Pas na cudzym brzuchu
Adrian Zandberg trafnie zauważył, że Donald Tusk popełnia ten sam błąd, co ongiś bankster Pinokio (Morawiecki Mateusz oczywiście), w czasach, gdy ten drugi był premierem nie-rządu Kaczyńskiego Jarosława. Chodzi o planowane zamrożenie płac w sektorze publicznym, co stanowić ma element wychodzenia z procedury nadmiernego deficytu budżetowego; pisałem o tym wczoraj. Zdaniem lidera Razem, działanie takie uderza w ludzi, od pracy których zależy funkcjonowanie państwa, i dlatego właśnie jest ono błędne.
Pan Zandberg ma oczywiście w stu procentach rację. A to, o czym mówi, wynika z nader prostego faktu. Zarówno obecny premier, jak i jego były doradca (PO i PiS to jedna i ta sama post-solidarność, że tak przypomnę) są nader zatwardziałymi prawicowcami, toteż postrzegają świat, w tym państwo oraz społeczeństwo, w takich samych kategoriach. A to oznacza, iż – jak wielokrotnie zaznaczałem – liczy się dla nich jedynie interes klas pasożytniczo-wyzyskujących, czyli kapitalistów. Kiedy zatem nadejdzie konieczność zaciskania pasa, zacisną go na brzuchu klas pracujących, nigdy zaś na brzuchu kapitalistów… ani, rzecz jasna, nie na swoich.
Toteż zamrożą płace w budżetówce… a bywa, że i zwolnią część jej pracowników, jakich uznają za „zbędnych”. Toteż zamrożą lub obetną świadczenia socjalne, w (k)raju nad Wisłą tak czy owak szczątkowe. Toteż obniżą podatki dochodowe dla najbogatszych, zarazem podnosząc VAT na żywność czy podstawowe usługi, co walnie w biedniejszych. I tak dalej…
Mogą jeszcze zlikwidować taką czy inną instytucję publiczną… zwłaszcza, jeśli nie jest obsadzona ich ludźmi, lecz na przykład pozapartyjnymi specjalistami. Po co, dajmy na to, szpital czy oddział położnicy w danym mieście? Tylko pieniądze na niego idą! Kobiety rodzić mogą przecież w karetce; serio, do tego właśnie dąży obecne Ministerstwo Choroby (bo przecież nie Zdrowia), szefową którego zaiste trudno uznać za osobę kompetentną. Kto na tym ucierpi? Jasne, że proletariat, czyli my!
Oczywiście nie ma najmniejszych szans, by polityczna prawica sięgnęła do kieszeni wielkich koncernów i korporacji, poprzez progresję podatkową i zakaz wyprowadzania pieniędzy do rajów podatkowych. Nie zlikwidują jej przedstawiciele przywilejów finansowych Kościoła katolickiego ani Funduszu Kościelnego. Nie zracjonalizują wydatków na zbrojenia (korzysta na nich światowy kapitał przecież).
No i nie zlikwidują własnych przywilejów. Ileż już razy było, że nas, osoby obywatelskie z klas pracujących, zmuszano do oszczędzania na wszystkim, co rodziło zagrożenie dla naszego zdrowia i życia, a na pewno dla poczucia bezpieczeństwa oraz stabilności bytowej, podczas gdy członkowie prawicowych rządów tudzież szefowie instytucji odpowiedzialnych za politykę monetarną podnosili sobie wynagrodzenia i/lub przyznawali nagrody – a mowa tu o kwotach dla większości z nas niewyobrażalnych? Przypomnijcie sobie ministra Rostowskiego (prawdziwy był z niego Nosferatu) z rządów PO-PSL, spójrzcie na to, co obecnie wyprawa Glapiński, mianowany przez PiS prezes NBP.
A zatem ty, człowiecze, przymieraj głodem, odmawiaj sobie wszystkiego i na okrągło słysz, że musisz oszczędzać (jakbyś miał na czym!), tymczasem picusie w garniturkach napychają swoje portfele oraz konta bankowe. Taka właśnie jest mentalność i sposób myślenia (o ile można to tak określić) prawicy. Nieważnie tutaj, czy ma ona szyld PO, PiS-u, Konfederacji, Polski 2050, PSL-u czy jeszcze jakiegoś tam innego ugrupowania. Jeżeli w podejściu do kwestii społecznych – z pracą oraz ubóstwem na czele – występują jakiekolwiek różnice pomiędzy nimi, to co najwyżej marginalne, wynikające z tego, w jaki konkretnie elektorat celuje dana partia. Przykładowo, Bezprawie i Niesprawiedliwość wie, że głosują na nie ludzie niezamożni, toteż kreuje swój prospołeczny wizerunek, rzecz jasna w stu procentach fałszywy, totalnie załgany.
To zatem, co Adrian Zandberg jak najbardziej słusznie uważa za błąd ze społecznego tudzież państwowego punktu widzenia, dla prawicowców jest działaniem wprost wynikającym z ich antyspołecznej, a wręcz antyludzkiej ideologii, czymś zupełnie naturalnym, jak dla sępa jedzenie padliny (przepraszam te ptaki za to, że obraziłem je, porównując do prawicowych politykierów).
Między innymi z tej przyczyny ugrupowania sytuujące się pod względem ideologicznym na prawo od centrum są tak szkodliwe i niebezpieczne. Na ich rządach zawsze cierpi większość społeczeństwa, składająca się z osób mniej- bądź średniozamożnych. Jeśli bowiem przyjdzie konieczność zaciskania pasa, prawicowiec na sto procent zaciśnie go na cudzym brzuchu.
Komentarze
Prześlij komentarz