Z kryzysu w kryzys

Wygląda na to, że nieludzki system kapitalistyczny znów popadł w kryzys… a raczej zaczęła się kolejna faza tego, który ze zmiennym natężeniem trwa od dawna.

Coraz więcej firm upada, rozkręcają się masowe zwolnienia, ludzie tracą pracę lub otrzymali od szefów informację, kiedy utrata taka nastąpi. Automatycznie oczywiście przekłada się to na brak środków do życia, którego koszta są przecież nader wysokie. Najgorzej prezentuje się sytuacja osób, jakie mają do spłacenia kredyty, ze szczególnym uwzględnieniem hipotecznych. Innymi słowy, wieje grozą, i wcale tu nie przesadzam, wiem bowiem, jak to jest, kiedy nie ma stałego źródła dochodu (blizny na moich nadgarstkach nie wzięły się wszak znikąd).

To rzecz jasna nie tylko polska przypadłość; w innych państwach do owej tragedii również dochodzi. Przykładowo, do masowych zwolnień szykuje się Tesla, należąca do jednego z najobrzydliwszych pasożytów naszego świata, Elona Muska. W USA, dodajmy, skala bezrobocia, a wraz z nim bezdomności i głodu (tak, głoduje tam już grubo ponad 40 mln osób, z czego wiele MA pracę!), rośnie od lat, władze natomiast nie potrafią sobie poradzić. Lub, co bardziej prawdopodobne, nie chcą, o czym nieco dalej.

Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, jedną z nich są zapewne konsekwencje gospodarcze pandemii COVID-19 (te, co uderzyły z opóźnieniem), innymi – „standardowe” wahania rynkowe. Cechą bowiem kapitalizmu są cykle koniunkturalne, sprowadzające się do tego, że raz w gospodarce jest lepiej, a raz gorzej; teraz wchodzimy w dekoniunkturę, czy raczej się ona pogłębia.

Stanie się to, co zwykle dzieje się w takich sytuacjach. W (k)raju nad Wisłą Janusze biznesu, czyli drobni pseudo-przedsiębiorcy bogacący się na wyzysku i oszustwach, którzy na co dzień lamentują, jak to państwo ich grabi, każąc płacić (niskie skądinąd) podatki, tłumnie ruszą po publiczną pomoc, drąc się, jak bardzo jest im źle i ile to dobrego robią. Z kolei, jeśli ktoś, kto z dnia na dzień straci robotę i źródło utrzymania, pójdzie do MOPS-u, zostanie okrzyknięty „nierobem” i „roszczeniowcem”. Niejeden się ucieszy, że ofiarami masowych zwolnień padają Ukraińcy, gdyż będzie naiwnie sądził, iż przyczyni się to do powstania miejsc (dobrej) pracy dla Polaków. Na premiera Tuska i ogólnie koalicję rządową nie ma co liczyć; ważniejsze z rudego puntu widzenia jest to, jak wysokie miejsce na liście w wyborach europarlamentarnych zajmie przedstawicielka mafii reprywatyzacyjnej, znana jako Gronkowiec (była prezydentka Warszawy oczywiście). Być może Lewica będzie próbowała działać na rzecz poprawy sytuacji proletariatu, ale wówczas premier zechce ją spacyfikować.

Dlaczego? Jak wiemy, jest pachołkiem kapitalistów, dla nich zaś wysokie bezrobocie niesie same korzyści. Klasa pasożytniczo-wyzyskująca nauczyła się bogacić na kryzysach.

Kapitaliści – zarówno drobni (wspomniani wyżej Janusze biznesu), jak i wielcy – zyskują wszak doskonałą okazję, aby wyłudzić do państwa środki publiczne na „pomoc”. Albowiem rzekomo bardzo cierpią (owszem, firmy upadają, ale głównie te należące do uczciwych przedsiębiorców) i nie mają za co żyć. Co jeszcze dla nich ważniejsze, im więcej osób traci zatrudnienie, a wraz z nim środki do życia, tym większy staje się przymus ekonomiczny. Toteż (niejednokrotnie o tym pisałem) ludzie godzą się podejmować jakąkolwiek robotę, na choćby najgorszych warunkach, byle tylko zdobyć minimalne pieniądze. Nasila się więc wyzysk, będący głównym źródłem kapitalistycznych fortun, proletariat natomiast zmienia się w klasę (pół)niewolniczą.

Z tego to powodu prawicowe rządy zaczynają realnie przeciwdziałać bezrobociu dopiero wówczas, gdy osiąga no skalę na tyle wielką, że poczyna grozić społecznym wybuchem, innymi słowy, robi się groźne dla kapitalistów. Dopóki bezrobocie pomaga im się bogacić, władze państwowe co najwyżej kreują mniej lub bardziej iluzoryczne programy pomocowe. Tak będzie i tym razem, w Polsce oraz wszędzie indziej.

Nie minie wiele czasu, a znów usłyszymy, że „trzeba” odejść od etatów na rzecz umów śmieciowych i wymuszonego samozatrudnienia, przede wszystkim natomiast zmniejszyć płace, ponieważ „przeszkadzają one w rozwoju gospodarczym” (serio, pojawił się już nawet odpowiedni artykuł rzekomo naukowy!). Innymi słowy, zbiedniejemy, gdyż nasze wynagrodzenia spadną, a koszta życia nie; te drugie może nawet jeszcze bardziej pójdą w górę.

Za to kapitalistyczne pasożyty pomnożą swoje miliardy. Po to wszak przechodzimy z kryzysu w kryzys, aby mogli się oni nachapać…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor