Czy będzie przyjaźń?
Po wyborczym trumfie zboczonego faszysty-miliardera, czyli oczywiście Donalda Trumpa, w libkowych mediach (działających w Polsce, bo nimi się dzisiaj zajmiemy), zapanował strach, czy „przyjaźń polsko-amerykańska” będzie kontynuowana. Liczni analitycy i politycy zapewniają, że tak.
Tymczasem pamiętać należy o jednym. Stany Zjednoczone są imperium. Jasne, gnijącym od środka, chylącym się ku upadkowi (a przez to tym bardziej niebezpiecznym dla świata), przegrywającym konkurencję z Chinami, ale wciąż imperium. Działają zatem wedle stricte imperialnej zasady, jaka mówi, iż imperia nie mają ani stałych przyjaciół, ani stałych wrogów, lecz jedynie stałe interesy. Oczywiście mowa tu o interesach kapitału, czyli finansjery oraz największych koncernów i korporacji.
Niezależnie zatem od tego, kto zasiadał będzie w Białym domu i jaki będzie aktualny skład Kongresu, USA prowadziły będą dokładnie taką politykę zagraniczną, jakiej zażyczy sobie Wall Street (które, swoją drogą, świętuje z okazji zwycięstwa Trumpa, pozostającego wszak kapitalistą). Stosunki z poszczególnymi państwami, w tym oczywiście Polską, przyjazne bądź nieprzyjazne, uzależnione będą od tego, co amerykańscy kapitaliści uznają za opłacalne dla siebie i swoich inwestycji. Tak było dotychczas i po ponownym wprowadzeniu się zboczonego faszysty do Białego Domu nic, ale to nic się w tym zakresie nie zmieni.
Jeśli zaś chodzi o przyjaźń polsko-amerykańską czy też amerykańsko-polską, to owszem, występuje ona, przypuszczam, że pewnie nawet w licznych przypadkach. Chodzi rzecz jasna o przyjacielskie relacje pomiędzy poszczególnymi Polakami i Polkami a Amerykanami i Amerykankami. Co się zaś tyczy obu państw tudzież społeczeństw, to takowa przyjaźń zaistniała w historii zaledwie trzykrotnie.
Pierwszym przypadkiem była oczywiście walka Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego w Wojnie o Niepodległość USA, zwanej też Rewolucją Amerykańską.
Drugim – udział amerykańskich pilotów w wywołanej przez durnego Józefa Piłsudskiego wojnie polsko-radzieckiej w 1920 roku. Wśród tychże lotników był Merian C. Cooper, późniejszy filmowiec, współtwórca postaci King Konga (tak swoją drogą, oryginalny film o gigantycznym małpoludzie z 1933 roku nadal fajnie się ogląda; animacja poklatkowa ma swój klimat).
Trzecim – eksfiltracja amerykańskich agentów z Iraku przez polski wywiad tuż przed pierwszą wojną w Zatoce Perskiej.
Czyli w sumie dwa do jednego dla Polski… Więcej dobrego nasze państwo zrobiło dla USA niż USA dla naszego państwa.
Poza tym były… no właśnie, z jednej strony interesy kapitału amerykańskiego (jak sądzicie, dlaczego CIA wspierała, przy pomocy Watykanu i forsy od włoskiej mafii, „Solidarność” w latach 80. ubiegłego wieku?), z drugiej natomiast totalny, bezmyślny i wyzbyty z jakiejkolwiek godności wasalizm prawicy postsolidarnościowej, czyli obecnego POPiS-u. Do którego dołączyły Trzecia Droga oraz nazistowska Konfederacja.
Za kolejnej kadencji Trumpa nic się w tym zakresie prawdopodobnie nie zmieni.
Komentarze
Prześlij komentarz