Dlaczego poprę Roberta Biedronia
Już
w najbliższą niedzielę pierwsza tura wyborów prezydenckich.
Bezprawnie przełożonych, toteż ich konstytucyjność tak czy owak
będzie kwestionowana, a wybrany kandydat – ktokolwiek nim się
okaże – będzie miał słaby mandat. Tak czy owak, oczywiście
pójdę oddać głos.
Jak
już wiecie z poprzednich notek tudzież moich wpisów na Facebooku,
kandydatem, którego poprę, będzie Robert Biedroń. Powodów ku
temu jest kilka.
Po
pierwsze, jest to człowiek, którego najzwyczajniej w świecie
podziwiam. Od lat leją się na niego pomyje jako na geja, działacza
LGBT, polityka lewicowego. Przeważnie chlustają one z prawej
strony, ale nie brak też (co jest, moim skromnym zdaniem,
zatrważające), lewicowców (a raczej ludzi za takowych się
podających), co Roberta Biedronia nie tolerują. Z powodu tego, iż
jest on politykiem głoszącym REALNIE postępową wizję Polski,
pozostaje pan Biedroń solą w oku również liberałów. A mimo to,
nieodmiennie emanuje pozytywną energią, dla wszystkich ludzi ma
szacunek, nawet dla swoich wrogów. Nie ma w nim ani krztyny
nienawiści czy agresji. Pod względem moralno-etycznym jest on –
nie przesadzam! – godnym następcą Marka Edelmana. Jak dla mnie,
stanowi to zachętę, by na niego głosować.
Po
drugie, Robert Biedroń ma realnie lewicowy program, jest kandydatem
wrażliwym społecznie. Toteż spełnia wymóg, o którym pisałem we
wczorajszej notce. Wiem, że jeśli dostanie do podpisania ustawę
zaostrzającą i tak nazbyt restrykcyjne, wręcz nieludzko okrutne
polskie prawo antyaborcyjne, to ją zawetuje, z kolei działał
będzie w kierunku liberalizacji tego prawa. Podobnie będzie z
ustawami dotyczącymi relacji praca-kapitał – Robert Biedroń
stanie po stronie tej pierwszej. Jako prezydent będzie aktywnym
obrońcą praw mniejszości – wszystkich: seksualnych, etnicznych,
narodowych, religijnych, rasowych, itd. Ogólnie, stawał będzie po
stronie prześladowanych, nie zaś prześladowców, i to jest kolejny
powód mojego dla niego poparcia.
Po
trzecie, pan Biedroń jest wiarygodny jako obrońca praw człowieka.
Inaczej, niż Szymon Hołownia, który w tej sprawie kręci, i
inaczej niż Rafał Trzaskowski, który podejrzanie milczał, kiedy
trwała dyskusja nad prześladowaniem osób LGBT (i samobójstw z
powodu zaszczucia).
Po
czwarte, najwyższa pora na rozdział Kościoła od państwa. Jest to
kolejna dziedzina, w której nasz dzisiejszy bohater wypada szczerze.
Ma, podobnie jak stojąca za nim Lewica, szeroki program odejścia od
sklerykalizowania Polski. Ktoś zaoponuje, że takowy mają również
Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski. Ale ten pierwszy jest
publicystą katolickim, zatem jego słowa o świeckim państwie
brzmią mniej wiarygodnie niż zapewnienie prostytutki o dziewictwie.
Z kolei w programie pana Trzaskowskiego nie ma postulatu
wyprowadzenia katechezy ze szkół, rozdział państwa i Kościoła w
jego wykonaniu byłby więc fasadowy.
Po
piąte, każdy głos na Roberta Biedronia zaowocuje w przyszłości
wzmocnieniem Lewicy jako formacji politycznej. A tylko Lewica może
odmienić to państwo na lepsze.
Po
szóste, prawica uczyniła z Polski państwo, w który tytuł i
refren piosenki Suicide is painless brzmi jak słowa nadziei. Z
powodu rządów prawicy, licząc od 1989 roku (z przerwami w latach
1993-1997 oraz 2001-2005), w (k)raju nad Wisłą martwi są
szczęśliwsi niż żywi. Stąd tyle samobójstw: na tle ekonomicznym
(długofalowe sutki szoku bez terapii Leszka Balcerowicza, czyli
budowy nieludzkiego systemu kapitalistycznego w wyjątkowo dzikim
wydaniu), z powodu mowy nienawiści i zaszczucia, z poczucia bezsensu
istnienia, itd. To się musi zmienić. A im wyższe poparcie dla
lewicowego kandydata, tym większa szansa, iż do takiej zmiany
dojdzie.
Po
siódme, Robert Biedroń bardzo lubi zwierzęta i jest wyczulony na
kwestię ochrony przyrody i walki z katastrofą klimatyczną. Na tym
polu rywalizuje z Rafałem Trzaskowskim i Szymonem Hołownią. Jest
to w sumie kwestia ponad-polityczna, no, ale jednoznaczne poglądy w
tej dziedzinie stanowią kolejną zaletę naszego dzisiejszego
bohatera.
Po
ósme, chcę żyć z ukochaną dziewczyną w dostatnim, bezpiecznym
kraju, nie bać się o jutro. Tylko Lewica coś takiego gwarantuje, i
dlatego pojutrze głos swój oddam na jej kandydata.
Po
dziewiąte, czas wreszcie na lewicowego prezydenta. Trzej prawicowi
(Lech Kaczyński, Bronisław Komorowski, że o Dudzie Andrzeju nie
wspomnę) byli szkodliwi.
Po
dziesiąte, Robert Biedroń ma spore doświadczenie polityczne, w tym
samorządowe. Nie jest więc człowiekiem z ulicy, lecz kandydatem,
co do którego mamy dużą dozę pewności, że sobie poradzi na
stanowisku prezydenta.
Vivat,
Robert Biedroń!
Komentarze
Prześlij komentarz