Zapowiedź strasznego roku

Nie ma co, fajnie się ten rok zaczął!
Wojska USA mordują irańskich generałów, i to nader zasłużonych dla tego kraju, przy okazji pozbawiając życia wiele innych osób. Waszyngton wyraźnie dąży do wojny, która może być czymś zdecydowanie więcej niż tylko konflikt zbrojny między dwoma państwami. W Iranie krzyżuje się zbyt wiele interesów światowych mocarstw, z Chinami i Rosją na czele, a wydobywana tam ropa zasila zbyt wiele gospodarek, by ewentualny atak Stanów Zjednoczonych na państwo ajatollahów nie przerodził się w wojnę światową.
Tak naprawdę, Trump swoją wojowniczą polityką wobec dawnej Persji realizuje (nieświadomie?) interesy dwóch krajów, i to bynajmniej nie swojego. Są to Izrael oraz Arabia Saudyjska. Oba, zwłaszcza oczywiście Izrael, pozostają z Iranem skonfliktowane, nadto Saudowie uważają go za konkurenta na światowym rynku ropy naftowej, no i rywalizują z nim o pozycję regionalnego mocarstwa. I zatem Izrael, i Arabia Saudyjska chciałyby się Persji pozbyć, a przynajmniej osłabić na tyle, by nie stanowiła dla nich zagrożenia/konkurencji. Oboma wszakże państwami rządzą ludzie na tyle inteligentni, że doskonale zdają sobie sprawę, iż gdyby ich wojska wdarły się do Iranu, nie tylko najprawdopodobniej poniosłyby klęskę, ale też irański odwet byłby nader bolesny… a sama taka wojna zbyt kosztowna również w wymiarze stricte finansowym. Toteż i Izraelczycy, i Saudowie nader chętnie uderzyliby w Iran amerykańskimi (oraz szerzej – NATO-wskimi) rękoma; niech USA ze swoimi sojusznikami rozpętają wojnę z Iranem… a potem niechby się męczyły. Niestety, Donald Trump i jego doradcy mogą tego nie rozumieć, owo zaś niezrozumienie rodzi ogromne niebezpieczeństwo dla całego globu.
Kim Dzong Un, przywódca Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (czyli Korei Północnej) grozi USA, że już wkrótce będzie miał nową broń masowego rażenia. Groźby te służą oczywiście wymuszeniu na Waszyngtonie powrotu do negocjacji z Koreą Północną na temat jej programu zbrojeniowego i sytuacji na Półwyspie Koreańskim. Cóż, państwo to powoli i nie bez oporów otwiera się na świat, zwłaszcza zaś na południowego sąsiada. Zjednoczenie Korei to kwestia odległej przyszłości, ale polityczne i gospodarcze zbliżenie obu państw koreańskich z wolna zachodzi. Kim chce proces ów przyspieszyć, i temu właśnie służą jego manifestacje siły.
Niestety, nie tylko Korea Północna się zbroi. Wielką reformę wojskową przeprowadzają Chiny; nie tylko reorganizują Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą, ale też inwestują w coraz nowocześniejsze uzbrojenie (co rodzi strach w Waszyngtonie i nie tylko). Zbroi się też Japonia; od dawna należy ona do grona państw, które najwięcej w skali świata wydają na siły zbrojne i ich sprzęt, niemniej jednak ojczyzna Godzilli (czy raczej Gojiry) zamierza zmienić swoją pacyfistyczną konstytucję (narzuconą rzez Amerykanów po II wojnie światowej), tak, by japońska armia mogła nie tylko bronić terytorium kraju, ale też brań udział w „misjach zagranicznych”, czyli atakować inne państwa – i w tym właśnie leży zagrożenie. Ów wyścig zbrojeń na Dalekim Wschodzie musi niepokoić.
W Indiach z kolei rozkręcają się prześladowania muzułmanów. Gospodarka się wali, premier Modi nie potrafi zapanować nad kryzysem, nie spełnił też żadnej ze swoich obietnic wyborczych, toteż aby nie stracić władzy, a nawet zwiększyć skalę poparcia dla swojej osoby, mobilizuje społeczeństwo przeciwko wrogowi, na którego wytypowani zostali wyznawcy Allacha (na identycznej zasadzie Margaret Thatcher wywołała ongiś wojnę o Malwiny/Falklandy). Indyjscy muzułmanie są atakowani, bici, niszczy się ich dobytek, utrudnia się im funkcjonowanie na runku tudzież odbiera prawa. Co istotne, ludzie ci, ze względu na przysługujące im przywileje, byli jedną z najbardziej pokojowo nastawionych grup spośród wyznawców Allacha na świecie; organizacje terrorystyczne typu Al-Kaida czy ISIS ani radykałowie w rodzaju talibów nie mieli wśród nich czego szukać, ich hasła wśród indyjskich muzułmanów poparcia nie zdobywały. Teraz może to się zmienić, nie wiadomo, do kogo muzułmanie z Indii zwrócą się po pomoc. Być może będzie to jakaś organizacja terrorystyczna, a być może Pakistan, który ostatnio mocno zbliżył się politycznie do Chin, uważających Indie za potencjalnego konkurenta w Azji… Optymizmem to nie napawa.
Poza tym, po staremu. Dalej jedne lasy są masowo wyrębywane (przykład – Polska), inne masowo wypalane. Wielkie koncerny z różnych branż dla zysku nie tylko eksploatują siłę roboczą, ale też zanieczyszczają powietrze, grunta i wodę, przyczyniając się do biodegradacji planety Ziemia oraz szybkich zmian klimatu, często i niebezzasadnie określanych przez naukowców mianem katastrofy. Działalność tychże koncernów, czyli interesy ich prywatnych właścicieli, wspierają prawicowi, a raczej prawaccy politykierzy w rodzaju Trumpa czy Bolsonaro. Kolejne gatunki zwierząt i roślin wymierają, na skutek rabunkowej, prowadzonej dla zysku działalności człowieka. Owo niszczenie przyrody odbije się też i na naszym gatunku.
Nawet zatem, jeśli w 2020 roku nie wybuchnie żaden wielki konflikt zbrojny, to i tak wszystko wskazuje na to, że nasza planeta, właśnie ze względu na postępującą biodegradację, coraz bardziej przypominała będzie świat z filmów z serii Mad Max
Szczęśliwego Nowego Roku!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor