Nieudany eksperyment Boga
A
dziś trochę pofilozofujemy, opierając się wszelako na tym, co
dzieje się aktualnie na świecie. Aczkolwiek z góry uprzedzam, że
wnioski będą raczej pesymistyczne.
Trudno
zresztą zdobyć się na optymizm w sytuacji, kiedy narasta groźba
globalnego konfliktu. Tak, bo ewentualna wojna USA z Iranem bardzo
szybko może się rozlać na cały bez mała świat; zbyt wiele
interesów globalnych graczy krzyżuje się na Bliskim i Środkowym
Wschodzie, w tym zwłaszcza w samym Iranie.
W
wieli innych miejscach świata też leje się krew. W Syrii, Meksyku
(wojna z kartelami), Iraku, Afganistanie, Boliwii… Ludzie, w tym
dzieci, giną od bomb. Inni mordowani są przez fanatycznych
bojowników lub mafiosów. Jeszcze inni, uciekając z takich miejsc,
toną w Morzu Śródziemnym bądź zamarzają w obozach dla
uchodźców. W „kolebce demokracji” meksykańskie dzieci zamyka
się w klatkach. Trwa handel żywym towarem, a i niewolnictwo
(zmuszane do darmowej pracy) ma się świetnie na całym w zasadzie
świecie. Jeszcze lepiej ma się typowy dla kapitalizmu wyzysk, czyli
pasienie się garstki prywatnych właścicieli środków produkcji na
harówie marnie opłacanych robotników. Miliony osób rocznie
umierają z głodu, zwłaszcza w regionach najmocniej
wyeksploatowanych przez wielki kapitał, dotkniętych spowodowanymi
przez jego działalność zmianami klimatu tudzież zniszczonych
wywołanymi przez niego wojnami. A to tylko niektóre z patologii
trawiących ludzkość. Patologii, dodajmy, wygenerowanych przez
człowieka.
Australia
płonie, niedawno płonęły Amazonia oraz Syberia; inne lasy są
rabunkowo wyrębywane. Śmiecie znaleziono i sfilmowano nawet na dnie
Rowu Mariańskiego. W powietrzu coraz więcej zanieczyszczeń.
Plastik mamy nawet w naszych organizmach. Ziemia tonie w resztkach
nisko-trwałych produktów (takich o wysokiej trwałości
kapitalistom wytwarzać się nie opłaca). Następuje katastrofa
klimatyczna. Giną kolejne gatunki roślin i zwierząt… Mówiąc
krótko, człowiek niszczy planetę, narażając samego siebie na
zagładę.
Sądzę
zatem, a raczej widzę, że zło ma się wśród nas, ludzi,
świetnie. Mordujemy się wzajemnie, szczujemy, nienawidzimy,
wyzyskujemy, dezintegrujemy nasze otoczenie… A wszystko dla stricte
finansowego zysku, wpadającego w ręce nielicznych jednostek,
żerujących na cudzej pracy, czyli kapitalistów. I dla władzy
wspierających ich prawicowych politykierów. Marna, zaiste marna
jest kondycja moralna naszego gatunku!
Potomstwo
niewiasty nie zdeptało głowy wężowi, będącemu symbolem zła
tkwiącego w nas samych. Przeciwnie, potomstwo owo jeszcze tegoż
węza dokarmiło.
W
Sodomie nie znaleźli się sprawiedliwi, a nawet i ci wyprowadzeni
stamtąd takimi nie byli, skoro Lot schlał się do nieprzytomności,
a własne córki go zgwałciły (tu, swoją drogą, mała uwaga – w
biblijnym micie o Sodomie nie chodzi o potępienie homoseksualizmu,
lecz o krytykę łamania świętego dla społeczności plemiennych, w
tym Izraelitów, prawa gościnności).
Mieczy
nie przekuto na lemiesze ani włóczni na sierpy; przeciwnie,
ludzkość inwestuje gigantyczne pieniądze w narzędzia mordu i
zniszczenia, zamiast w generowanie produkcji i dobrobytu.
Na
darmo Chrystus pozwolił się przybić do krzyża, skoro powołują
się dziś na niego głównie następcy Kajfasza, dla władzy i
pieniędzy zamiast miłości głoszący nienawiść.
Coraz
częściej więc myślę, patrząc na historię i teraźniejszość,
że człowiek – jedyna istota z premedytacją czyniąca zło, i to
na masową skalę – najpewniej jest nieudanym eksperymentem Boga,
gatunkiem niezasługującym na przetrwanie.
Komentarze
Prześlij komentarz