Celebrytet
Kiedy jestem chory, idę do lekarza, stosuję się do jego zaleceń i zażywam leki, jakie mi przepisze (z tej ostatniej zasady wyłamałem się tylko raz, kiedy dostałem receptę na niepotrzebne mi tabletki na ciśnienie). Dzięki temu leczę się ze schorzeń, obecnie z depresji (to, że w ogóle czytacie te słowa, jest efektem tego, że mam psa – opieka nad nim i konieczność wyprowadzania powodują, iż jakoś zbieram siły do codziennej aktywności – oraz przyjmuję lekarstwa, które dosłownie podtrzymują mnie przy życiu i powodują, że mój stan się sukcesywnie poprawia). Owszem, nie gardzę też radami odnośnie zdrowej diety czy trybu życia, które otrzymuję od nie-lekarzy, ale pod warunkiem, że wygłaszają je osoby, które miały z daną chorobą doświadczenie lub dysponują realną wiedzą na jej temat (zaczerpniętą z merytorycznych źródeł medycznych; nie tylko pracownicy systemu opieki zdrowotnej mogą z nich korzystać). Nigdy za to nie diagnozuję się z pomocą wujka Google’a ani portali społecznościowych, a tym ...