Wojenne zamiary faszystów

W miniony weekend niejedna osoba na świecie wstrzymała oddech. I miała ku temu powody. Albowiem Iran wysłał drony bojowe nad Izrael (według propagandy Tel Awiwu, zostały zestrzelone). Była to odpowiedź, w formie kontruderzenia ostrzegawczego, na izraelski atak na jedną z irańskich placówek dyplomatycznych, a także, jak przypuszczam, na ludobójstwo w Gazie, będące najtragiczniejszym jak dotąd etapem krwawej okupacji Palestyny.

Faktycznie było – i nadal jest! – się czego bać. Nawet, jeśli się mieszka z dala od tamtych regionów.

Coraz wyraźniej widać, że niszczenie Gazy, masowe mordowanie jej mieszkańców i wywołanie tam kryzysu humanitarnego, skala którego jeśli jeszcze nie przewyższyła niedawny jemeński, to wkrótce przewyższy, faszystowskiemu rządowi Likudu, na czele z Binjaminem Netanjahu, nie wystarczają. Izrael prze do wojny z Iranem i jest na jak najlepszej drodze ku jej rozpoczęciu.

Perskie państwo od dekad pozostaje na celowniku zarówno Izraela, jak też Arabii Saudyjskiej. Ten pierwszy uznaje Iran za zagrożenie, mniej lub bardziej wyimaginowane, dla swojego istnienia, a co ważniejsze, jest politycznym, militarnym tudzież gospodarczym sojusznikiem USA, co oznacza, że z Islamską Republiką pod żadnym z tych względów mu nie po drodze. W przypadku Saudów z kolei rozchodzi się o różnice doktrynalne w ramach islamu (wahhabizm kontra szyizm) i konflikt o supremację na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w kwestii wydobycia oraz dystrybucji ropy naftowej tudzież innych surowców (interesy kapitalistów ponad wszystko). Oba te państwa już raz sprzysięgły się przeciwko Iranowi i o mało co nie wywołały z nim wojny, próbując wciągnąć w to USA za prezydentury tego idioty, Trumpa; na szczęście, amerykańscy generałowie skutecznie zapobiegli wybuchowi konfliktu.

Wygląda wszelako na to, że tym razem faszyści spod znaku Gwiazdy Dawida (jakże ponury, tragiczny wręcz paradoks historii!) zamierzają samodzielnie rozpocząć wojnę, oczywiście w imię „wolności”, „demokracji”, „przeciwko Rosji” (Teheran w ostatnich latach z powodu zachodniej wrogości zbliżył się politycznie z Moskwą) i „w walce z terroryzmem”. A tak naprawdę dla wielkich pieniędzy.

Netanjahu, inni politycy Likudu oraz izraelscy generałowie spragnieni się politycznych oraz militarnych sukcesów, jakie pozwoliłyby im utrzymać i zwiększyć władzę. Poza tym, oni naprawdę uważnie obserwują reakcję świata na prowadzone od października ubiegłego roku ludobójstwo w Gazie. A tej albo nie ma, albo jest w większości pozytywna. Zachodnie rządy najczęściej stoją – wbrew woli licznych obywateli swoich państw, dodajmy – po stronie Izraela, nie tylko udzielając mu politycznego poparcia, ale też masowo eksportując do niego broń (USA, Wielka Brytania, Niemcy, itd.). Sankcji, podobnych do tych, jakimi obłożono Rosję po jej ataku na Ukrainę, nie ma i chyba nikt o ich nie myśl, mimo iż już dawno powinno się obłożyć nimi Izrael. Nagminne łamanie przez faszystów z Likudu prawa międzynarodowego spotyka się najczęściej z pobłażliwością, podobnie jak sama rzeź Gazy; mało tego, Palestyńczycy nieustannie kreowani są na „terrorystów” i „stronę atakującą”. Jedyną prawidłową reakcją było wszczęcie procesu w Hadze na wniosek Republiki Południowej Afryki oraz ostre działania dyplomatyczne ze strony Brazylii, Nikaragui i jeszcze kilku państw południowoamerykańskich. Krwawy Joe Biden niby to grozi Izraelowi palcem, ale tak naprawdę twardo stoi u jego boku, deklarując swój syjonizm.

Izraelskiej propagandzie (a przede wszystkim, jak przypuszczam, izraelskim pieniądzom) udało się również przekonać większość światowych ośrodków medialnych, że państwo pad władzą Netanjahu tylko się broni i walczy o przetrwanie. I tak naprawdę działa przeciwko Rosji. Rzecz jasna, wierutne to bzdury, ale podwyższają pozycję polityczną Izraela w oczach polityków globalnej Północy.

Netanjahu i jego generałowie poczuli się więc pewnie; nie wykluczam też, iż uznali przeprowadzane w Gazie testy uzbrojenia za zwieńczone sukcesem. No to przekierowują swe działa na państwo Persów.

Nie wróży to światu nic dobrego. Zbyt wiele interesów krzyżuje się w Iranie: rosyjskie, chińskie, amerykańskie, izraelskie, saudyjskie, europejskie… Trudno zatem przypuszczać, by wojna Izraela z tym krajem ograniczyła się do któregoś już z rzędu krwawego, lecz lokalnego konfliktu na Bliskim Wschodzie. Bardzo łatwo przekroczona może zostać linia, poza którą będzie zaangażowanie – w wymiarze jak najbardziej militarnym, nuklearne wliczając – światowych mocarstw, zwłaszcza USA, Rosji oraz Chin. A wówczas bieg wydarzeń podążyć może zaiste budzący, grozę szklakiem.

Mówiąc krótko, izraelscy faszyści igrają z ogniem, jaki pochłonąć może świat.

Oby do tego nie doszło!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor