Jarosław i rozmnażanie

Niejaki Kaczyński Jarosław, prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, wicepremier oraz – o zgrozo! – nieformalny władca Polski, chce, aby osoby obywatelskie naszego kraju się rozmnażały. Chodzi mu zwłaszcza o kobiety. Na partyjnym pikniku w Połajewie kwakał: Z miłości też są dzieci, a to dzisiaj największy prezent, jaki można zrobić Polsce. Tu mówię przede wszystkim o paniach, bo wiadomo, kto te dzieci musi urodzić. A to nie jest łatwe. I my będziemy wszystko robić, żeby tych prezentów było jak najwięcej.

Nie wiem, czy pod pojęciem: „wszystko” Kaczyński rozumie także masowe gwałty, ale wykluczyć się tego nie da; prawica – w szczególności skrajna, a do takowej PiS się zalicza – traktuje kobiety jako rzeczy, przedmioty służące li tylko zaspokajaniu męskich potrzeb, w tym seksualnych, przy czym kobieca wola się tutaj nie liczy. W każdym razie, z owej wypowiedzi dyktatorka bez większych problemów da się wyczytać, iż jego głównym zamierzeniem pozostaje inkubacja. Czyli to, aby przedstawicielki płci żeńskiej były masowo zapładniane i rodziły jak najwięcej dzieci, które w przyszłości, wedle prawicowych planów, mają być parobkami kapitalistów tudzież kleru.

Rzecz jasna, PiS-owcy przemycają to pod płaszczykiem gloryfikacji rodziny (najlepiej wielodzietnej) i wartości rodzinnych, jak również troski o przyrost naturalny. Tymczasem… ano właśnie, warunki panujące w Polsce po 1989 roku zniechęcają do zakładania rodzin, zwłaszcza z dziećmi.

Transformacja gospodarcza, czyli budowa nieludzkiego systemu kapitalistycznego, poskutkowała masową pauperyzacją (zubożeniem) społeczeństwa, gigantycznym bezrobociem (zakłady pracy były wszak likwidowane przez solidaruchów, aby nie stanowiły konkurencji dla międzynarodowych koncernów i korporacji, jakie wpuszczono nad Wisłę w celach kolonizacyjnych), niestabilnością bytową oraz stopniowym likwidowaniem świadczeń społecznych. Jasne, z czasem bezrobocie spadło, obecnie jest najniższe od 1990 roku, lecz przez dekady utrzymywało się na bardzo wysokim poziomie, co zmuszało wiele osób do migracji zarobkowej. Dotykało zwłaszcza młodych generacji, które albo nie miały pracy, albo zasuwały za marne grosze na (wciąż, niestety, powszechnych) umowach śmieciowych, bądź nawet jeszcze gorzej – za darmo na wiecznych bezpłatnych stażach. Dziś o robotę jest łatwiej, niemniej śmieciowe zatrudnienie nie sprzyja stabilności bytowej, płace wciąż są zbyt niskie w stosunku do kosztów życia, tym bardziej, że szalejąca inflacja pustoszy portfele nawet u ludzi z wysokimi zarobkami. Co gorsza, solidaruchy zlikwidowały państwową politykę mieszkaniową, przerzucając mieszkalnictwo na barki samorządów, które siłą rzeczy musiały przerzucić je na działających dla zysku deweloperów. Skutek jest taki, że młodzi ludzie, aby mieć dach na głową, muszą go albo odziedziczyć po antenatach, albo zaciągnąć na całe w zasadzie życie kredyt hipoteczny – w tym jednakże celu niezbędny jest gigantyczny wkład własny oraz stabilne zatrudnienie, toteż nieliczni jeno mogą sobie na takie rozwiązanie pozwolić. Jasne, istnieje też opcja wynajmu… lecz i on jest bardzo drogi, często poza cenowym zasięgiem młodych ludzi i rodzin. Nic zatem dziwnego, iż wielu spośród nich z konieczności mieszka z rodzicami.

