Tęczowa profanacja
Aktywiści
broniący praw mniejszości seksualnych umieścili tęczową flagę
na jednym z warszawskich pomników żydowskiego robotnika najemnego,
żyjącego w Galilei w I wieku n. e., i będącego jednym z
najwybitniejszych rewolucjonistów w dziejach ludzkości, prekursorem
komunizmu oraz wszelkich innych ideologii lewicowych, a także
feminizmu (tak, tak).
Ów
robotnik wędrował po Galilei, Judei, Syrii i innych
bliskowschodnich terenach, głosząc przesłanie streszczające się
w słowach: „Miłujcie się wzajemnie”. A że tęcza – w
judaizmie i chrześcijaństwie stanowiąca przecież symbol
pojednania Boga z człowiekiem i obietnicy, że ten pierwszy nie
ześle na tego drugiego zagłady (po co zresztą miałby się męczyć,
skoro ludzie ściągają ją na siebie sami, poprzez chociażby
niszczenie przyrody) – jest znakiem tolerancji oraz miłości,
wydawałoby się, że umieszczenie flagi w jej barwach na pomniku
galilejskiego robotnika – zwłaszcza, że nie został on w żaden
sposób uszkodzony ani zniszczony – należałoby uznać za fajną,
pozytywną formę demonstracji swoich przekonań.
Ale
nie. Jak łatwo się było domyślić, alergicznie zareagowali
PiS-owcy oraz inni skrajni prawicowcy, nie wspominając o Kościele.
Pewien kardynał bredził coś o „bólu ludzi wierzących”, jaki
rzekomo miał być wywołany tęczową flagą na pomniku żydowskiego
robotnika, rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości zapowiedział, że
sprawą się zajmie (tak, bo przyozdobienie robotnika tęczą to
wielka profanacja, ale bicie czy zaszczuwanie osoby LGBT jest już
„obroną polskości”).
Nie
lepiej, niestety, wypadała tak zwana opozycja. Borys Budka, lider
Platformy Obywatelskiej, stwierdzić raczył, iż takich akcji „nie
popiera”, z kolei Rafał Trzaskowski umieszczenie tęczowej flagi
na pomniku robotnika najemnego uznał za „wandalizm” (mielibyśmy
z nim do czynienia, gdyby pomnik ów został celowo uszkodzony, a
przecież nic takiego nie zaszło). Lewica chyba jest podzielona;
niektórzy jej działacze tęczowo-pomnikową akcję popierają, inni
mają o niej podobne zdanie, co prezydent Warszawy (tych drugich nie
chwalę).
Przyznam
szczerze, że mnie podobne działania nawet się podobają, pod
warunkiem oczywiście, iż mają na celu promowanie pozytywnych
wartości.
Na
różnego rodzaju rzeźby i pomniki nakładano koszulki z napisem
KONSTYTUCJA, co rzecz jasna było formą protestu przeciwko łamaniu
ustawy zasadniczej przez Bezprawie i Niesprawiedliwość. Tęczowa
flaga dodana robotnikowi najemnemu to z kolei z jednej strony
promocja miłości oraz tolerancji, z drugiej zaś – upominanie się
o prawa osób LGBT, czyli mniejszości seksualnych.
Ludzie
ci chcieliby normalnie żyć w Polsce: móc zawierać formalne
związki, wspólnie rozliczać się z podatków i uzyskiwać
wiadomości o zdrowiu partnera(ki), nie bać się, że zostaną
pobici lub zabici, kiedy wyjdą z domu, trzymając się za ręce…
Tymczasem
są prześladowani: dzień w dzień padają ofiarami mowy nienawiści,
krążą o nich obraźliwe stereotypu, oskarża się ich o gwałcenie
dzieci, wzywa (politycy, kler, ale i zwykli obywatele) do stosowania
przemocy wobec nich, a często również tę przemoc stosuje…
Kościelni hierarchowie nazywają te osoby „zarazą”, prezydent i
jego pomagierzy odczłowieczają je, mówiąc: „To nie ludzie, to
ideologia”, a politycy, którzy do odczłowieczania się nie
posuwają, i tak nie zamierzają przyznawać ludziom tym należnych
im praw, twierdząc, że „jeszcze na to za wcześnie” (to kiedy,
w imię Croma, będzie odpowiednia pora???!).
Mówiąc
krótko, osoby o nieheteroseksualnej orientacji i tożsamości
płciowej traktowane są we współczesnej Polsce niemalże jak Żydzi
w III Rzeszy; różnica jest taka, że nie rozstrzeliwuje się ich,
nie wiesza, nie morduje w komorach gazowych… jeszcze.
Homoseksualiści, swoją drogą, byli jedną z pierwszych grup, jakie
hitlerowcy wzięli na celownik i eksterminowali; nasza prawica idzie
tym samym tropem, a eksterminacja zdaje się tylko kwestią czasu.
Ale
kiedy osoby LGBT – w pokojowy, podkreślmy, sposób – domagają
się swoich praw obywatelskich oraz zwyczajnego, ludzkiego
poszanowania, są podwójnie szczute i atakowane, ich natomiast
działania napotykają powszechny opór, mimo iż nikomu nie szkodzą,
nikogo nie krzywdzą, ani nie wiążą się z żadnymi dewastacjami.
Coś
mi się wydaje, że gdyby robotnik najemny i rewolucjonista z Galilei
żył dzisiaj, jako jeden z nielicznych miałby dla tych ludzi dobre
słowo i sprzeciwiałby się prześladowaniu ich…
Bo
tęczowa flaga na pomniku Jezusa Chrystusa nie jest żadną
profanacją.
Komentarze
Prześlij komentarz