemu za „neopogaństwo” – cóż za idiotyzm!) sprzeciwia się bowiem Kościół katolicki (mniej kasy dla księży by było?), a jego wolę pełni parlamentarna klerykalna prawica, czyli wszystkie ugrupowania poza Lewicą i ewentualnie Zielonymi. Już raz prawactwo nie dopuściło do powstania pół pamięci, i pewnie sytuacja wkrótce się powtórzy…

A tymczasem pogrążeni w bólu bliscy bulą za pogrzeby jak za woły...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor