Promocja Polski

Telewizja TVN24 zainteresowała się tematem pieniędzy, jakie idą na Polską Fundację Narodową, powołaną po to, by promować (k)raj nad Wisłą na świecie. Wydatki te były niewspółmiernie ogromne do osiągniętych celów. Później temat ów wyparł, ze zrozumiałych przyczyn, Iran, no, ale do samej promocji Polski warto wrócić.
Ostatnimi czasy kraj nasz nasz najlepiej promuje Olga Tokarczuk i jej twórczość literacka. Która zdobywała popularność jeszcze przed otrzymaniem Nagrody Nobla. Prawicowcy (niektórzy przynajmniej) gnoją tę pisarkę, tymczasem jest ona jedną z osób, której personalia kojarzone są z Polską w coraz większej liczbie miejsc na naszym coraz mocniej zniszczonym globie. Co ważne, są to skojarzenia pozytywne.
Świetnym promotorem (k)raju nad Wisłą jest też postać literacka, od początku do końca fikcyjna, żyjąca w wymyślonym świecie, czyli wiedźmin Geralt z Rivii – no i oczywiście Andrzej Sapkowski, twórca tego bohatera. Skoro bowiem już Amerykanie kręcą seriale i rysują komiksy o tej wykreowanej w Polsce postaci, to po prostu świadczy o tym, jaką nasza kultura – w tym również ta określana mianem popularnej – ma siłę przebicia. Wiedźmin wkroczył do panteonu rozpoznawalnych na świecie fikcyjnych postaci, staje się jedną z ikon globalnej kultury, co jest gigantyczną zasługą (oraz, rzecz jasna, osiągnięciem) Andrzeja Sapkowskiego, a także twórców gier, które Geralta na świecie wypromowały.
W ogóle wielu polskich pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, artystów i filmowców jest poza naszymi granicami rozpoznawanych, chwalonych, a nawet gloryfikowanych. Kultura i sztuka są wspaniałymi metodami wypromowania danego państwa (w tym wypadku oczywiście Polski). I właśnie tym dziedzinom rząd powinien sprzyjać, również finansowo, zamiast tworzyć takie czy inne fundacje.
Dalej, proszę spojrzeć na sukcesy polskich sportowców, np. Dawida Kubackiego, siatkarzy, itd. Sport też rozsławia państwa. Szkoda tylko, że politycy chętnie grzeją się przy sportowcach, ale jeśli chodzi o stworzenie im dobrej infrastruktury… o, to już gorzej!
Tak czy owak, sama ta Polska Fundacja Narodowa jawi się jako kolejny Miś, taki jak z kultowego filmu Barei. Nieważne, czy jej istnienie i funkcjonowanie mają sens, nieważne, jakie sukcesy zanotowała, czy jakie zrealizowała cele. Liczy się to, że „swoi” na niej zarobią. Czyli ludzie zatrudnieni w jej strukturach, właściciele zaprzyjaźnionych z nią spółek czy organizacji realizujących na jej zlecenie mniej lub bardziej lipne projekty.
W takim układzie nie liczy się wydajność funkcjonowania, koszta zaś nie mają być możliwie najniższe (i najbardziej efektywnie wydatkowane), lecz przeciwnie – jak najwyższe, bo wówczas cała ta kasa pójdzie do wspomnianych „swoich”.
Cóż, generalnie jako polski obywatel i człowiek zanurzony w rodzimej kulturze, zdecydowanie bardziej wolę czuć dumę z tego, że Olga Tokarczuk otrzymała Nagrodę Nobla, wiedźmin jest zyskał sławę w USA, na ulicy w Baku przechodnie rozpoznali Janusza Gajosa, Robert Lewandowski jest jednym z najsłynniejszych piłkarzy świata, natomiast obrazy Włodzimierza Czerwa zestawiane są z dziełami Hieronima Boscha, niż jarać się mizernymi osiągnięciami takiej czy innej instytucji powołanej przez PiS dla zysku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor