Przeciwnicy szczęścia

Gołym okiem widać, że polska prawica (CAŁA!!!) nurza się w zacofaniu, ciemnocie oraz nietolerancji, nie tak znowu rzadko przechodzącej w nienawiść, zwłaszcza wobec kobiet, osób LGBT+, Żydów, uchodźców, obcokrajowców oraz rzecz jasna lewicy. Dotyczy to wszystkich ugrupowań oraz polityków prawicowych znad Wisły rodem; na tle swoich kolegów z Europy Zachodniej (o lewicy krajowej i zagranicznej nie wspominając) polska prawica stanowi wzorzec straszliwego uwstecznienia. Nawet w miarę umiarkowani prawicowcy, w mediach typu TVN24 i Gazeta Wyborcza prezentowani jako „nowocześni”, a niekiedy wręcz „postępowi” (śmiechu warte!) pod względem zapóźnienia światopoglądowego sprawiają wrażenie wraków ze złomowiska ustawionych wobec najnowszego modelu luksusowego samochodu.

Rzecz jasna, w przypadku poszczególnych ugrupowań skala ciemnoty i uwstecznienia nadwiślańskiej prawicy jest różna; skrajni prawicowcy (PiS z przystawkami, Konfederacja, pozaparlamentarni nacjonaliści, faszyści i naziści) mentalnie tkwi jeszcze głęboko w jaskiniach. Partie bardziej umiarkowane pod względem świadomości jakoś dobrnęły do XVIII wieku, ale zatrzymały się przed demokratycznymi ideami Oświecenia. Tylko niektórzy prawicowi politycy, np. Rafał Trzaskowski, wkraczają w stulecie XX, ale do XXI bardzo im jeszcze daleko; przerzucenie się z sierpa na kosę uznają za postęp, nie zauważając, że nad głową latają im odrzutowce, a sondy kosmiczne zmierzają ku kolejnym planetom Układu Słonecznego.

Niestety, właśnie prawica od 1989 roku (z krótkimi jeno przerwami w latach 1993-97 i 2001-05) rządzi, czy raczej nie-rządzi Polską, toteż państwo nasze jedzie na wstecznym, innymi słowy, cofa się w rozwoju, szczególnie w takich dziedzinach, jak prawa człowieka oraz demokracja.

Nader wyraźnym przykładem tej patologii są prawa kobiet, zwłaszcza reprodukcyjne, a także prawa osób LGBT+. Do tych ostatnich polska prawica żywi albo jawną nienawiść (ugrupowania skrajne), albo dalece posuniętą niechęć (formacje umiarkowane). Czasami niektórzy politycy – ot, chociażby wspomniany wyżej pan Trzaskowski – podczas kampanii wyborczej, acz raczej nakłonieni/zmuszeni do tego przez media, uśmiechają się szeroko do osób przedstawicielskich mniejszości seksualnych i składają im obietnice… które po wyborach mają głęboko gdzieś, za to pokazują swoje prawdziwe, pełne nietolerancji oblicze (pamiętacie sprawę Margot? Jeżeli nie, warto ją sobie przypomnieć!).

Przyjrzyjmy się oto panom Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi i Szymonowi Hołowni, czyli liderom – odpowiednio – Polskiego Stronnictwa niezbyt Ludowego i Polski 2050, tworzących Trzecią (prowadzącą na manowce) Drogę i wchodzących w skład koalicji rządowej. Obaj dość ostro – aczkolwiek bez stosowania języka nienawiści, co jako jedyny czynnik odróżnia ich od PiS-u, Konfederacji tudzież reszty skrajnej prawicy – sprzeciwiają się wprowadzeniu małżeństw jednopłciowych, a nawet myśl o związkach partnerskich wywraca im flaki. Tymczasem rozwiązania takie od dawna funkcjonują w większości państw zachodnioeuropejskich i akceptowane są przez całą scenę polityczną, z wyjątkiem ewentualnie jawnych faszystów. W Wielkiej Brytanii, zaznaczyć warto, prawo do zawarcia związku małżeńskiego przez osoby tej samej płci przyznał rząd Partii Konserwatywnej, powołując się, trafnie skądinąd, na wartości rodzinne. To, że w Polsce takich przepisów nie ma, sprawia, iż panowie i panie, którzy i które małżeństwa jednopłciowe zawali9Ły) za naszą zachodnią granicą, mają pokaźne kłopoty prawne (brak uznania w świetle prawa za osoby bliskie chociażby), a jeśli do tego mają adoptowane dzieci, no to już całkiem przerąbane. Niestety, często oznacza to nieszczęścia i tragedie.

Jak łatwo się domyślić, Kosiniak-Kamysz, Hołownia i inni prawicowcy cierpienia tych osób nie zauważają lub, co bardziej prawdopodobne, świadomie je ignorują. Stoją na drodze ludzkiego szczęścia, powołując się oczywiście na „wartości chrześcijańskie”. Typowo dla prawicy, owo pseudo-uzasadnienie jest obłudne, zwłaszcza w wykonaniu lidera PSL-u, który rozwodził się i żenił ponownie, co z jego „chrześcijańskim” systemem wartości jakoś nie kolidowało.

A tak naprawdę za prawicowym sprzeciwem wobec równouprawnienia (obejmującego wszak nie tylko układanie sobie życia z ukochanym człowiekiem) osób LGBT+ stoi typowa homofobia, będąca rzecz jasna formą nietolerancji i nienawiści, wynikającą z ciemnoty, nie wspominając o ślepej służalczości wobec Kościoła katolickiego.

Kto jest – obok facetów w purpurze i czerni – najbardziej zadowolony z homofobicznej postawy Kosiniaka-Kamysza i Hołowni? Jak łatwo się domyślić, premier Donald Tusk. Dzięki nim może bowiem ukryć własne nietolerancyjne zapatrywania wobec osób LGBT+ i absolutną niechęć do akceptowania oraz wdrażania w życie ich przyrodzonych praw. W jego przypadku również wynika to z prymitywnej prawicowości; pan Tusk jest przecież klerykałem, uwstecznionym i zamkniętym na zachodzące na świecie zmiany, jak również antydemokratycznym. Homofobia liderów Trzeciej Drogi pozwala mu odwrócić uwagę od własnej, dokładnie tak, jak to się dzieje w przypadku prawa aborcyjnego. 

PS. Jutrzejszej notki prawdopodobnie nie będzie - ważny wyjazd - za co serdecznie z góry przepraszam wszystkie Czytelniczki i wszystkich Czytelników mojego bloga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor