Ludzie roszczeniowi

Niedawno pani Omenaa Mensah – znana dziennikarka, filantropka (tu polecam sprawdzić, co na ten temat mówił Julian Tuwim), przedsiębiorczyni (aczkolwiek nie zdziwiłbym się, gdyby określenie „kapitalistka” było o wiele bardziej trafne), celebrytka i żona jednego z najbogatszych polskich kapitalistów – żaliła się, że kiedy dwudziestolatkowie poszukują zatrudnienia w firmie jej męża, stawiają wymagania. A to chcą z góry zaplanować sobie dni wolne, a to domagają się samochodu służbowego. Pani Mensah jest taką postawą młodych ludzi, wchodzących na rynek pracy, rozdrażniona.

Cóż, kiedyś musiałem w robocie korzystać z własnego samochodu – był on konieczny do wykonywania obowiązków zawodowych – i mowy nie było ani o aucie służbowym, ani nawet o zwrocie pieniędzy za paliwo. Efekt był taki, że wydawałem na tę pracę o wiele więcej, niż zarabiałem (licząc same koszta benzyny, bez porównania wówczas tańszej niż obecnie, bo amortyzacji auta łaskawie nie uwzględniam). Toteż nie dziwię się, że ktoś, kto chce podjąć zatrudnienie wiążące się z licznymi dojazdami, np. do klientów czy kontrahentów, chce mieć furę służbową. Co do dni wolnych, to niejednokrotnie pisałem, iż odpoczynek jest człowiekowi niezbędny do podtrzymywania biologicznej egzystencji oraz do zwiększania wydajności w pracy; coraz więcej specjalistów od zatrudnienia, polityki społecznej, ekonomii i pokrewnych dziedzin zwraca na ów prosty, oczywisty fakt uwagę.

No, ale do żony jednego z najbogatszych polskich kapitalistów oczywistości najwyraźniej nie docierają…

Rzecz wszelako w tym, że postawa pani Mensah nie stanowi wyjątku wśród burżuazji czy piewców nieludzkiego systemu kapitalistycznego. Przeciwnie, jest regułą.

Propaganda współczesnego kapitalizmu (podejrzewam, iż patologia owa ma miejsce nie tylko nad Wisłą) od lat głosi – ustami celebrytów, publicystów, pseudo-ekonomistów i innych pseudo-naukowców, prawicowych politykierów, itd. – jakie to młode pokolenie osób obywatelskich jest „roszczeniowe”, jeśli chodzi o pracę, w tym swoją pierwszą.

Niby-dowodem na ową „roszczeniowość” ma być nie tylko to, że pracownicy oczekują tego, o czym z rozdrażnieniem wspomniała pani Mensah, ale po prostu chcą zarobić na życie. I nie zasuwać po szesnaście – jak chciał pewien idiota z tytułem profesorskim – dwadzieścia lub dwadzieścia cztery godziny na dobę, lecz po pracy mieć czas dla siebie. Ponieważ większość z nich ma – o, zgrozo! – zainteresowania, pasje, hobby, zwierzęta bądź bliskie osoby. A i są tacy, którzy chcieliby założyć rodzinę albo już ją mają i pragną poświęcić jej trochę czasu. Mówiąc krótko, praca jest dla nich jednym z elementów życia, który służy temu, by zapewnić środki do zaspokajania potrzeb.

Tymczasem w kapitalizmie, jak wiemy, pracownik – ze szczególnym uwzględnieniem tego, który dopiero rozpoczyna karierę, ewentualnie rozpoczął ją stosunkowo niedawno – powinien tylko zasuwać, możliwie najtaniej, a najlepiej w ogóle za darmochę. Oczywiście, bez jakiegokolwiek limitu czasowego; proletariusze mają zasuwać tak długo, jak zażyczy sobie tego pan(i) kapitalist(k)a oraz być cały czas pod telefonem i pędzić na każde zawołanie. A już broń Cthulhu, żeby oczekiwali jakichkolwiek pozapłacowych profitów od zatrudniającej ich firmy; takowe, jeśli w ogóle mogą się pojawić, to dopiero po dwudziestu-trzydziestu latach aktywności zawodowej. Jeżeli są młodzi, muszą być niewolnikami – tego domaga się od pracowników system.

I to jest właśnie PRAWDZIWA roszczeniowość. Oczekiwanie od ludzi, zwłaszcza tych, co walczą o jaki taki byt, aby byli de facto niewolnikami, wypruwali sobie flaki dla zysku kapitalistów i nie chcieli nic w zamian. Żeby wyzbyli się samych siebie, totalnie podporządkowując się prywatnym właścicielom środków produkcji.

Człowiek, który chce po prostu zarobić na życie i stawia wymagania odnośnie pracy – w końcu ona ma być dla niego, a nie on dla niej – NIE JEST roszczeniowy. Nawet, jeśli mówimy o osobie młodej będącej na starcie kariery. Ludzie dopiero podejmujący zatrudnienie nie są czystą kartą, lecz mają swoją wiedzę i kompetencje – owszem, te będą musieli jeszcze rozwinąć, niemniej nie zrobią tego, będąc niewolnikami. A jeśli wyzbędą się oczekiwań wobec przedsiębiorstwa, w jakim szukają pracy, nigdy nie dorobią się niczego, zawsze pozostaną popychlami wyzyskiwaczy.

Najbardziej roszczeniowi są kapitaliści (nie mylić z przedsiębiorcami, zwłaszcza małymi i średnimi!), tacy chociażby, jak mąż pani Mensah. Roszczą sobie bowiem prawo do pasożytowania na ludziach pracy (ze szczególnym uwzględnieniem młodych), do zwolnień z podatków tudzież różnego rodzaju składek i oczywiście do profitów ze strony państwa, takich jak tarcze antykryzysowe. Czyli do brania bez zwrotu.

A ktoś, kto chce po prostu żyć, roszczeniowy nie jest.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor