Ci, co walą w Roberta
Środowiska
polityczne związane z Koalicją Obywatelską, jak również wielu
publicystów tudzież internetowych komentatorów, atakują Roberta
Biedronia, kandydata Lewicy na prezydenta, za to, że rzekomo
zadeklarował, iż w drugiej turze nie poprzez Rafała
Trzaskowskiego. Wywołało to święte oburzenie, no i oczywiście
zarzuty, jakoby lider Wiosny popierał Andrzeja Dudę, ksywa Adrian,
znanego też jako PAD i Anżej.
Jest
to pełne fałszu szczucie, ponieważ Robert Biedroń niczego takiego
nie mówił. Stwierdził za to, że przed pierwszą turą nie pora na
jakiekolwiek deklaracje, a ponadto lewicowi wyborcy są na tyle
inteligentni, że nie potrzebują wskazówek, na kogo głosować,
ponieważ tak czy owak oddadzą głos według własnego rozumu. W
pełni tę argumentację podzielam.
Po
pierwsze, nie wiemy, czy druga tura wyborów prezydenckich w ogóle
się odbędzie. Całkiem możliwe, ze 28 czerwca jeden z kandydatów
uzyska więcej niż 50 proc. ważnie oddanych głosów, czym zapewni
sobie zwycięstwo już w pierwszej turze. Nie można też wykluczać
(to już znacznie gorsza opcja) PiS-owskich fałszerstw, jakie
doprowadzą do tego, że w najbliższą niedzielę wygra w cuglach
popierany przez Kaczyńskiego Jarosława kandydat. Bezprawie i
Niesprawiedliwość nigdy nie grało uczciwie, zatem nie ma się co
spodziewać, że popisze się uczciwością akurat 28 czerwca.
Po
drugie, składanie przed pierwszą turą przez opozycyjnych
kandydatów deklaracji, na kogo zagłosują w turze drugiej, jest po
prostu głupie. Demobilizowaliby tym własny elektorat. Przez to sami
uzyskaliby mniejsze poparcie, a ponadto nie ma gwarancji, że ich
wyborcy już 28 czerwca głosowaliby na wskazanego kandydata, czyli
po myśli KO na Rafała Trzaskowskiego. Mogliby wcale nie pójść na
wybory, zniechęceni takimi deklaracjami osoby, na którą zamierzali
oddać głos. Skończyłoby się na tym, że frekwencja byłaby
niższa, a to sprzyjałoby Dudzie i ewentualnie Bosakowi, czyli
skrajnie niebezpiecznym, neonazistowskim kandydatom.
Po
trzecie, deklaracja taka z ust Roberta Biedronia (czy kogokolwiek
innego) byłaby politycznym samobójstwem, a zarazem dowodem na
całkowity brak instynktu samozachowawczego. Przecież Robert Biedroń
cały czas walczy o poparcie i głosy, jego kampania wyborcza
bynajmniej nie ustała. Składając deklaracje poparcia dla swojego
konkurenta, zaprzepaściłby kilkumiesięczny wysiłek i pokazał, że
ma swoich wyborców, na rzecz których działał, w głębokim
poważaniu. Można byłoby mu zadać pytanie: „No to po co pan
kandyduje, skoro jeszcze przed pierwszą turą mówi pan, że popiera
kogoś innego?”. Inaczej sprawa wyglądałaby, gdyby faktycznie
miała odbyć się druga tura, a Biedroń by do niej nie wszedł;
wówczas deklarację poparcia dla kontrkandydata Dudy (chyba, że
byłby nim Bosak czy Hołownia) należałoby uznać za dobrą i
celową.
Po
czwarte, zupełnie nie rozumiem, dlaczego kandydat lewicowy miałby
już teraz deklarować poparcie dla prawicowca, który realnie nic
nie zrobił dla takich na przykład mniejszości seksualnych i
milczy, kiedy leją się na ich przedstawicieli słowa nienawiści,
doprowadzając ich do samobójstw oraz podobnych desperackich kroków.
Robert Biedroń jest jedynym spośród obecnych kandydatów na
prezydenta wiarygodnym obrońcą praw człowieka, toteż popierając
już przed pierwszą turą kandydata niewiarygodnego, podważyłby
swoją własną wiarygodność w tym względzie.
Generalnie,
cały ten hate jest wynikiem tego, że Robert Biedroń, jak i cała
jego formacja polityczna, mocno zawadza prawicowemu mainstreamowi,
zarówno temu faszystowskiemu/nacjonalistycznemu, jak i
konserwatywnemu, a także liberalnemu. Ma wszak SWOJĄ wizję Polski:
społeczną, gospodarczą i polityczną, ma program adresowany do
„zwykłego” człowieka, nie zaś krezusa czy wyborcy
wielkomiejskiego. Ma coś do zaproponowania pracownikowi na
śmieciówce, a nie kapitaliście-wyzyskiwaczowi. Ma coś dla
prześladowanego, a nie prześladowcy. I to boli prawicę, dążącą
do zniewolenia społeczeństwa i uczynienia z niego darmowe siły
roboczej, zniewolonej przez wielki kapitał.
Innymi
słowy, Robert Biedroń jest za bardzo postępowy dla prawicowego
mainstreamu. A że ten mainstream, nawet Rafał Trzaskowski, nie jest
w stanie pokonać Roberta Biedronia programem, to niszczy jego
wizerunek, szmaci go i szerzy kłamstwa na jego temat. Ale sprzyja to
nie KO, lecz PiS-owi.
Tak
było w 2005 roku, kiedy to Platforma Obywatelska uwaliła
kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza. Nie skorzystał jednak na
tym jej kandydat, Donald Tusk, lecz Lech Kaczyński. Podobnie może
być teraz – na waleniu w Roberta Biedronia zyska Duda Andrzej. A
potem będzie płacz i zgrzytanie zębów…
Komentarze
Prześlij komentarz