Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2024

Prawica i katastrofa

Na ocenę działań rządu w sprawie powodzi przyjdzie jeszcze czas… aczkolwiek wygląda na to, że lepiej spisały się osoby obywatelskie i samorządy. Tymczasem premier Donald Tusk oskarżany jest (nie tak znowu bezpodstawnie) o zlekceważenie zagrożenia powodziowego. Szef rządu broni się w mediach, twierdząc, że początkowo prognozy pogody nie wyglądały niepokojąco. No i tu dochodzimy do sedna sprawy. Dla Donalda Tuska może i faktycznie nie były one niepokojące (niekoniecznie zresztą musiał je śledzić, ma inne sprawy na głowie, z czego akurat nie kpię)… lecz dla jego doradców oraz poszczególnych ministrów (środowiska i klimatu, obrony… a nie, na Kosiniaka-Kamysza to nie ma co liczyć) powinny. Wszak nie bez kozery rozsyłano alerty ostrzegające nie tylko przed ulewami, ale też przed występowaniem zbiorników wodnych z brzegów; czyli zagrożenie było. Nie rozstrzygam tutaj, czy sam Donald Tusk sprawę olał, ale widać wyraźnie, iż obecny rząd i stojąca za nim, w większości prawicowa koalicja par

Lista gatunków inwazyjnych

W Unii Europejskiej, a zatem w Polsce też, funkcjonuje coś takiego jak Lista Inwazyjnych Gatunków Obcych. Obejmuje ona te rośliny i zwierzęta, jakie przybyły na nasz kontynent z innych lądów, rozmnożyły się i w taki czy inny sposób zagrażają rodzimemu ekosystemowi, poprzez chociażby wypierania organizmów żyjących tu wprózdy (znajdują się na niej m.in. szkopy pracze czy słynne od niedawna nutrie). U jej podstaw leżą zapewne naukowe podstawy… niemniej samo istnienie tejże listy ma nader ponure konsekwencje. Jeśli bowiem wpisane na nią zostanie zwierzę, to zamiast poradzić sobie z jego populacją w sposób humanitarny (poprzez sterylizację, tworzenie azylów takich jak Szopowisko, itd.), państwa dają przyzwolenie, aby je do woli mordować, co rzecz jasna określa się mianem „polowań” lub „myślistwa”. W (k)raju nad Wisłą, jak przypuszczam, wygląda to wyjątkowo odrażająco, a zarazem przerażająco, ponieważ mordercy zwierząt są u nas bodaj najbardziej uprzywilejowaną grupą społeczną. Za takim

Wielka woda i PiS

Na początek dobra, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wiadomość. Premier Donald Tusk połapał się, jakie głupstwo palnęła ministra klimatu i środowiska (pisałem o tym wczoraj) i postanowił naprawić jej błąd. Zamiast więc nisko oprocentowanych pożyczek dla powodzian ma być bezzwrotna pomoc – najpierw doraźna „na przeżycie”, a potem kwoty w wysokości (o ile mnie pamięć nie myli) do 100 tys. zł, w zależności od poniesionych strat. Jak to będzie działało i czy w ogóle okaże się wystarczające, czas pokaże, acz biorąc pod uwagę, iż przewagę w koalicji rządowej ma neoliberalna/neokonserwatywna prawica, raczej nie spodziewałbym się niczego nadzwyczajnego. A teraz do rzeczy. Przy temacie powodzi jeszcze dziś pozostaniemy. Jak pisałem, stanowi ona element postępującej z winy kapitalistów oraz ich prawicowych sojuszników katastrofy klimatycznej, będącej rzecz jasna zjawiskiem globalnym. Powodzie wystąpiły nie tylko w Polsce; dotknęły praktycznie całą Europę Środkową, w potężnej skali zaistnia

Kredyt dla powodzian

Wczoraj pisałem o powodzi, która nawiedziła Polskę i inne państwa Europy (potężne starty żywioł ten spowodował również w takiej na przykład Nigerii), a stanowi oczywiście jeden z elementów zachodzącej nam radośnie katastrofy klimatycznej. W (k)raju nad Wisłą spowodowała na – znowu – ogromne zniszczenia w wielu regionach, szczególnie na Dolnym Śląsku, zwłaszcza w podgórskich miastach, takich jak Kłodzko czy Nysa. Woda obecnie opada, a prognozy pogody wyglądają dość optymistycznie. Niemniej zauważyć trzeba, iż „powodzie tysiąclecie”, które zdarzać się powinny raz na minimum kilka stuleci, następują obecnie co kilkanaście lat, zaś z poważnymi podtopieniami mamy do czynienia niemalże co roku. Tym razem wiele osób straciło dorobek całego życia, inni ponieśli może nie całkowite, lecz i tak poważne straty majątkowe. Zagrożony jest byt tysięcy, szykują się problemy gospodarcze i inne nieszczęścia, będące następstwem kataklizmu. Szczęściem w nieszczęściu, a raczej w tragedii, jest to, iż n

Dzieło wrogów życia

Upały i susze błyskawicznie przeszły w gwałtowne opady deszczu, a te spowodowały powodzie. W Polsce, Niemczech, Słowacji oraz wielu innych państwach Europy i świata; budzące przerażenie nagrania żywiołu nadchodzą również z Afryki. Oczywiście jest to skutek katastrofy klimatycznej; specjaliści już przed dekadami (tak, tak!) ostrzegali, że zjawiska atmosferyczne przechodziły będą ze skrajności w skrajność, zyskując przy tym na gwałtowności. To właśnie się dzieje. Przykro pisać, ale żadnej niespodzianki tu nie ma. Tragedia ludzka wynika – i to też nic nowego – z wieloletniego ignorowania przez polityków, a przede wszystkim kapitalistów (o tym więcej za chwilę) ostrzeżeń naukowców tudzież aktywistów. W Polsce skala powodzi byłaby znacznie większa, gdyby w ostatnich latach nie poprawiono w jakimś tam stopniu infrastruktury przeciwpowodziowej (ignorancja premiera, który, tak jak w 2010 roku, zlekceważył niebezpieczeństwo, to już inna para kaloszy); byłaby jednak o wiele mniejsza, gdyby ni

Księża i seks

Chyba wszyscy pamiętamy orgię księży w Dąbrowie Górniczej, której nie przeżył pracownik seksualny. A w tym miesiącu znów mamy trupa na plebanii, tym razem w Drobinie. Oto w mieszkaniu tamtejszego wikariusza znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Księżula niemal natychmiast wyrzucono z miejsca zamieszkania, zaś prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci; jeszcze nie postawiono nikomu zarzutów. Sekcja – przeprowadzona (na razie przynajmniej) bez szczegółowych badań pobranych preparatów – nie wykryła na ciele denata znaków powiązanych ze śmiercią, określiła za to, że doszło u niego do ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej. A teraz najciekawsze. Według nieoficjalnych doniesień, zwłoki znaleziono nie tylko w pokoju, ale i w łóżku wikariusza, zaś poprzedniej nocy odbyć się tam miała niezła imprezka, podczas której zażywano środki na potencję. Czyżby znów ktoś przedobrzył podczas księżej orgii i skończyło się to tragicznie? Takiego obrotu spraw wyliczyć

Głupota czy system?

Jednym z postulatów Lewicy (wprowadzonym już w urzędzie we Włocławku, a także np. w Herbapolu) jest skrócenie tygodnia pracy do trzydziestu pięciu godzin. Pomysł to słuszny, o czym parę ładnych razy pisałem. Lansując go, Włodzimierz Czarzasty opowiada w filmiku opublikowanym w mediach społecznościowych swojego ugrupowania, jak to, będąc młodym, harował do utraty sił, byle tylko zarobić więcej i więcej. Pewnie mu się to udało, do ludzi ubogich wszak się nie zalicza, niemniej kosztem relacji rodzinnych; jak sam twierdzi, nie pamięta twarzy swoich dzieci z tamtego okresu. Konkluduje: „Byłem głupi. Praca to nie wszystko”. Cóż, głupoty temu politykowi nie zarzucam. Jeśli zaś w młodych swych latach skupił się na karierze zawodowej i jej poświęcał cały niemal swój czas, nie z głupoty to wynikało. Tego bowiem od ludzi oczekiwał – i nadal oczekuje – system kapitalistyczny. Wszak jego propaganda wmawia nam, iż musimy tylko zapierniczać, najlepiej dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez sie

Źle i niedobrze

Osoby fanowskie pozornej demokracji są uradowane, bowiem sondaże po debacie między Kamalą Harris a Donaldem Trumpem dają zdecydowaną przewagę tej pierwszej. Kandydatkę Demokratów na prezydentkę USA poparła też piosenkarka znana z zanieczyszczania atmosfery samolotowymi spalinami (ta, co była niedawno w Polsce). Zarazem osoby fanowskie pozornej demokracji mogą nie wiedzieć, polskie media bowiem niechętnie o takich rzeczach informują, że Stany Zjednoczone przed kilkoma zaledwie dniami zbombardowały szkoły w Jemenie (jednym z najbiedniejszych państw świata, wyniszczonym wojną domową, saudyjskimi ostrzałami i blokadą handlową), takie z dziećmi, za to, że Jemeńczykom udało się zestrzelić JEDNEGO imperialistycznego drona. Ktokolwiek wygra jesienne wybory prezydenckie, USA nadal będą popełniały podobne zbrodnie przeciwko ludzkości, jak świat długi i szeroki. Ich imperialistyczna polityka, zgodna z interesami tamtejszego wielkiego kapitału, w tym zwłaszcza zbrojeniowego oraz energetyczneg

Emeryci w purpurze

Bogaty emeryt. W Polsce brzmi jak oksymoron, ponieważ zdecydowana większość nadwiślańskich osób na emeryturze otrzymuje świadczenie na zbyt niskim poziomie, by się utrzymać. Toteż albo podejmują pracę – o ile zdrowie im na to pozwalaj, a często nawet w sytuacji, gdy nie pozwala – albo nie stać ich na żywność, leki, opłaty… Jest to wina przede wszystkim rządu AWS-UW, czyli dzisiejszego POPiS-u, i jego deformy systemu emerytalnego z końca XX wieku. Dla niejednego proletariusza, który całe życie ciężko, uczciwie pracował, żałosne pieniądze, jakie dostaje po zakończeniu pracy, są niczym policzek wraz z plunięciem w twarz. Grup zawodowych, które mogą liczyć na w miarę przyzwoite emerytury, jest w Polsce zaledwie kilka (mowa oczywiście o świadczeniach uczciwie wypracowanych, poprzez stabilne formy zatrudnienia i odprowadzanie składek), i są to najczęściej te, których praca wiąże się ze szkodliwością oraz zagrożeniem dla zdrowia i życia. Jest wszelako jeden wyjątek. Czyli grupa pobierają

Lewica i dach nad głową

W minioną sobotę swoją konwencję programową miała Lewica. Dotyczyła ona programu mieszkaniowego tego ugrupowania, lansowanego od dawna pod – jak najbardziej zresztą trafnym – hasłem: „Mieszkanie prawem, nie towarem”. Jego głównym założeniem jest budowa przez państwo i samorządy, przy finansowym wsparciu z Unii Europejskiej, lokali mieszkalnych na wynajem. Co istotne, czynsze mają być relatywnie niewygórowane, aby na wprowadzenie się do takich mieszkań pozwolić sobie mogli młodzi ludzie, single i z rodzinami, czyli te osoby, co albo nie mają szans na kredyt hipoteczny (niestabilna forma zatrudnienia, brak wkładu własnego), albo nie chcą sobie wiązać tego sznura na szyję do końca życia, albo też nie stać ich na wynajem po – zbyt wysokich, szczególnie w dużych miastach – cenach rynkowych. W założeniu mają to być mieszkania „na start”, czyli takie, które wynajmuje się na kilka pierwszych lat, a kiedy rozwinie się kariera zawodowa i poprawią dochody (o ile w dzisiejszym kapitalizmie jest

Psy i granatowi

Dzisiaj będzie kilka refleksji o aparacie represji i nadzoru (terroru) kapitalistycznej Polski. W poprzednim ustroju istniała Milicja Obywatelska i (od 1956 roku) Służba Bezpieczeństwa. Jedna i druga miały swoje wady, ale generalnie trzymały porządek oraz zapewniały bezpieczeństwo uczciwym ludziom; niestety, przegrały walkę z „Solidarnością”. Po transformacji ustrojowej milicja i SB zastąpione zostały policją oraz Urzędem Ochrony Państwa (UOP), przekształconym z czasem w Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencję Wywiadu (co z nich zostało po nie-rządach PiS-u, wolę nawet nie zgadywać). Służbami specjalnymi zajmowali się dzisiaj nie będziemy, skupimy się na policji, gdyż to z nią osoby obywatelskie najczęściej mają do czynienia. Jej funkcjonariusze generalnie dzielą się pod względem postępowania na dwie kategorie: policjanci/gliniarze/psy i granatowi. Ci pierwsi w miarę uczciwie pełnią swoją służbę, starając się działać na rzecz społeczeństwa. Niektórzy z nich to gliny z powołan

Nadmiernie sfinansowani

Kultura i sztuka w Polsce są niedofinansowane. Nie kpię, to fakt. Ze sportem różnie bywa, w zależności, jak sądzę, od dyscypliny. System publicznej opieki zdrowotnej w Polsce jest niedofinansowany, i to drastycznie. O przyczynach niewydolności tego modelu wielokrotnie pisałem, skutki natomiast są tragiczne, w postaci chociażby śmierci pacjentów, którzy nie doczekali terapii. Szkolnictwo publiczne jest w Polsce niedofinansowane (z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę). Większość elementów sektora publicznego jest w Polsce niedofinansowana… chyba, że uwzględnić pensje na synekurach, często zajmowanych przez ludzi niekompetentnych. I tak dalej. W zasadzie trudno zaleźć w (k)raju nad Wisłą dziedzinę, jaka byłaby sfinansowana w wystarczającym stopniu. Na wszystko brakuje pieniędzy; zdaniem prawicowców (zwłaszcza po tym, jak zasiądą w ławach koalicji rządowej), głównie na politykę społeczną, która miałaby na celu ulżyć i pomóc mniej- oraz średniozamożnym osobom obywatelskim. Nie chodzi

Gwałciciele z IDF

Rzeź Gazy nie ustaje, a terror izraelskich okupantów nasila się również na Zachodnim Brzegu Jordanu. Narzędziami ludobójstwa są: bomby i pociski najróżniejszych typów (w tym zakazane przez prawo międzynarodowe), głód, choroby (zniszczenie szpitali, odcięcie dostaw leków, itd.), buldożery (Izraelczycy używają ich do miażdżenia Palestyńczyków), tortury… a także przemoc seksualna o gigantycznej skali. Od początku popełniania przez faszystowski rząd Binjamina Netanjahu masowej zbrodni w Palestynie, organizacje broniące praw człowieka (w tym izraelskie) coraz częściej informują o rosnącej liczbie gwałtów, jakich na Palestyńczykach dopuszczają się legalnie działający terroryści, mylnie nazywani „żołnierzami”, z IDF. A także terrorystki, kobiety w IDF-owskich mundurach też bowiem gwałcą jeńców. Ofiarami padają osoby obu płci, w różnym wieku; coraz częściej są to dzieci, na temat czego alarmują organizacje broniące ich praw. Palestyńscy małoletni, w wieku od lat pięciu w górę, trafiają t

Nie żal faszystów

Ojojoj! Krzywda się dzieje, niesprawiedliwość straszna! Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła finansowe sprawozdanie Bezprawia i Niesprawiedliwości z kampanii. Oznacza to, że klerofaszystowska mafia/sekta Kaczyńskiego Jarosława stracić może nawet około 50-60 mln zł. W związku z tym w kaprawe ślepia PiS-owców zajrzało widmo bankructwa, a prezes robi wszystko, by ratować sytuację. Pojawiają się nawet informacje o… nawoływaniu wyznawców do przekazywania dobrowolnych (???) datków, wyśmiewane rzecz jasna w internetowych memach. Na ile rzeczywiście stan pieniężny PiS-u jest tragiczny, nie oceniam, ale nie dziwię się wszystkim, którzy cieszą się z owych klerofaszystowskiej problemów mafii/sekty. Mnie one również radują. Wszak PKW odrzuciła sprawozdanie z powodu licznych, poważnych nieprawidłowości, czyli – nie czarujmy się – działań mających niewiele wspólnego ze zgodnością z prawem, przede wszystkim nadużyć. PiS-owcy to solidaruchy, nic więc dziwnego, że kradną tudzież malwersują. Bezp

Minister psucia stosunków

Tegoroczny Campus Polska Przyszłości (czy jak się ta impreza nazywa) miał prawdziwego pecha do zaproszonych gości-polityków; w zasadzie chyba tylko Włodzimierz Czarzasty wypadł dobrze, w tym sensie, że nie narobił metaforycznej kupy. Tymczasem premier Donald Tusk i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz pokazali swoje prawdziwe, czyli straszliwie zacofane i bliskie faszyzmowi oblicza (napisałbym, że to dobrze, ale nie liczę, iż ich wyznawcom otworzą się oczy), a inny zaproszony wywołał niezłą burzę. Otóż, na Campusie pojawił się pan Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy. Jedna z uczestniczek wydarzenia zapytała go – uprzejmie, dodajmy, i merytorycznie – jak się ma kwestia ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej. Tu warto przypomnieć, że jest z tym problem, gdyż władze ukraińskie programowo lansują kult banderowców i kwestionują ich zbrodnie, a ta popełniona na Wołyniu była jedną z najgorszych i najbardziej przerażających. Pan minister odpowiedział cokolwiek wymijająco, że