Zmienianie na siłę

Włącza człowiek telewizję, radio, loguje się do internetu, otwiera gazetę bądź czasopismo, albo po prostu idzie ulicą… i nieustannie atakowany jest różnymi reklamami, spośród których znaczna część dotyczy środków na odchudzanie, szamponów w cudowny sposób zapobiegających łysieniu, jakichś specyfików na lśniącą skórę tudzież innych tego typu paści. Że nie wspomnę o markowych ciuchach i obuwiu, które nadają podobno wygląd bóstwa w greckiej mitologii (Pana na przykład?).

Półki księgarskie (biblioteczne pewnie zresztą też) uginają się pod ciężarem najróżniejszych poradników i książeczek motywacyjnych, które uczą nas, jak być lepszymi, sprawniejszymi, odważniejszymi, silniejszymi… Materiały przekazujące tę „wiedzę” wypełniają oczywiście poszczególne internetowe social media; najczęściej informują, że „wszystkie problemy są TYLKO w twojej głowie” (problem osoby, która ma otwarte złamanie kończyny, też jest TYLKO w jej głowie? Albo kogoś dogorywającego na raka? Albo palestyńskiego dziecka umierającego z głodu? Albo Ukraińca bojącego się, żeby mu rosyjska bomba na głowę nie spadła?) i wystarczy rano wstawać, zasuwać bez wytchnienia oraz szczerzyć się jak Benny Hill do wszystkiego naokoło, aby odnieść sukces.

Te wszystkie reklamy, książeczki motywacyjne i inne poradniki to, jak już kiedyś pisałem, współczesne opium ludu, czyli środek znieczulający ból życia w kapitalizmie, niosący – niejednokrotnie złudną – ulgę. Bywają przy tym bardzo niebezpieczne, chociażby dla ludzi zmagających się z depresją czy innymi schorzeniami zarówno psychicznymi, jak i fizycznymi, mogą bowiem zniechęcać lub namawiać do rezygnacji z profesjonalnej pomocy medycznej.

Gorzej, że cały ten przekaz ma na celu wpić nam, iż MUSIMY się zmieniać. Musimy schudnąć, wypięknieć, na nowo obrosnąć włosami (jeśli wyłysieliśmy), albo przywrócić im kolor (jeśliśmy osiwieli), zmienić obecne ciuchy na markowe szmaty, a przede wszystkim zachowywać się jak nadludzie z hollywoodzkiego filmu (nie, akurat w tym momencie nie chodzi o ideologię nazistowską, tylko właśnie o fikcyjnych superbohaterów albo cyborgów), czyli nie męczyć się, nie spać, nie odpoczywać, a…

No właśnie, całe to namawianie (przymuszanie?) człowieka do tego, by się modyfikował, ma na celu wpasowanie go we wzorzec idealnego kapitalistycznego niewolnika – oczywiście żyjącego w złudzeniu wolności – którego istnienie w każdym aspekcie podporządkowane jest maksymalizowaniu zysków prywatnym właścicielom środków produkcji.

Głównym tego elementem jest oczywiście praca, a raczej harówa. Jeżeli zatem dana osoba czuje się przemęczona czy zestresowana, to reklamy, poradniki i inne tego trybu bzdety wmawiają jej, że musi tak się zmienić, aby nabrać odrzucić potrzebę odpoczynku, snu, itd. Służy temu wpajanie, iż tylko aktywność przez całą dobę ma wartość. A jeżeli nie damy rady ruszyć się z miejsca, bo siły zostały wyczerpanie… no to „problem jest tylko w naszej głowie”.

Organizm nie wyrabia, zaś techniki z książeczek motywacyjnych czy filmików z YouTube łajno pomogły? Pewnie zatem jesteś zbyt gruby(a), musisz zatem żreć różnoraki suplementy diety czy pseudo-leki, aby móc wydajnie zasuwać. Oczywiście, zarobią na tym właściciele koncernów produkujących te paści.

Nie odnosisz sukcesów zawodowych? Prawdopodobnie dlatego, że źle wyglądasz. Zastosuj taki a taki szampon, mleczko do ciała, kosmetyki czy jeszcze coś tam innego, a droga do sukcesu stanie przed tobą otworem i będziesz mógł/mogła jeszcze ciężej harować za marne grosze na fortuny kapitalistów. Natomiast inni kapitaliści znowu sobie zarobią na rozbudzonej w ten sposób konsumpcji.

Wszystko to jest po to, by zabronić człowiekowi bycia sobą, o ile oczywiście nie wpisuje się w narzucone odgórnie kapitalistyczne wzorce, czyli robi w życiu cokolwiek, co nie przynosi zysku klasie pasożytniczo-wyzyskującej. Wszystko: czas, wysiłek, organizm, samopoczucie, wygląd… jednostki ludzkiej ma być poświęcone jej interesom. Jeżeli nie jest, człowiek na każdym kroku otrzymuje sygnały, iż jest „zły” (acz niekoniecznie z moralnego czy etycznego punktu widzenia), „słaby”, „leniwy”, „brzydki”, itd. A także polecenia, by to zmodyfikować i kierunek, w jakim powinien podążyć.

Jest to czysto totalitarne wtłaczanie jednostek, a wraz z nimi całego społeczeństwa, we wzorce określone przez system. Pozbawianie ludzi ich indywidualności, redukowanie osobowości.

Tymczasem bycie sobą jest najcenniejszym, co mamy.

Oczywiście, każde z nas ma wady, z którymi należy walczyć, godząc się wszelako z tym, iż najprawdopodobniej nigdy nie zwalczymy przynajmniej części z nich do końca. Od wielu złych rzeczy w naszym życiu trzeba odchodzić – złych z punktu widzenia moralności, etyki czy własnego zdrowia. Zmiany te nie mogą jednak oznaczać rezygnacji z bycia sobą, lecz przeciwnie, utrwalenie i ulepszenie własnej osobowości. WŁASNEJ, nie zaś modelu narzuconego przez kapitalizm. Jeśli chcemy się zmienić, winniśmy to czynić dla siebie i dla naszych najbliższych, a nie dlatego, że każe nam tak postąpić reklamodawca, autor durnego (szkodliwego) poradnika czy kapitalistyczny wyzyskiwacz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor