Spot z wisielcem

Była sobie kiedyś Polska Partia Pracy, która chciała być reprezentacją polskich robotników. Niestety, nie udało jej się, już to z braku funduszów (niestety, ale działalność polityczna w państwie kapitalistycznym wymaga znacznych środków finansowych, co zresztą stanowi tylko jeden z licznych powodów, dla których kapitalizm jest systemem antydemokratycznym), już to dlatego, że nie umiała zaprezentować jednolitego stanowiska ideologicznego i miotała się od poglądów radykalnie prawicowych po radykalnie lewicowe. W końcu zakończyła swoją działalność.

Miała jednak naprawdę ciekawe spoty wyborcze. Szczególnie zapamiętałem jeden – aczkolwiek bardzo ponury – z kampanii parlamentarnej Anno Domini 2011. Jest on nadal stuprocentowo aktualny. Po kolei wszelako.

Filmik przestawiał żyjącego w skrajnym ubóstwie obywatela, najpewniej emeryta lub rencistę. Zaparza on trzy tanie herbaty z jednej torebki, podczas gdy w tle Donald Tusk przemawia z włączonego telewizora, jak to wspaniale żyje się pod jego rządami, a będzie jeszcze wspanialej. W końcu główny bohater spotu nie wytrzymuje tej gadki i wiesza się z rozpaczy.

Pamiętam, iż spot ów zrobił na mnie bardzo duże wrażenie; pewnie zresztą dlatego zapisał się w mojej pamięci. Doskonale rozumiałem jego przesłanie i postępowanie tego samobójcy. Sam w tamtym okresie depresji ani myśli samobójczej jeszcze nie miałem (acz ta pierwsza być może już się u mnie rozwijała, nie wiem), lecz w coraz większym stopniu rozumiałem motywy kierujące ludźmi, którzy z powodów bytowych targają się na własne życie. Sam zaczynałem na własnej skórze odczuwać patologie nieludzkiego systemu kapitalistycznego, takie jak: brak stabilności bytowej, zero perspektyw i szans rozwojowych, poczucie bezsensu życia, a także skutki antyludzkich decyzji rządu Donalda Tuska, głównie legalizacji przez niego bezpłatnych staży. Z czasem kapitalistyczne realia wywołały u mnie depresję, a PiS-owska inflacja doprowadziła mnie do próby samobójczej. To jednak inna historia.

Wracając do rzeczonego spotu Polskiej Partii Pracy, nadal jest on aktualny. Przypomnijmy, że 1,8 mln osób obywatelskich w Polsce żyje poniżej progu skrajnego ubóstwa, wyznaczonego przez miesięczny dochód w wysokości 600 zł (choć realnie powinno być co najmniej trzykrotnie tyle); w większości są to emeryci i renciści, ale nie brakuje też ludzi w średnim wieku, młodych i dzieci – tych ostatnich w skrajnym ubóstwie żyje 350 tys. Horrendalnie wysokie – i stale rosnące! – ceny zdolne są spustoszyć portfel/konto bankowe nawet osobie relatywnie dobrze zarabiającej, i to również, kiedy próbuje ona oszczędzać. Opłaty ciągle idą w górę, coraz trudniej na nie wyrobić. Jeśli ktoś musi przyjmować leki… no to sytuacja jest na granicy tragizmu, z powodu bardzo wysokich cen tychże, a także mocno obciętej przez PiS refundacji. Niestabilne, śmieciowe zatrudnienie powoduje, iż w każdej chwili można stracić środki do życia. I tak dalej…

Nic dziwnego, że już blisko jedna czwarta osób obywatelskich w Polsce ma zdiagnozowane dysfunkcje zdrowia psychicznego, a będzie jeszcze więcej takich przypadków. Stres i strach o jutro są codzienną (czy się pracuje, czy nie), podobnie jak brak nadziei na poprawę sytuacji, a to prowadzi do załamań, depresji i innych tragicznych przypadłości; wiem coś o tym, z autopsji oczywiście.

Samobójstwo wydaje się jedynym wyjściem z koszmaru, jakim jest pozbawione perspektyw, wyzbyte ze znaczenia życie w kapitalizmie, kiedy człowiek haruje, haruje, haruje, a i tak nie stać go na zaspokojenie podstawowych potrzeb; wbrew temu, co twierdzi załgana kapitalistyczna propaganda, osoby żyjące w skrajnym ubóstwie to nie żadne „nieroby”, lecz ludzie w większości bardzo ciężko pracujący… o ile stan zdrowia im pozwala, bo w Polsce w nędzę wepchnąć mogą choroba czy wypadek. Lepiej się zabić i mieć to z głowy. Wiem, jak to jest, bo przecież sam tak myślałem.

Dlatego też spot Polskiej Partii Pracy pozostaje jak najbardziej aktualny, niezależnie od tego, czy w tle miałoby być puszczone kampanijne przemówienie Tuska lub innego Platformersa, czy też Kaczyńskiego/Morawieckiego/Sasina…

I PO, i PiS to wszak prawica postsolidarnościowa, ideologicznie prawie się od siebie nie różniąca. Oba ugrupowania wysługują się kapitalistom, czyli prywatnym właścicielom środków produkcji (koncernów i korporacji, jakie z winy post-solidarności skolonizowały Polskę), dbając o to, byśmy jako społeczeństwo stanowili rezerwuar taniej siły roboczej, czyli żyli w jak największej biedzie i tym łatwiej pozwalali się wyzyskiwać kapitalistycznym pasożytom za miskę ryżu. PiS-owcy wprawdzie udają prospołecznych i maskują swoją służalczość wobec wyzyskiwaczy za pomocą lipnych, szczątkowych świadczeń pseudo-socjalnych, podczas go PO tego nie robi, wprost prezentując się jako partia wroga wobec ludzi pracy; ot, i cała różnica między nimi.

Rzecz jasna, polityka prawicy postsolidarnościowej – nieważnie, czy z Tuskiem, czy z Kaczyńskim na czele – jest dosłownie zabójcza, co spot Polskiej Partii Pracy też dobrze pokazuje. Działania solidaruchów prowadzą bowiem nie tylko do samobójstw z powodu biedy (oraz przepracowania i przemęczenia), ale też zgonów wywołanych niemożnością wykupienia leków czy odpowiedniego ogrzania mieszkań zimą, nieleczeniem (post-solidarność, jeszcze jako AWS-UW, zniszczyła system opieki zdrowotnej, którą to destrukcję działania PO-PSL i PiS-u jeszcze spotęgowały) chorób, fanatycznym prawem antyaborcyjnym tudzież innymi czynnikami.

Mówiąc krótko, prawicowcy postsolidarnościowi, bez względu na szyld partyjny, są zbrodniarzami. Teraz, w czasie kampanii wyborczej, należy to podkreślać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor