Dym nad ambasadą
Dziś
wyjdziemy poza Polskę i udamy się z wizytą na Bliski, a raczej Środkowy Wschód,
konkretnie do Bagdadu, stolicy Iraku.
Przez
kilka ostatnich dni zlokalizowana w tymże mieście ambasada USA
oblegana była przez demonstrantów, a na jej teren wdarli się, i to
prawdopodobnie kilkukrotnie, bojownicy szyickiej milicji, którzy
narobili sporo szkód, wzniecili też pożary. Amerykańscy żołnierze
stacjonujący w placówce obronili ją przy użyciu (oficjalnie) gazu
łzawiącego, milicjanci szyiccy i demonstranci odstąpili ponoć od
oblężenia, niemniej jednak ambasada do odwołania wstrzymała swoją
działalność. Oblężenie owo było formą protestu przeciwko
amerykańskim nalotom na cele związane z ową szyicką milicją;
przypomnę tylko, że w tego typu atakach giną w większości osoby
cywilne, w tym kobiety i dzieci, toteż absolutnie nie dziwię się,
iż ludzie przeciwko nim protestują.
Prezydent
Donald Trump o sprowokowania szyickiego ataku na ambasadę w
Bagdadzie oskarżył Iran, który ma jakoby wspierać irackich
szyitów. Cóż, sterowanej w Teheranu prowokacji wykluczyć się nie
da (jakkolwiek tamtejsze władze oczywiście zaprzeczają, by miały
z wydarzeniami w Bagdadzie cokolwiek wspólnego), ale…
No
właśnie, Irakijczycy, bez względu na wyznanie i przynależność
do grupy etnicznej, mają powody, by nienawidzić Amerykanów i
protestować przeciwko wtrącaniu się przez nich w sprawy ich
państwa, zwłaszcza, jeśli miałoby ono pociągnąć za sobą
ofiary śmiertelne i dalsze zniszczenia. Dalsze, bo to przecież USA,
do spółki z wieloma innymi państwami zachodnimi (w tym, niestety,
Polską), zniszczyły Irak, doprowadzając go do obecnego,
tragicznego stanu.
W
2003 bowiem roku amerykański prezydent George W. Bush oskarżył
Irak o posiadanie broni masowego rażenia (żadnej nie było), która
jakoby miała zagrażać bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych i ich
sojuszników. Oskarżenie owo było formalną przyczyną NATO-wskiej
inwazji na owo bliskowschodnie państwo. Faktycznymi jej powodami
były: chęć położenia przez światowe koncerny naftowe łapy na
irackiej ropie, działanie lobby neoliberalnych ekonomistów
szukających poletka doświadczalnego (czyli państwa, w którym
mogli spróbować utworzyć wyjątkowo dziki kapitalizm, rozkradając
je przy okazji) oraz dążenie do ekspansji firm zajmujących się
logistycznym zaopatrzeniem dla US Army.
Armia
iracka została bez trudu pokonana, dyktatora Saddama Husseina
najpierw obalono, a potem zamordowano (w świetle prawa, czyli
wykonano wyrok śmierci)… i na tym lista jankeskich oraz, szerzej,
NATO-wskich sukcesów się skończyła. Na skutek inwazji Irak
pogrążył się w gigantycznym kryzysie politycznym, zainstalowane
przez siły inwazyjne władze nie radziły sobie (i dalej nie radzą)
z eskalacją religijnych (między szyitami i sunnitami),
narodowościowych (kwestia kurdyjska) i społecznych konfliktów, z
masowym rozwojem różnego rodzaju bandyckich bojówek i organizacji
terrorystycznych (jak myślicie, skąd się wzięło ISIS?). Padały
strzały, eksplodowały bomby, lała się krew. Wreszcie większość
wojsk NATO opuściła zniszczony i rozkradziony Irak, zostawiając go
samemu sobie. A próba utworzenia tam nowego, radykalnie
kapitalistycznego ładu ekonomicznego doprowadziła, wraz oczywiście
z wojną, do totalnej zapaści gospodarczej.
Dziś
grubo ponad połowa Irakijczyków, zwłaszcza młodych, nie ma ani
pracy, ani nawet szans na jej znalezienie. Przedstawiciele młodego
pokolenia zatem giną – albo z własnej ręki (Irak dotknęła
plaga samobójstw na tle ekonomicznym), albo od kul i granatów
(oficjalnie gazowych, faktycznie jednak odłamkowych) sił
porządkowych, tłumiących coraz liczniejsze demonstracje. Skala
tychże, mimo iż są krwawo masakrowane, okazała się na tyle duża,
że zmusiła premiera do ustąpienia… a że nie ma kompetentnych
ludzi, którzy chcieliby rządzić rozpadającym się Irakiem, kryzys
rządowy tylko się nasilił.
Wszechobecna
nędza, brak widoków na poprawę sytuacji oraz wymierzona w
społeczeństwo przemoc ze strony niby to suwerennych, a w praktyce
marionetkowych wobec USA władz powoduje, co zupełnie oczywiste,
wzrost negatywnych nastrojów wśród ludzi. A to przekłada się na
coraz powszechniejszą agresję, przestępczość, terroryzm czy
powstawanie militarnych oraz paramilitarnych organizacji, takich
właśnie jak szyicka milicja, która zaatakowała ambasadę
amerykańską w Bagdadzie.
Tak,
za tym atakiem mógł stać Iran. Ale wcale nie jest to takie pewne.
Irakijczycy są zdesperowani i wściekli, toteż nie ma się
absolutnie co dziwić, że chcą zemścić się na wrogu, który
doprowadził ich do takiego stanu.
Bo
to wojska amerykańskie, do spółki z innymi NATO-wskimi, zrównały
Irak z ziemią, mordując ludzi, To ekonomiści ściągnięci do
Iraku przez USA rozwalili tamtejszą gospodarkę. To sterowani z
Waszyngtonu politycy spowodowali kryzys ustrojowy, i to oni wydają
rozkazy, by strzelać do protestujących obywateli. To polityka USA
wobec Iraku poskutkowała rozpadem struktur państwowych, eskalacją
konfliktów, wojną domową i rozwojem terroryzmu – a od tego
wszystkiego cierpią zwyczajni obywatele, którzy chcieliby normalnie
żyć, pracować i cieszyć się każdym dniem.
Toteż
atak szyickiej milicji na ambasadę amerykańską w Bagdadzie był
krokiem zupełnie logicznym, niebudzącym najmniejszego zdziwienia.
To po prostu forma walki o niepodległość. Oraz zemsta za
niewyobrażalną krzywdę.
Komentarze
Prześlij komentarz