To tylko niektóre przyczyny, dlaczego z demografią od początku transformacji jest coraz gorzej, z roku na rok rodzi się mniej dzieci; obecnie bijemy najgorsze wyniki od zakończenia II wojny światowej. Bezprawie i Niesprawiedliwość obiecywało coś z tym fantem zrobić. Ograniczyło się do wprowadzenia programu 500 Plus, który w założeniu miał zwiększyć przyrost naturalny. W praktyce – mimo bardzo licznych wad, o których nieraz pisałem – okazał się wparciem dla gorzej sytuowanych rodzin (niestety, nie wszystkich, które takiej pomocy potrzebowały i potrzebują), przynajmniej w pierwszych latach funkcjonowania, gdyż później pochłonęła go inflacja.

Mimo jednak 500 Plus, właśnie pod nie-rządem PiS-u demografia pogorszyła się znacząco. Nic dziwnego, skoro polityka tej mafii/sekty znacznie bardziej niż wcześniejsze działania (a raczej ich brak) innych ugrupowań prawicy/targowicy postsolidarnościowej zniechęciła nie tyle nawet do zakładania rodzin, ile do posiadania dzieci.

Oczywiście przyczyniło się do tego represyjne do granic chorego absurdu, skrajnie okrutne prawo antyaborcyjne, zaostrzone (choć już od 1993 r. pozostawało niehumanitarne i zbyt restrykcyjne) pod kierunkiem PiS-u i Kościoła katolickiego, powodujące, że w razie problemów z ciążą kobieta prędzej w szpitalu umrze, niż doczeka się pomocy; takie tragedie JUŻ nastąpiły.

Do tego dochodzi rozwalony – od dawna, ale PiS-owcy jeszcze to pogłębili – system publicznej opieki zdrowotnej.

Dalej nie ma też polityki mieszkaniowej, trudno wszak za takową uważać dopłaty (z naszych, dodajmy, pieniędzy), dla deweloperów i banksterów.

Osoby perspektywicznie myślące o wychowaniu potomków raczej nie napawa optymizmem to, co Bezprawie i Niesprawiedliwość zrobiło ze szkolnictwem.

Polityka społeczna praktycznie nie istnieje, toteż w razie popadnięcia w trudną sytuację bytową, na pomoc państwa trudno liczyć.

Plaga śmieciowego zatrudnienia ma się świetnie, PiS-owskie pachołki kapitalistów nie walczą z tą patologią, która znacząco obniża stabilność bytową i z reguły uniemożliwia chociażby wzięcie kredytu hipotecznego… Płace wciąż pozostają zbyt niskie w stosunku do stale rosnących – tak, z winy PiS-u – kosztów życia.

Kobiety sukcesywnie pozbawiane są praw, poniewierane i niszczone z przyczyn ideologicznych. Jak wygląda ich traktowanie przez aparat państwowy, w szczególności represji i nadzoru/terroru, w (k)raju nad Wisłą, w pełni obrazuje okropny przypadek pani Joanny z Krakowa.

Nic więc dziwnego, że Polki nie chcą zachodzić w ciążę i rodzić, a w każdym razie, liczne spośród nich. Jako facet, też nie decydowałbym się na ojcostwo.

Inna bajka, że mowa nienawiści, szerzona przez PiS, inne ugrupowania skrajnie prawicowe oraz Kościół katolicki, uniemożliwić może zbudowanie związku lub doprowadzić do jego rozpadu. Wiem, co piszę; osoby zarażone nietolerancją i nienawiścią przez Kaczyńskiego, Jędraszewskiego i spółkę działają w tym zakresie ogromnie destrukcyjnie.

Pomijam już oczywistą (przynajmniej dla mnie) sprawę, że przedsięwzięcie o nazwie rodzenie i wychowywanie dzieci wydaje się pozbawione sensu wobec, następującej z winy pazernych kapitalistów oraz stanowiącej ponury efekt wyzbytej z wszelkiej racjonalności kapitalistycznej gospodarki, katastrofy klimatycznej, która rychło unicestwi nasz gatunek, a wraz z nim, nad czym ubolewam, wiele innych.

Wszystko zatem wskazuje, iż z inkubacyjnych zamierzeń Kaczyńskiego Jarosława wyjdzie niewiele, o ile sytuacja panująca w Polsce po 1989 r. i pogorszona po 2015 r. się nie zmieni. A pod rządami jakiejkolwiek prawicy (tak, głównie PO mam tu na myśli) na zmiany nie ma co liczyć… chyba, że na gorsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor