Ryba z Morza Śródziemnego
Przyznam szczerze, że nie jestem amatorem mięsa rybnego. Jako dziecko lubiłem szprotki w oleju (nie pamiętam w sumie, dlaczego przestałem je spożywać; pewnie w którymś momencie mi się przejadły) oraz paluszki rybne. Od czasu do czasu zjem fileta – ale nie z karpia, bo jego mięsa wyjątkowo nie lubię – a i owocem morza nie pogardzę (kiedyś w Biedronce sprzedawano takie fajne małe kalmary, nadziewane ryżem; bardzo mi smakowały, niestety, od dłuższego czasu ich w tymże dyskoncie nie widzę), np. jako dodatkiem do pizzy. Niemniej jednak, potrawy tego typu konsumuję rzadko. I chyba będą konsumował je jeszcze rzadziej, a niektórych wcale. Jakkolwiek bowiem nie czuję do ryb, głowonogów czy skorupiaków – zarówno do żywych, jak i do przerobionych na mięso – odrazy, to pewnie bym ją poczuł, gdybym miał spożyć potrawę przyrządzoną z żyjątka wyłowionego z Morza Śródziemnego. Zakrawałoby to na formę kanibalizmu, jakkolwiek oczywiście pośredniego. W Morzu albowiem Śródziemnym od wielu lat D...