Podręcznik bicia dziecka
Dawno,
dawno temu, kiedy jeszcze studiowałem politologię, jeden z moich
kolegów wszedł w posiadanie Mein Kampf autorstwa Adolfa Hitlera i
pożyczał tę książkę każdemu, kto chciał ją przeczytać.
Spróbowałem i ja – z czystej ciekawości, czyli w stuprocentowo
poznawczych celach; wielbicielem Hitlera i nazizmu nie byłem nigdy;
przeciwnie, do tego malarza i jego chorej ideologii żywiłem i żywię
jeno pogardę – lecz nie byłem w stanie dokończyć lektury. Z
jednej strony ładunek nienawiści zawarty na stronach tejże pozycji
okazał się dla mnie nazbyt duży, z drugiej natomiast jakość
wydania była potwornie kieska; błędy edytorskie uznać należało
za powszechne, co też skutecznie zniechęciło mnie do przyswojenia
całości tekstu. Oddałem więc książkę koledze, nie doczytawszy
jej.
Tak
czy owak, chyba każdy przytomny człowiek, nawet średnio oblatany w
historii tudzież ideologiach i doktrynach politycznych, przyzna, że
Mein Kampf, te wypociny Hitlera, to jedna z najbardziej
przerażających książek w historii ludzkości. Stanowiła wszak
literacką i ideologiczną podkładkę dla nazizmu – najbardziej
zwyrodniałej intelektualnie ideologii w dziejach gatunku ludzkiego –
oraz zbrodni popełnionych przez jego wyznawców, z Holocaustem na
czele. Jest to dosłownie tekst opływający krwią.
No,
ale wygląda na to, że Mein Kampf ma godnego konkurenta.
Otóż,
na polskim rynku księgarskim ukazała się pozycja pt. Pasterz serca
dziecka autorstwa niejakiego Tedda Trippa, ponoć pastora z
Pensylwanii (współczuję jego parafianom). Jest to niby podręcznik
dla rodziców, w praktyce jednak chyba instruktarz dla sadystów.
Zaznaczam,
iż czytać tej pozycji nie zamierzam (zresztą, Fundacja Dajemy
Dzieciom Siłę zamierza dopilnować, by zniknęła ona z rynku, i
bardzo dobrze!), ale z racji oburzenia, jakie wywołała ona w
mediach i internecie, zapoznałem się z jej co „ostrzejszymi”
fragmentami, udostępnionymi na wielu profilach i przytoczonymi przez
TVN24.
Radzi
otóż autor tegoż Pasterza…, by dziecko karać fizycznie. Czyli
bić. Jego zdaniem, nie należy nawet czekać z tym, aż dzieciak
osiągnie wiek, w którym zaczeka mówić (innymi słowy, trzeba
według niego tłuc już niemowlęta!). Kara taka, wedle owej
książki, powinna być stosowana nawet w tak banalnej sytuacji,
kiedy dzieciaczek na polecenie rodzica nie posprząta zabawek. Pastor
poleca, by „usunąć wszelkie przeszkody” typu spodnie czy
pielucha, bo mogłyby „zneutralizować karę”, położyć
dzieciaka na kolanach i mu wlać. Dalej, radzi ów Tripp, żeby…
uważać na sąsiadów, bo mogą donieść na policję, jeśli rodzić
bije własne dziecko.
Chore,
chore i jeszcze raz chore!
Absolutnie
mnie nie dziwi, że książka owa wywołała takie poruszenie, i że
wspomniana fundacja chce doprowadzić do usunięcia jej z księgarń.
Ktoś jednak te wypociny wydał, czyli musiał je przetłumaczyć na
polski, zredagować, itd. Czyli komuś jej treść musiała się
SPODOBAĆ na tyle, by wyłożyć pieniądze (oczywiście z myślą o
przyszłych zyskach) na jej druk oraz dystrybucję. Innymi słowy,
domniemywać należy, że wydawca ma podobne poglądy, co ów
sadystyczny pastor.
I
tu jest problem.
Przemoc
wobec dzieci i kobiet należy do jednej z najtragiczniejszych
patologii współczesnego świata, Polski nie wyłączając. Powoduje
liczne tragedie, często dziedziczone z pokolenia na pokolenie. W
rodzinach dochodzi do pobić, zabójstw oraz gwałtów.
A
takie właśnie książki, jak tenże Pasterz… (podejrzewam
zresztą, iż analogiczne filmy też są dostępne), wydatnie
przyczyniają się do gloryfikowania tego chorego stanu rzeczy. Jeśli
ktoś tłucze swoją progeniturę, uważając to za „wychowanie”,
jest w moich oczach zwyczajnym sadystą, krzywdzicielem najbliższych
sobie osób. A w dodatku kretynem, który nie musi radzić sobie z
dzieciakami.
W
przemocy – fizycznej, psychiczne czy jakiejkolwiek innej – nie ma
NIC wychowawczego. A ktoś, kto ją gloryfikuje, zwłaszcza wobec
dzieci, powinien się leczyć. I tyle w temacie.
Komentarze
Prześlij komentarz