Prawicowiec dla lewicowca
Wielu
komentatorów – od publicystów do internautów – podnosi, że
lewicowi wyborcy już w pierwszej turze zbliżających się wyborów
prezydenckich głosować powinni na kandydata Koalicji Obywatelskiej,
Rafała Trzaskowskiego, obecnego prezydenta Warszawy. I to pomimo
faktu, że kandyduje również polityk jak najbardziej lewicowy,
czyli Robert Biedroń.
Główny
argument pada tu taki, że pan Trzaskowski ma w swoim programie
postulaty lewicowe. No to przyjrzyjmy się, cóż to szanowny
kandydat proponuje:
1)
likwidacja TVP Info i reorganizacja telewizji publicznej;
2)
poparcie dla wprowadzenia związków partnerskich;
3)
powołanie rzecznika kontroli państwowej w Biurze Bezpieczeństwa
Narodowego;
4)
rozdzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra
sprawiedliwości;
5)
powołanie nowej, niezależnej politycznie osoby na stanowisko
ministra sprawiedliwości;
6)
powołanie rzecznika kontroli państwowej, którego zadaniem będzie
kontrolowanie „upolitycznionych służb”;
7)
pozostawienie programu 500 Plus;
8)
przekazanie 6 proc. PKB na służbę zdrowia;
9)
„ustawa skromnościowa”.
Pan
Trzaskowski chce też pomagać ludziom w kryzysie. Jeśli chodzi o
pracę, popiera równe płace kobiet i mężczyzn na analogicznych
stanowiskach. Potępia mowę nienawiści, jest za to zwolennikiem
świeckiego państwa.
Program
szacownego kandydata można oceniać różnie, są w nim pomysły
lepsze i gorsze. Widać, iż pan Trzaskowski skupia się na
funkcjonowaniu państwa. Niby to dobrze, bo od tego jest prezydent…
Niemniej jednak kampania wyborcza sama w sobie powinna być okazją
do poruszenia ważnych kwestii społecznych. A tego właśnie u
naszego dzisiejszego bohatera brakuje, co z punktu widzenia obywatela
o poglądach lewicowych jest naprawdę poważną niedogodnością.
Przykładowo,
fajnie, że popiera pan Trzaskowski równość płac – to bardzo
dobrze o nim świadczy, szczególnie, że w wielu działających w
(k)raju nad Wisłą firmach kobiety wciąż zarabiają mniej niż
mężczyźni za tę samą pracę. Trzeba to zmienić, i świetnie, iż
pan Trzaskowski to rozumie. Ale chciałbym się dowiedzieć, jakie ma
on zdanie na temat powszechnych w Polsce form wyzysku i eksploatacji
siły roboczej: umów śmieciowych, bezpłatnych staży, wymuszonego
samozatrudnienia, elastycznego czasu pracy, itd. Czy, sprawując
urząd prezydenta, poparłby ich likwidację, czy też domagałby się
ich pozostawienia? Innymi słowy, czy opowiedziałby się za
interesami klas pracujących… czy też pasożytniczo-wyzyskujących
(czyli kapitalistów)? Odpowiedź na to pytanie jest z lewicowego
punktu widzenia kluczowa.
Dalej,
chce pan Trzaskowski przekazania 6 proc. PKB na służbę zdrowia.
Dobrze, ale Lewica i Robert Biedroń proponują 7,2 proc. Postulat
prawicowego kandydata jest zatem słuszny, niemniej jednak bynajmniej
nie stanowi najlepszego oferty wśród jego biorących udział w
wyścigu do Pałacu Prezydenckiego.
Ogromnie
się panu Trzaskowskiej chwali, że potępia mowę nienawiści i jest
zwolennikiem równości społecznej. Przynajmniej tak twierdzi, bo
zapytany o małżeństwa osób homoseksualnych, odpowiada, iż ich
nie popiera; zamiast nich proponuje legalizację związków
partnerskich. Te nie są oczywiście rozwiązaniem złym, niemniej
jednak za postępowe można je było uznać kilkanaście lat temu.
Dziś należy podkreślać, że wszyscy obywatele spełniający
kryterium wiekowe i zdrowotne, bez względu na płeć i orientację
seksualną, powinni mieć pełne i niezbywalne prawo do zawierania
małżeństw. Na tym polu to Robert Biedroń okazuje się prawdziwym
lewicowcem, a pan Trzaskowski co najwyżej uśmiecha się nieśmiało
do lewicowego elektoratu.
Zresztą,
kandydat ów nie wypada zbyt wiarygodnie jako obrońca praw
mniejszości seksualnych, o czym jakiś czas temu pisałem (sprawa
dziecka dwóch lesbijek, któremu Rafał Trzaskowski, prezydent
Warszawy, odmówił nadania numeru PESEL; dziwnie też milczy w
kwestii oszczerstw, jakie padły z ust Dudy Andrzeja). Z wszelkimi
innymi mniejszościami pewnie jest podobnie. Może nie pogorszy ich
sytuacji, nie będzie szerzył mowy nienawiści, ani wzywał do
stosowania przemocy wobec nich… niemniej jednak wskazania przezeń
drogi wyjścia z obecnego marazmu spodziewać się nie należy.
Jedynym
w sumie, czemu lewicowy wyborca przyklasnąć może u pana
Trzaskowskiego, jest jego poparcie dla świeckiego państwa. To mu
się chwali, zwłaszcza, że nasz dzisiejszy bohater dawał sygnały,
iż aktywnie działałby na polu jego wprowadzenia.
Generalnie,
jako lewicowiec, nie widzę większego sensu w głosowaniu (w
pierwszej turze; jak będzie z drugą, zobaczymy) na Rafała
Trzaskowskiego. Nie odczuwam wobec niego niechęci, niemniej jednak
uważam, że Robert Biedroń ma o wiele lepsze, prawdziwie lewicowe
postulaty.
Komentarze
Prześlij komentarz