Miłość kontra nienawiść

Miłość to uczucie do drugiej osoby (człowieka lub zwierzęcia), bazujące na głębokim przywiązaniu, gotowości do poświęceń, oddaniu, itd. Według wielu filozofów, literatów, twórców czy artystów jest ona najpotężniejszą siłą na tym świecie (jakkolwiek są i tacy, co twierdzą, iż miłość przegrywa pod tym względem z pieniądzem). Nie da się jej opisać, trzeba ją poczuć. Pełną, bezwarunkową i stuprocentowo szczerą miłością odznaczają się zwierzęta, ze szczególnym uwzględnieniem psów oraz koni; u ludzi bywa różnie. W doktrynie chrześcijańskiej Bóg jest miłością (o czym większość fanatyków zdaje się zapominać).
Generalnie, jeśli miłość zaistnieje, nikt ani nic nie powinno stawać na jej drodze. Nawet państwo. Przeciwnie, państwo jako instytucja opiekująca się obywatelami i gwarantująca im dobrostan, powinno pomagać w rozkwicie wspaniałego owego uczucia. Bez względu na to, jakie osoby je wobec siebie żywią.
A w Polsce, niestety, jest z tym nie najlepiej.
O ile bowiem para płci przeciwnej nie ma w (k)raju nad Wisłą problemu z zawarciem związku małżeńskiego, o tyle związku partnerskiego (bazującego na innych zasadach niż małżeństwo, ustalonych przez samych patronów) już nie zawrą, bo takiej instytucji w polskim prawie nie ma.
Jeszcze gorzej mają pary jednopłciowe, które mogą zawrzeć tylko nieformalne związki – formalnych partnerskich wszak nie ma, a małżeństw osób tej samej płci nasze ustawodawstwo nie przewiduje.
Na szczęście, sejmowa Lewica chce to zmienić. Złożyła oto dziś w Sejmie dwa projekty ustaw: o równości małżeńskiej i o związkach partnerskich.
Ten pierwszy zakłada, że:
1) małżeństwo to związek dwóch kochających się osób – różnych lub tej samej płci (czyli dopuszcza małżeństwa jednopłciowe);
2) zrównanie praw wszystkich związków małżeńskich – jednopłciowych i różnopłciowych;
3) prawo do dziedziczenia;
4) wspólnota majątkowa;
5) możliwość wspólnego rozliczania podatków;
6) prawo o informacji (np. w szpitalu) o małżonku/małżonce;
7) prawo do przysposobienia (dziecka).
Z kolei założenia projektu ustawy o związkach partnerskich wyglądają następująco:
1) związek partnerski definiowany jako powstały z woli partnerów/partnerek, sformalizowany związek dwóch osób niezależnie od ich płci, tożsamości psychoseksualnej lub płciowej;
2) związek zawierany w Urzędzie Stanu Cywilnego;
3) możliwa ceremonia;
4) wspólne nazwisko;
5) wspólnota majątkowa;
6) prawo do mieszkania partnera/partnerki;
7) prawo do przysposobienia zstępnego partnera/partnerki w pierwszym stopniu pokrewieństwa.
Napiszę tylko krótko, że oba projekty bardzo mi się podobają, zawierają rozwiązania, które już dawno powinny były znaleźć się w polskim ustawodawstwie. Dlatego naprawdę się cieszę, że Lewica wreszcie się tą sprawą zajęła.
Oczywiście, poczucie realizmu każe mi zakładać, iż zdominowany przez prawicę Sejm projekty owe odrzuci. Poza posłami lewicy liczyć one mogą na poparcie części deputowanych Koalicji Obywatelskiej: trójki Zielonych, posłów Nowoczesnej (czy wszystkich?), ugrupowania Barbary Nowackiej, no i może jeszcze niektórych osób z Platformy Obywatelskiej. Bezprawie i Niesprawiedliwość, Konfederacja oraz najprawdopodobniej Polskiej Stronnictwo Ludowe będą przeciwko.
Innymi słowy, obawiam się, iż nienawiść zatriumfuje nad miłością, a polski parlament znów stanie po ciemnej (również intelektualnie) stronie Mocy.
Chociaż różnie może być. Posłanki i posłowie ze wszystkich klubów oraz kół zyskują bowiem okazję, by pokazać, czy popierają miłość, najpiękniejsze uczucie świata, czy też są przeciwko niej. Może – zakładam naiwnie – przebudzą się ich sumienia?
Szykuje nam się, w każdym razie, wieku bój – miłość kontra nienawiść. Trzeba się będzie opowiedzieć po jednej ze stron.
Ja opowiadam się za miłością.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor