Dziennikarz i aktywistka

Znany dziennikarz, Rober Mazurek, przeprowadzał przedwczoraj wywiad dla RMF FM z Dominiką Lasotą, młodą aktywistką klimatyczną. Nawiązał do jakichś działaczy z Niemiec, którzy uznani zostali za przestępców i terrorystów. Na co Dominika Lasota odpowiedziała, że wielu ludzi w czasie, gdy prowadzili działalność społeczną i polityczną, nazywanych było terrorystami. Podała przykład Martina Luthera Kinga (trafny zresztą), na co Mazurek odrzekł z oburzeniem, że nigdy go tak nie określano. Kiedy Dominika Lasota sprostowała, gwiazdor medialny wkurzył się, że śmie go ona pouczać i zaczął kpić z jej wykształcenia (skończyła jak na razie liceum).

Pan Mazurek zachował się w sposób wysoce niekulturalny, acz niestety typowy dla obecnego dziennikarstwa w mediach głównego nurtu. Rzecz jasna, wyszedł na dziadersa, czyli mentalnie uwstecznionego o ładnych kilkaset lat konserwatystę, przekonanego o własnej wybitności tudzież byciu autorytetem, a co najgorsze, pogardzającego ludźmi młodymi o postępowych poglądach, zwłaszcza dziewczynami.

Jak to zwykle bywa, komentatorzy czy to w mediach, czy to na portalach społecznościowych i różnorakich forach się podzielili. Jedni popierają Dominikę, inne Mazurka; oczywiście to ona ma rację. Warto jednak dostrzec nieco głębszy aspekt tej sprawy.

Otóż, wywiad ów nie był pierwszym przypadkiem, jaki ukazał pewną prawidłowość. Dziadersi, redaktora Mazurka wliczając, najczęściej wywodzą się (a jeśli nie, to są co do tego przekonani) z klas i grup uprzywilejowanych ekonomicznie, społecznie, politycznie, itd. I bardzo boją się – zasadnie lub nie – o tę swoją pozycję. Zarazem sądzą, iż daje im ona prawo do gardzenia innymi ludźmi, najczęściej młodszymi, którzy zdaniem dziadersów „jeszcze nic nie osiągnęli” (system kapitalistyczny jaże często odbiera im taką możliwość, swoją drogą), „nic nie potrafią”, „nie mają wiedzy”, itd. Jak wspomniałem wyżej, pogarda owa skupia się przede wszystkim na osobach płci żeńskiej (każdy dziaders jest konserwatystą i wyznawcą patriarchatu), mądrych, świadomych i o postępowych poglądach.

Szeroko pojęta prawica, reprezentująca wszak interesy klas tudzież grup uprzywilejowanych – posiadających, panujących, pasożytniczo-wyzyskujących – traktuje nie tyle samą młodość, ile postępowy światopogląd oraz świadomość polityczną, społeczną, klimatyczną, itd. jako zagrożenie. W przypadku polityków zwalcza je pałkami czy gazem łzawiącym (vide tłumienie Strajków Kobiet), a także policyjnymi dołkami (aktywiści LGBT+, ludzie udzielający pomocy humanitarnej na granicy polsko-białoruskiej); ostra amunicja czeka w kolejce. Ale częściej stosuje inną technikę, niby łagodniejszą, w praktyce nader bolesną. Jest nią deprecjacja. Tym właśnie zajmują się dziadersi zasiadający w mediach – a stanowią oni trzon mainstreamu dziennikarskiego.

Zapraszają oto młodą postępową osobę, czy to aktywistyczną, czy działającą w inny sposób, do studia na wywiad. Po czym korzystają z pierwszej nadarzającej się okazji, by ją wykpić, wyszydzić i pokazać, że jest nic niewarta, głównie z racji niezbyt zaawansowanego wieku czy faktu, że nie miała jeszcze czasu na zrobienie profesury. Jest to czytelny sygnał dla odbiorców w każdym wieku: młodzi masą siedzieć i się uczyć, a jeszcze lepiej – zasuwać za darmo na bogactwo kapitalistów, zamiast się wymądrzać i walczyć o swoje.

Nie liczy się tu, że takie osoby jak Dominika Lasota biją na głowę Mazurka, Lisa czy Olejnik pod względem intelektualnym (a także kulturalnym), ani, że właśnie generacja dziadersów zostawiła młodemu pokoleniu rozwaloną Polskę i świat: ekonomicznie, politycznie, a co najgorsze – klimatycznie, w związku z czym wchodzący w dorosłość aktywiści płci wszystkich usiłują coś z tym fantem zrobić. Zaś żeby mogli wywalczyć sobie przetrwanie, muszą naruszyć interesy uprzywilejowanych, na straży których stoją dziadersi, zarówno dziennikarscy, jak i polityczni (wszystkie ugrupowania prawicowe, od umiarkowanych po skrajne).

I za to są poniewierani przez takich na przykład Mazurków, a inne Matczaki wylewają na nich pomyje.

Wszystko to jest obroną nadmiernie wysokiej, niesprawiedliwej, sztucznie wygenerowanej pozycji kapitalistów, pseudo-intelektualistów i zdziadziałych facetów z kupą forsy na kontach. Tych, co w latach 90. dorwali się do koryta i nachapali, a teraz nie chcą zrozumieć, iż właśnie owym nachapaniem spaskudzili życie generacji swoich dzieci tudzież wnuków.

W związku z tym trzeba pamiętać, ze nasze przetrwanie – przede wszystkim jako gatunku – zależy od takich osób jak Dominika Lasota, a nie od Mazurków i im podobnych mentalnych pryków z mózgami zabetonowanymi gdzieś pomiędzy epoką jaskiniową a XVIII wiekiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor