Spacer w kamizelce kuloodpornej
No
i wszystko wskazuje na to, że chore, a wręcz zwyrodniałe prawo,
czy raczej zalegalizowane bezprawie, wydumane przez PiS i firmowane
przez ministra rolnictwa – dlatego też kolokwialnie określane
jako Lex Ardanowski – wejdzie w życie. Ustawa przeszła bez
problemów przez Sejm i (za sprawą większość PSL-owskiej
reprezentacji, która poparła w tym względzie kolegów z Bezprawia
i Niesprawiedliwości; senatorowie KO i Lewicy zachowali się
przyzwoicie) Senat. Nie wiem, czy niejaki Duda Andrzej, ksywa Adrian,
znany też jako PAD, już ją podpisał, czy jeszcze z tym zwleka; w
każdym razie, jego poparcie dla tego bubla prawnego wydaje się
przesądzone, mimo iż oznaczało będzie złamanie (które to już z
rzędu?) obietnicy wyborczej sprzed pięciu lat, że jako prezydent
nie podpisze żadnej ustawy oznaczającej krzywdę zwierząt. No, ale
sformułowania „Andrzej Duda” i „wiarygodność” pozostają
wzajemnie sprzeczne…
O
co jednak chodzi? Ano o to, że Lex Ardanowski przyznaje kolejne
przywileje najbardziej uprzywilejowanej w Polsce grupie obywateli –
mordercom zwierząt, oficjalnie zwanym myśliwymi. Już od pewnego
czasu mogą oni wygnać na czas polowania właściciela gruntu (a
gdzie prawo własności, święte jakoby?), na którym rzeź zwierząt
dla rozrywki akurat się odbywa. Teraz za przeszkadzanie im w tejże
rzezi będzie można trafić za kratki, nawet na rok, jeśli dobrze
pamiętam. Kara taka groziła będzie nie tylko za udział w
wystąpieniach przeciwko polowaniom, organizowanym przez miłośników
życia i natury, ale też za samo… spacerowanie po lesie, gdzie
mordercy akurat uskuteczniają swoje krwawe hobby.
Oficjalnym
powodem wprowadzenia Lex Ardanowski jest walka z wirusem ASF.
Ministerstwo Rolnictwa twierdzi, że należy ułatwić (tzn. jeszcze
bardziej) myśliwym odstrzał dzików, aby wirus ów się nie
rozprzestrzeniał. Prawda jednak jest taka, że właśnie polowania
sprzyjają rozwojowi epidemii; mordercy smarują się krwią
zastrzelonych zwierząt, dystrybuują dziczyznę, a i przez sam
kontakt z zarażonymi dzikami mogą stać się nosicielami wirusa (i
zarazić nim trzodę chlewną u znajomego rolnika), a niezamordowane
dziki, spłoszone łowami, uciekają na inne tereny…
Mówiąc
krótko, walka z ASF to, kolokwialnie rzecz ujmując, pic (PiS?) na
wodę. Prawdziwym celem wdrożenia Lex Ardanowski jest co innego.
Otóż,
polowania to niezły biznes. Sam potrzebny sprzęt – broń, stroje,
itd. - kosztuje niemałe pieniądze, toteż hobby owemu morderczemu
oddaje się głównie burżuazja, a zarabiają na nim producenci
wszelkiego rodzaju akcesoriów myśliwskich. Im zatem więcej będzie
w Polsce tak czy inaczej uzasadnionych rzezi zwierząt, tym owi
kapitaliści, właściciele firm produkujących i dystrybuujących
sprzęt myśliwski, więcej sobie zarobią. A prawicowe władze
wysługują się przecież kapitałowi. Dalej, skoro myśliwymi są
przeważnie burżuje, to i nie brak wśród nich biznesmenów
powiązanych z politykami, księży, no i samych polityków. Innymi
słowy, minister Ardanowski zrobił prezent swoim koleżkom. Do
(k)raju nad Wisłą przyjeżdżają też amatorzy myślistwa
turystycznego, którzy płacą ciężkie pieniądze za możliwość
postrzelania do lokalnej fauny… No i mamy kolejny powód wdrożenia
Lex Ardanowski.
Sam
ów bubel prawny stanowi drastyczne ograniczenie naszych, czyli
obywatelskich, praw i wolności. Otóż, lasy, podobnie jak łąki,
góry, rzeki, jeziora i inne tego typu zasoby, zaliczane są do dóbr
wspólnych, czyli takich, z których każdy może korzystać;
ewentualne ograniczenia w tymże korzystaniu wiązać się mogą z
koniecznością ochrony środowiska czy też z zagrożeniem
bezpieczeństwa dla człowieka. Spacerując zatem po lesie, leżąc
niczym król Dawid za pasterskich czasów na łące robiącej za
zielone pastwisko, wybierając się na wycieczkę po tatrzańskich
szlakach, pływając kajakiem po rzece, bądź też pluskając się w
morzu, nie robimy nic innego poza korzystaniem z naszych uprawnień.
A
tu jedna, bardzo niewielka (0,3 proc. społeczeństwa, jeśli
dysponuję dobrymi danymi) grupa będzie mogła nie tylko bezkarnie
pozbawić całą resztę polskiej populacji prawa spacerowanie po
lesie i nawet ją za to ukarać, ale też stworzy ogromne zagrożenie
dla tejże reszty. Mordercy zwierząt będą mogli polować jeszcze
bliżej ludzkich siedzib niż dotychczas, co spowoduje oczywiście
przyrost zagrożenia dla obywateli niepolujących; każdy z nas może
zginąć od mniej lub bardziej przypadkowego wystrzału. Bynajmniej
nie zniknie też ich prawo do masakrowania zwierząt domowych, np.
psów. Mało tego, jeśli wariat ze strzelbą zastrzeli spacerującą
po lesie staruszkę, to może się powołać na Lex Ardanowski i
będzie wysoce prawdopodobne, że sąd przychyli się do jego
zwyrodniałych racji, wedle bowiem owego bubla prawnego, to staruszka
uznana zostanie za przebywającą w lesie nielegalnie (a zatem nie za
ofiarę, lecz sprawcę tragedii), nie wariat ze strzelbą.
W
imię zatem realizacji stricte finansowych interesów nader wąskiej
grupki, rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości drastycznie ograniczył
nam, Polakom, prawo do swobodnego poruszania się po własnym kraju
oraz przyczynił się do zwielokrotnienia zagrożenia dla zdrowia i
życia naszego tudzież naszych zwierząt. Że o kolejnej
gigantycznej szkodzie dla polskiej przyrody już nie wspomnę…
Pewnie
już wkrótce będę musiał wychodzić na spacery w kamizelce
kuloodpornej i hełmie. Ciekawe, czy da się zamówić taką
kamizelkę dla czworonoga…?
PS.
Jedynym rodzajem polowania, jakie uznaję, jest polowanie przy użyciu
aparatu fotograficznego.
Komentarze
Prześlij komentarz