Powrót zboczonego faszysty
Wygląda na to, że wczorajszy pierwszy etap (są dwa: najpierw osoby wyborcze głosują na elektorów, a potem ci na konkretnego kandydata, co jest przestarzałe i wadliwe) wyborów prezydenckich w imperium zła wygrał Donald Trump. Czyli zboczeniec, faszysta oraz kapitalista z miliardami na koncie (pochodzącymi oczywiście z wyzyskiwania proletariatu). Nadto przestępca, ale tak czy owak teraz sam siebie ułaskawi. Standardy republiki bananowej, czyż nie?
Trumpowi w zwycięstwie pomogły właśnie ogromne pieniądze (w kapitalizmie są one niezbędne do wygrywania wyborów) oraz marna kampania jego głównej kontrkandydatki, Kamali Harris z Partii Demokratycznej (Jill Stein i Claudię De la Cruz wykosił system wyborczy, choć właśnie one miały dobre programy).
Pani Harris nie potrafiła zmobilizować elektoratu, manifestując typowe dla liberalnej prawicy oderwanie od kwestii społecznych (o nich za chwilę); nie pomógł jej też Joe Bidem, podkreślając swoje poparcie dla rasistowskiej ideologii syjonizmu w czasie, gdy faszystowskie Izrael dopuszcza się straszliwego ludobójstwa w Palestynie, a co bardziej postępowi i cywilizowani Amerykanie przeciwko temu protestują.
Mówiąc krótko, pani Harris najprawdopodobniej nie miała większych szans na zwycięstwo. Zwłaszcza, że zboczonemu miliarderowi-faszyście sprzyjało jeszcze jedno.
Otóż, jak już parę razy wspominałem, w USA od dawna narasta coraz poważniejszy kryzys społeczny (za pierwszym razem Trump też z niego właśnie skorzystał). Kilkadziesiąt milionów ludzi głoduje (żołnierzy US Army wliczając!), lawinowo przybywa osób w kryzysie bezdomności, ci, co jeszcze mają pracę i domy, szybko biednieją, podczas gdy garstka kapitalistów się bogaci, na to nakładają się konflikty rasowe, religijne i wiele innych, gospodarka coraz mocniej kuleje… Nastroje społeczne w naturalny sposób stają się więc coraz gorsze, co sprawia, iż ludzkie rzesze szukają (mniej lub bardziej świadomie) silnego przywódcy, który sprawowałby rządy silnej ręki i wszystko naprawił. A to właśnie oferują faszyści, w tym wypadku Trump wraz z Republikanami, jacy bardzo mocno skręcili w prawo (poza nielicznymi, którzy pozostali przy zdrowych zmysłach). Rzecz jasna, za ową ofertą kryje się zniewolenie, lecz sfrustrowani i zrozpaczeni ludzie łatwo dają się oszukać, ponieważ liberałowie, ignorując bądź nie potrafiąc/nie chcąc rozwiązać kwestii społecznych, sami popychają ich w faszystowskie łapska.
Co oczywiste, wszyscy prawicowi politycy, od umiarkowanych po skrajnych, reprezentują interesy wielkiego kapitału, przy czym skrajni, na czele z faszystami, chcą całkowicie pozbawić poszczególne jednostki i całe społeczeństwo wolności, zmieniając je w totalnie podporządkowaną kapitalistom siłę roboczą. Z kolei liberałowie stwarzają pozory, że interesują ich takie sprawy, jak prawa człowieka (w tym pracownicze), kondycja bytowa, polityka społeczna… Kiedy zaś dochodzą do władzy, szybko wychodzi, iż nic nie umieją lub, częściej, nie chcą robić, niczego reformować ani modernizować, trwają za to w marazmie, który raz, że pogłębia kryzys, a dwa, że rozczarowuje osoby obywatelskie. Przy tym na różne sposoby ograniczają rolę szeroko pojętej, prospołecznej i proponującej realne rozwiązania lewicy, usiłując wypchnąć ją ze sceny politycznej (system wyborczy w USA jest ku temu wręcz idealny). I wtedy do akcji wkraczają faszyści, np. trumpiści; tak oto faszyzm (w różnych formach) staje się naturalną konsekwencją władzy liberałów. Utworzywszy rząd, faszyści niewolą społeczeństwo, pacyfikując w zarodku wszelki opór przeciwko kapitalistom.
Tak bywało w dziejach wielokrotnie, Trump nie jest pierwszym takim przypadkiem. Wystarczy przypomnieć sobie Mussoliniego, Hitlera, Orbana (niestety, nadal nie-rządzi na Węgrzech), nasze Bezprawie i Niesprawiedliwość; z Putinem to trochę inna historia.
Jaką lekcję powinna z tego wyciągnąć Polska?
Ano taką, że jeśli rząd nie zacznie się wreszcie brać za rozwiązywanie kwestii społecznych – na czele z rosnącą skalą ubóstwa i grożącym nam wysokim bezrobociem – i nie przestanie łamać praw człowieka, mafia/sekta Kaczyńskiego znów powróci do władzy, tak jak w 2015 roku zaprowadzona do niej doprowadzona za rączkę przez pana Tuska i jego następczynię, panią Ewę Kopacz.
Na razie usiłują do tego nie dopuścić tylko Lewica oraz Razem. Pozostałe koalicyjne ugrupowania robią wszystko, by PiS ponownie objęło stery rządów.
Komentarze
Prześlij komentarz