Szampan Kaczyńskiego

Nie wiem, czy Kaczyński Jarosław pija szampana, ale jeśli tak, to w biurze Bezprawia i Niesprawiedliwości oraz w willi samego prezesa kolejne flaszki tego napoju otwierane są chyba nieustannie. Powodem owego świętowania jest oczywiście to, co wyprawia Platforma Obywatelska z Tuskiem Donaldem na czele. A partia ta i jej przewodniczący robią wszystko, by Polska wepchnięta została w ociekające krwią (nie przesadzam!) PiS-owskie szpony na kolejną kadencję.

Pomijam tu już fakt, że PO nigdy tak naprawdę nie walczyła z PiS-em; władzę utraconą, na własne zresztą życzenie, w 2015 roku odzyskać usiłowała, zwalczając inne ugrupowania opozycyjne, co po „triumfalnym” powrocie pana Tuska z Brukseli w 2021 roku jeno uległo intensyfikacji; parę ładnych razy o tym pisałem. Podobnie, jak często wspominałem o wspólnych głosowaniach posłów – oraz europosłów – PiS-u i PO, najczęściej popierających ręka w rękę rozwiązania antyspołeczne tudzież anty-przyrodnicze, a obalających prospołeczne i sprzyjające ochronie przyrody. Ważne i smutne jest to, iż ostatnimi czasy Platforma i jej przewodniczący robią wszystko, aby zniechęcić do siebie demokratycznych, postępowych, a co najważniejsze, MYŚLĄCYCH wyborców.

Najpierw przez parę ładnych miesięcy Tusk przekonywał nas, że on i jego partia dokonali „lewicowego zwrotu”; a robił to, warto zauważyć, tuż po tym, jak zadeklarował swoje uwielbienie dla Kościoła katolickiego i wolę oderwania go od PiS-u (przy pomocy naszych pieniędzy, rzecz jasna) oraz przychylnie spoglądał na neonazistowską Konfederację. Oczywiście, każda osoba obywatelska, która potrafi krytycznie spojrzeć na otaczającą rzeczywistość, bez trudu dostrzec może, iż ów „zwrot” to w istocie nic innego, jak tylko podkradanie i przeinaczanie postulatów Lewicy, po to rzecz jasna, by oszukać społeczeństwo, ze szczególnym uwzględnieniem lewicowego elektoratu. Oczywiście, przy okazji pan Tusk oraz jego podwładni prezentują się wszem i wobec jako wielcy „demokraci”, „obrońcy” praw człowieka (w tym praw kobiet czy osób LGBT+), a nawet „zwolennicy” świeckiego państwa. Organizowane są kolejne marsze i inne wiece – udane zresztą – na których Donald Tusk i pozostali politycy PO głoszą (a umiejętności PR-owe mają opanowane do perfekcji), jakim to wartościom nie są wierni – oczywiście wartościom demokratycznym. Wśród tychże zapewnień padło i takie, że na listach Koalicji Obywatelskiej nie znajdzie się nikt, kto kwestionowałby chociażby prawa kobiet.

W międzyczasie posłowie i europosłowie PO po staremu głosują ręka w rękę z PiS-owskimi kolegami i koleżankami, popierają szkodliwe społecznie projekty, takie jak dopłaty ze środków publicznych do kredytów hipotecznych, na czym jeszcze większą niż dotychczas forsę zbijają banskterzy i deweloperzy, a problem młodych ludzi poszukujących dachu nad głową ulega pogłębieniu, rosną bowiem ceny mieszkań. PO robi też wszystko, aby nie wygłosić jasnych i konkretnych deklaracji, nawet w dziedzinie swoich obietnic wyborczych, np. liberalizacji prawa antyaborcyjnego.

Aż przychodzi moment prawdy, czyli formalny początek kampanii wyborczej oraz ogłoszenie, że tego samego dnia, co wybory parlamentarne, odbędzie się lipne referendum. Tusk zaczyna wówczas ścigać się z Kaczyńskim na rasizm, ksenofobię i wrogość wobec uchodźców, których nazywa „nielegalnymi imigrantami”. Wywołuje tym krytykę obrońców praw człowieka; jak najbardziej słuszną oczywiście. A kiedy odbywa się układanie list wyborczych i prezentowanie osób kandydackich, zaczyna się jazda, która z pewnością wprawia Kaczyńskiego Jarosława w stan euforii.

O ile bowiem kandydatura Bogusława Wołoszańskiego wydaje się dobrym pomysłem (jak to wyjdzie w praniu, czas pokaże), o tyle już wciągnięcie na listy KO Michała Kołodziejczaka, lidera AgroUnii, wzbudziło kontrowersje, a nawet obawy. Nie z powodu postulatów dla rolnictwa, jakie ma to ugrupowanie, ale z tej przyczyny, iż pan Kołodziejczak współdziałał z neonazistą o nazwie Bąkiewicz.

To wszelako mały pikuś w zestawieniu z kandydaturą hitlerowca o nazwie Giertych Roman, wystawioną rzekomo „na złość Kaczyńskiemu”. Giertych, przypomnijmy, jest skrajnym homofobem, rasistą, antysemitą, eurosceptykiem, mizoginem, fundamentalistą religijnym i antydemokratą, innymi słowy – przeciwieństwem ideałów, które rzekomo przyświecają Tuskowi oraz PO. Jego start został, co oczywiste, ostro skrytykowany przez Lewicę i środowiska postępowe oraz demokratyczne. To, że Tusk wystawił jego kandydaturę, świadczy po prostu o tym, że nie różni się niczym od Kaczyńskiego (które to już świadectwo tej oczywistości…?), toteż nie warto popierać PO/KO, jeśli chce się żyć w Polsce wolnej, demokratycznej, sprawiedliwej, europejskiej oraz dostatniej. Całą sprawę tym paskudniejszą czyni fakt, że tuż przed ogłoszeniem startu Giertycha z listy KO, w innym okręgu została z niej skreślenia uznana aktywistka, obrończyni praw człowieka, Jana Shostak, za to, że popiera prawo kobiety do aborcji w razie potrzeby oraz jest zwolenniczką rozebrania zbrodniczego płotu na granicy polsko-białoruskiej (Tusk, warto przypomnieć, chciałby go przerobić na „prawdziwy mur”; może jeszcze umieści w Bugu piły do cięcia ludzi, jak władze Teksasu w Rio Grande/Bravo?).

Do tego dochodzą dziecinne wręcz błędy popełniane przez PO, czyli zwykłe podkładanie się Bezprawiu i Niesprawiedliwości. Już na samym początku (formalnej) kampanii mieliśmy ten durny proces w trybie wyborczym o bezrobocie. Poszło o to, że PiS w swoim spocie podało, iż pod rządami Tuska wynosiło ono 15 proc., za co Platforma podała mafię/sektę Kaczyńskiego do sądu w trybie wyborczym i wygrała, gdyż bezrobocie sięgało „jedynie”… 14,4 proc. Tak czy owak, PiS-owcom udało się przypomnieć, iż kiedy przy korycie siedziała koalicja PO-PSL, wielu ludzi rzeczywiście nie miało pracy ani źródła utrzymania, płace były niskie (słynne 5 zł za godzinę brutto zarabiali szczęściarze, bo młodzi pracownicy często musieli zasuwać za jeszcze niższe stawki lub wręcz za darmo, na bezpłatnych stażach), a plaga umów śmieciowych szerzyła się szybciej niż syfilis w burdelu.

Tak oto Kaczyński nie musi nic szczególnego robić, poza świętowaniem przy kolejnych szampanach. Tusk sam pcha mu w ociekające krwią łapy zwycięstwo 15 października. Pytanie tylko, czy to nieudolność lidera PO, czy też efekt tego, iż on i jego partia to nieformalny koalicjant PiS-u. A może jedno i drugie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor