Biskupi się cieszą

Sytuacja polityczna po wyborach powoli się klaruje. Liderzy PO/KO, Lewicy i Trzeciej Drogi ogłosili dziś, że dogadali się w sprawie wspólnego kandydatka na premiera. Tym, zgodnie z regułami systemu parlamentarno-gabinetowego, będzie Donald Tusk. Czy w nowym rządzie znajdzie się Lewica (na razie idzie ku temu), czy też Konfederacja i grupa PiS-owców (nie tak znowu nieprawdopodobny wariant, zwłaszcza, że słuchać, iż trzydzieścioro dwoje posłów oddziela się od Bezprawia i Niesprawiedliwości), zobaczymy.

Na razie jestem prawie pewien, kto – oprócz oczywiście kapitalistów, którzy nadal będą mieli dominującą pozycję – zaciera ręce lepkie i pazerne. Otóż, są to opaśli donowie, czyli hierarchowie Kościoła katolickiego. Wprawdzie wspierane przez nich PiS zapewne oderwane zostanie od koryta… ale oni już się zatroszczą, by sami przy korycie niewzruszenie pozostawali, tak, jak to się dzieje od 1989 roku.

Bo nie oszukujmy się, wybory tak czy owak wygrali klerykałowie. Władysław Kosiniak-Kamysz i jego Polskie Stronnictwo niezbyt Ludowe od lat kreują się na partię równie mocno prokościelną, co PiS, tyle że nieużywającą mowy nienawiści. Szymon Hołownia, założyciel i przywódca Polski 2050 (wraz z PSL-em wchodzącej oczywiście w skład Trzeciej Drogi) niby to jest za świeckim państwem… ale nieszczerze to brzmi u niedawnego (niezłego zresztą, co piszę szczerze i bez kpiny) publicysty katolickiego oraz człowieka raz po raz deklarującego swoje przywiązanie do Kościoła katolickiego. Klerykałem, i to zajadłym, jest również Donald Tusk (solidaruch w końcu, czyli przedstawiciel targowicy, jaką w latach 80. ubiegłego wieku Watykan szczodrze finansował amerykańskimi i mafijnymi pieniędzmi), tyle że i on łże, jakoby popierał świeckie państwo; w jego formacji nieklerykalny jest tylko Rafał Trzaskowski wraz ze swoim otoczeniem, ale ich pan Tusk trzyma pod butem. Nie zapominajmy zresztą, iż kiedy przed dwoma laty obecny lider PO/KO „triumfalnie” powrócił do polskiej polityki, stwierdził, że należy oderwać Kościół od PiS-u… czyli (pan Tusk nie był i nie jest na tyle głupi, aby przyznać to wprost) dopłacić purpuratom jeszcze więcej z naszych pieniędzy oraz przyznać im jeszcze liczniejsze przywileje.

Nie zdziwiłbym się, gdyby gdzieś w zaciszu gabinetów toczyły się ciche, poufne rozmowy na ten temat między Episkopatem a Donaldem Tuskiem, Szymonem Hołownią tudzież Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Jeżeli zaś Lewica będzie fikała, no to ci trzej panowie mają w zanadrzu Konfederację oraz dezerterów z PiS-u.

Jasne, może klerykalizacja Polski pod rządami pana Tuska nie będzie aż tak bezwstydna, jak obecnie, niemniej spodziewać się należy, iż do kościelnego budżetu nadal będzie płyną wartki oraz szeroki strumień naszych pieniędzy. Jego nurt zostanie jedynie w pewnym stopniu przysłonięty i cokolwiek wyciszony. Mniej też będzie ścieków, aby tak nie śmierdziało.

Jak doskonale wiemy, Kościół katolicki już na samym początku transformacji ustrojowej dorwał się do polskiego budżetu, prawodawstwa (stąd chociażby skrajnie okrutne ustawodawstwo antyaborcyjne), systemu podatkowego (przywileje fiskalne), gruntów (jest, wraz z innymi międzynarodowymi korporacjami, największym posiadaczem ziemi w Polsce), samorządu, szkolnictwa, mediów (nie tylko publicznych)… Robi na swoich biznesach gigantyczne pieniądze, wyłudzając je też z państwowej kiesy, czyli z naszej krwawicy. I nie zrezygnuje z tego wszystkiego, podobnie jak z wpływu na rządzących polityków.

Prawicowi klerykałowie zaś reprezentują interesy Kościoła katolickiego (i ogólnie wielkiego kapitału, jak wiemy), toteż nie zrobią nic, by one ucierpiały. Panowie Tusk, Kosiniak-Kamysz tudzież Szymon Hołownia uczynią wszystko, aby purpuraci i duchowni pozostali przy korycie, za jakie uważają Polskę. Najwyżej, jako się rzekło, wezmą sobie – również w tym celu – hitlerowców z Konfederacji oraz odpady z PiS-u do koalicji.

Dlatego też w stosunkach państwo-Kościół w nadchodzącej kadencji nie spodziewam się żadnych zmian, poza dalszym wzmacnianiem pozycji tego drugiego, np. jako rekompensatę za postępującą laicyzację społeczeństwa Polskiego, rosnącą liczbę apostazji czy wypisywanie się dzieci i młodzieży ze szkolnej katechezy.

Mówiąc krótko, czarna okupacja (k)raju nad Wisłą jeszcze sobie potrwa. A z premiera Tuska biskupi cieszyli się będą tak samo, jak z PiS-owskich. Lub jeszcze bardziej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor