Olani młodzi
W
mediach często pojawia się opinia (nie do końca słuszna), jakoby
młode pokolenie Polaków nie interesowało się polityką. Są
jednak młodzi, również niepełnoletni, ludzie w Polsce, którzy
kwestiami politycznymi oraz społecznymi, szeroko zresztą pojętymi,
interesują się jak najbardziej, podejmują też zróżnicowaną
aktywność na wielu polach, by sobie z nimi poradzić. I są
ignorowani, a wręcz olewani przez starsze pokolenia.
Przykładowo,
8 stycznia odbyło się posiedzenie sejmowej Komisji Ochrony
Środowiska, na którym zjawili się aktywiści (ludzie młodzi
właśnie) z różnych organizacji społecznych, w tym ze
Stowarzyszenia Ostra Zieleń. Niestety, nie zostali dopuszczeni do
głosu, a posłanka Bezprawia i Niesprawiedliwości, Anna Paluch,
raczyła wręcz stwierdzić, iż „Ustawodawca to nie
rozhisteryzowana nastolatka”. Czym po prostu obraziła
zainteresowanych tematyką posiedzenia obywateli, zwłaszcza płci
żeńskiej i zwłaszcza nastoletnich. Ale nie tylko ich – jej słowa
ugodziły we wszystkich młodych świadomych Polaków.
Oczywiście
nie jest to tylko kwestia tej jednej posłanki. W ogóle starsze
pokolenia – czy to polityków, czy to osób polityką się
niezajmujących – wykazują tendencję do lekceważenia generacji
młodszych, ich poglądów, spostrzeżeń, wizji świata, postulatów,
o problemach nie wspominając.
Tymczasem
w Polsce powstaje coraz więcej różnego rodzaju organizacji
zakładanych przez przedstawicielki i przedstawicieli młodego
pokolenia, także nastolatków, i zajmujących się problemami tejże
generacji. Nie tylko kwestiami środowiskowymi tudzież
klimatycznymi, na które dzisiejsza młodzież jest (z czego ogromnie
się cieszę, i co wzbudza mój wielki szacunek) mocno wyczulona i
dysponująca znaczną wiedzą w ich zakresie. Są organizacje
zajmujące się patologiami systemu edukacji (a jest ich wiele,
zwłaszcza po PiS-owskiej deformie z 2016 roku), zdrowiem (również
psychicznym; przypominam, że coraz więcej dzieci i młodzieży ma z
nim problemy, i to narastające), itd. Młoda generacja Polek oraz
Polaków chce mieć po prostu wpływ na swoje życie, uzyskać
możliwość współdecydowania o sobie, swoim życiu i podejmowanych
odgórnie (przez polityków, nauczycieli, itp.) decyzji w ich
sprawie.
No,
i tu dochodzimy do sedna naszego dzisiejszego zagadnienia. Bo ci
aktywiści często słyszą podobne wypowiedzi jak ta autorstwa
wspomnianej posłanki. Zarzuca im się rozhisteryzowanie czy
niedojrzałość. Wymaga się od nich, by siedzieli cicho, nie
wychylali się, nie mówili, o co im chodzi, tylko „uczyli się”
- przez co rozumieć należy przyswajanie, często bezmyślne,
narzucanych im przez system edukacyjny treści.
Młodzi
ludzie mają li tylko tkwić w szkolnej ławce, pochyleni, milczący
i bezkrytycznie akceptujący decyzje, jakie w ich sprawie podejmą
pokolenia starsze. Traktowani są jako „ci głupsi”, którzy „na
niczym się nie znają”, „nic nie wiedzą” i w ogóle „po co
się odzywają?”.
Nauczycielom,
rodzicom czy politykom (oczywiście nie wszystkim) trudno dostrzec,
iż młodzi ludzie w coraz większym stopniu poznają i rozumieją
otaczający ich świat, chcą mieć na niego wpływ, np. nie zatruć
się zanieczyszczeniami. Wiele współczesnych kwestii, choćby
klimatycznych, dzisiejsi nastolatkowe pojmują znacznie lepiej niż
osoby w wieku czterdziestu, pięćdziesięciu lat i starsze.
Poza
tym, kompletnie nie rozumiem, dlaczego dzieciaki uczęszczające do
szkoły i zmagające się z patologiami systemu edukacji, mają o tym
nie mówić. Właśnie ICH zdanie powinno tu być szczególnie
istotne, bo to oni i one mają swoje oczekiwania odnośnie tego, co
ich bezpośrednio dotyka – tego, czego muszą się uczyć, jakie
lektury obowiązkowo czytają (co częstokroć zniechęca ich do
kontaktu ze słowem pisanym), ile czasu spędzają nad zadaniami
domowymi… i co chcieliby oraz chciałyby w tych sprawach zmienić.
To ich życie, ich problemy, zatem nie ma nic dziwnego ani złego w
tym, że chcą mieć na nie wpływ i podejmować dotyczące ich
decyzje, a przynajmniej je kontrolować.
Dlatego
żywię ogromny szacunek dla młodych ludzi, którzy wykazują wysoką
aktywność społeczną, czy to działając w różnych
organizacjach, czy to pisząc, czy to udzielając się w internecie.
I uważam, że ich głosu ABSOLUTNIE NIE WOLNO lekceważyć,
zwłaszcza, jeśli uważamy się za świadomych obywateli.
Bo
jeśli teraz ignorujemy młode pokolenie, to potem nie zdziwmy się,
jeśli ono zignoruje nas i nasze postulaty.
Komentarze
Prześlij komentarz