Klerykalizm i zachowawczość

Jana Shostak, polsko-białoruska aktywistka broniąca m. in. praw kobiet i artystka intermedialna, miała startować do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej w okręgu dwudziestym czwartym (Województwo Podlaskie), z rekomendacji Zielonych. Ale nie wystartuje, w każdym razie nie z KO.

Pani Jana udzieliła bowiem wywiadu Onetowi. Dostała pytanie, czy jest za możliwością dokonania aborcji przez cały okres trwania ciąży. Odpowiedziała, że tak, jeśli kobieta tego potrzebuje, nazwała się też „współczesną sufrażystką”. To, co się następnie stało, raczej nie powinno zaskakiwać nikogo, kto obserwuje polską scenę polityczną, nie ulegając przy tym czarowi „lidera opozycji demokratycznej”. Otóż, po wyrażeniu tego – normalnego dla pro-kobiecej działaczki i feministki – poglądu, Jana Shostak z listy KO wyleciała. Jak łatwo się domyślić, wkurzyli się na nią politycy Platformy Obywatelskiej, którzy jej wypowiedź na Onetu uznali za nazbyt „radykalną” oraz „nieodpowiedzialną”, i wymogli (na sto procent pewien nie jestem, ale na dziewięćdziesiąt dziewięć – owszem) na Zielonych wycofanie rekomendacji dla jej kandydatury.

Jasne, mógłbym tu napisać, że po raz któryś z rzędu wypłynęła na wierzch obłuda liderów PO, którzy niby to głoszą poparcie dla praw kobiet (i człowieka w ogóle), niby to zapowiadają zliberalizowanie prawa antyaborcyjnego (ale, na co warto zwrócić uwagę, jak kąpieli w kwasie siarkowym unikają precyzowania, w jakim zakresie chcieliby złagodzić jego nieludzkie przepisy)… a kiedy przyjdzie co do czego, wykreślają z listy wyborczej kandydatkę głoszącą pro-kobiece postulaty. Ale po co miałbym się o tym rozpisywać, skoro to oczywiste?

PO nie ma – NIGDY NIE MIAŁA – najmniejszego zamiaru walczyć o prawa kobiet, podobnie jak osób LGBT+ czy innych grup (wiecie, gdzie możecie sobie zapewnienia w tym zakresie?), z tej prostej przyczyny, iż jest klerykalną prawicą postsolidarnościową, dokładnie tak, jak PiS; obie partie podzielają ten sam światopogląd, wsteczny i klerykalny, tyle że formacja z Donaldem Tuskiem na czele nie używa (co akurat jej się chwali) mowy nienawiści… no, przynajmniej stara się tego nie robić… i umiejętnie ukrywa elementy faszystowskie, charakterystyczne dla każdej prawicy.

Platforma nie zrobi niczego, na co łaskawej zgody nie udzieli katolicki kler, nie wykaże też zamiaru, by cofnąć patologie, do rozwoju których przyczynił się cały obóz postsolidarnościowy, którego partia ta jest częścią. Przecież nie tylko PiS-owcy, ale WSZYSTKIE solidaruchy stopniowo zaostrzały prawo (czy raczej zalegalizowane bezprawie antyaborcyjne), w 1993 r. wprowadzając chory „kompromis”, uniemożliwiając – przy użyciu wyroku wydanego w 1997 r. przez Trybunał Konstytucyjny z prof. Zollem na czele – ponowną liberalizację tego ustawodawstwa, akceptując paskudną „klauzulę sumienia”, itd. Zaś aktywistki takie jak Jana Shostak są Platformersom potrzebne jedynie po to, by zawodowi politycy tego ugrupowania mogli fotografować się z nimi, upiększać ich personaliami listy wyborcze i w ten sposób przyciągać oszukanych wyborców o realnie demokratycznych przekonaniach. Kiedy natomiast aktywistka głosi swoje poglądy, w stu procentach słuszne, dostaje kopa. Zarazem panu Tuskowi i spółce na liście wyborczej nie przeszkadza facet o skrajnie prawicowych przekonaniach, współdziałający z naziolem o nazwie Bąkiewicz. Ot, prawicowa obłuda.

Ale PO wykopała Janę Shostak z listy wyborczej i nie zamierza liberalizować ustawodawstwa antyaborcyjnego również z innego powodu. Otóż, partia ta popełnia identyczny błąd, jak ten, co swego czasu sprawił, że Hilary Clinton przegrała z Trumpem. Jest nim zachowawczość, w naszych czasach w polityce (w większości państw euroatlantyckich!) zabójcza dla formacji głoszących demokratyczne ideały.

Chodzi tu o niedostrzeganie/ignorowanie zamian zachodzących w społeczeństwie (oczywiście nie całym, lecz u bardziej świadomej jego części) i ogólnie w otoczeniu. W tym przypadku – tego, że polskie przepisy antyaborcyjne są tak skrajne, że doprowadzają do śmierci kobiet w połogu i stanowią jeden z czynników – obok rzecz jasna ekonomicznych – dla których Polski nie chcą mieć dzieci. I tego, że ewentualne przywrócenie „kompromisu” wcale nie naprawi sytuacji, gdyż coraz więcej przedstawicielek płci żeńskiej domaga się PEŁNEJ możliwości decydowania o swoim życiu.

Tak samo jest zresztą z innymi kwestiami. Przykładowo, kiedy zaczyna się dyskusja o prawach osób LGBT+, politycy PO lansują się jako wielce tolerancyjni, ale zaraz potem wskazują, które prawa mniejszości seksualnych – na Zachodzie stanowiące standard – w ich oczach odpadają. Potępiają PiS-owską mowę nienawiści, a jednocześnie Donald Tusk ściga się z Kaczyńskim n rasizm. Mówią, jak ważna jest ochrona przyrody, ale europosłowie PO ręka w rękę z PiS-owskimi głosują przeciwko Nature Restoration Law. I tak dalej. Wykreślenie Jany Shostak z listy wyborczej wpisuje się więc w regułę działania PO.

A kiedy przyjdzie do wyborów, pan Tusk i spółka zdziwią się, że znowu przegrali. Dlaczego? Ano, wskazanymi wyżej działaniami i innymi im podobnymi, zniechęcają demokratycznie nastawione osoby wyborcze nie tylko do oddania głosu na listę KO, ale w ogóle do pójścia na wybory. Jednocześnie bowiem PO robi wszystko, by zniechęcić ludzi do głosowania na realnie postępową, nowoczesną oraz demokratyczną Lewicę, osoby obywatelskie mają więc poczucie, iż brakuje kandydatów, na których mogłyby oddać głos…

Z drugiej strony, jeśli Lewica dobrze to rozegra, może przejąć przynajmniej część tegoż zniechęconego do KO demokratycznego elektoratu. Pierwszy dobry krok został już postawiony. Lewica otworzyła bowiem swoją listę dla Jany Shostak, aktywistka zaś przyjęła ofertę i wkrótce podjęta zostanie decyzja, z którego okręgu będzie kandydowała.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor